MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

25/06/2015 06:33:00

Polacy - klejnot w brytyjskiej koronie

Polacy - klejnot w brytyjskiej koronieRatujemy Wielką Brytanię i to akt wielkiego dobrodziejstwa z naszej strony! – mówi Jan Żyliński, Polak, który zamierza zostać burmistrzem Londynu. Chce zmienić o 180 stopni wizerunek Polaków na Wyspach i biorąc pod uwagę, że zawsze osiąga swój cel – zrobi to.

Z księciem Janem Żylińskim, polskim biznesmenem zajmującym się pracą charytatywną na rzecz Polonii na Wyspach Brytyjskich, rozmawia Małgorzata Bugaj-Martynowska.

Małgorzata Bugaj-Martynowska: Jest Pan polskim szlachcicem, ponoć najbogatszym Polakiem, polskim przedsiębiorą z duszą filantropa? Ten pałac jest tego dowodem...


Jan Żyliński:
Od samego początku ten dom spełnia taką funkcję. Wielokrotnie mieliśmy tutaj różnego rodzaju imprezy charytatywne, bale maskowe, koncerty pokazy mody i teraz po raz pierwszy teatr. 26 czerwca odbędzie się uroczyste otwarcie teatru i zarazem premiera sztuki „Kobieta pracująca”. Dochód z przedstawienia zasili Dom Artysty Weterana Scen Polskich w Skolimowie oraz fundację im. Ireny Kwiatkowskiej Fik, wspomagającą rozwój młodych talentów.

W sali balowej White House mieści się ponad 200 osób, jest tutaj wspaniała akustyka, stoi w niej jedyny pozłacany fortepian w całej Europie. Teatr przyjął imię Złotego Ułana, imię które znane jest również w Polsce, ponieważ w październiku bieżącego roku jedno z liceów pod Katowicami przyjmie imię Złotego Ułana – Rotmistrza Andrzeja Żylińskiego.


Teatr poprzedziło inne wielkie wydarzenie, a mianowicie budowa pomnika Złoty Ułan w podwarszawskim Kałuszynie. W ten sposób chciał Pan oddać hołd swojemu ojcu. Czy Pana ojciec był żołnierzem?


Ojciec był prawnikiem, ale w Kampanii Wrześniowej służył jako rezerwowy kawalerii, jako oficer kawalerii i dowodził szarża zwycięską. Dopiero się o tym dowiedziałem z internetu jakieś 7, 8 lat temu, bo ojciec był bardzo skromnym człowiekiem i niewiele opowiadał. Muszę powiedzieć, że ten Złoty Ułan to symbol wartości, które popieram. Co roku mamy święto Złotego Ułana, w tym roku 19 września również wszystkich zapraszam na uroczystość do Kałuszyna. Wydarzenie będzie powiązane z rekonstrukcją szarży. Wszystko zwieńczy koncert Pawła Kukiza.

a

Był Pan małym chłopcem, kiedy ojciec umarł. Nie zdążył przekazać Panu tej wiedzy, która była mu bliska. Skąd wobec tego nauczył się Pan miłości do Polski i przykłada Pan tak wielką wagę do patriotyzmu?

Ojciec umarł na raka bardzo wcześnie, miał 48 lat. Ja miałem wtedy 6 lat, a brat zaledwie 3. Zostałem wychowany w duchu patriotyzmu. Myślę, że tak naprawdę wpłynął na to cały ówczesny Londyn, bo wtedy był tutaj rząd. Generał Anders był przyjacielem domu. Pamiętam, że moja babcia wydawała przyjęcia imieninowe,na których bywało nawet 100 osób i każdy obecny na nich mężczyzna był albo generałem, albo premierem, albo ministrem, księciem, hrabią... Ci ludzie byli treścią naszego życia towarzyskiego. Byliśmy nimi otoczeni. Sąsiadem był generał Haller, następnie sąsiadował z nami generał Rajski, który dowodził lotnictwem przed wojną, a jego żona Stanisława Kuszelewska była moją nauczycielką literatury i historii polskiej. Dzięki niej w wieku 11 lat przetłumaczyłem swoją pierwsza książkę „Pod arsenałem” z polskiego na angielski. W takiej atmosferze wyrosłem. Potem była szkoła sobotnia na Ealingu, harcerstwo. W rocznicę 25-lecia Bitwy pod Monte Cassino poszedłem szlakiem natarcia, wówczas miałem osobistą rozmowę z generałem Andersem i w efekcie tego spotkania napisałem reportaż, za który otrzymałem nagrodę literacką dla młodych talentów, której fundatorem był Veritas.

Dla Polski zawsze było miejsce w Pana sercu...

Zawsze chciałam coś zrobić dla Polski i dla Polaków. Ale dopiero teraz przyszedł moment żeby takie rzeczy robić, ponieważ przez ponad 30 lat byłem skupiony na biznesie i brytyjskiej działalności charytatywnej. Pierwszą polską rzeczą jaką w ogóle zrobiłem na dużą skalę była wystawa plakatu polskiego w Londynie w 1978 r. Potem nastąpiła przerwa, gdzie zajmowałem się rzeczami nie polskimi, ale teraz będąc znudzony biznesem i mając nie najgorszą sytuację finansową, mam tak dobrze zorganizowany czas, że mogę pracować pół godziny, najwyżej godzinę dziennie i właśnie teraz chcę się zaangażować aktywnie, społecznie, charytatywnie i patriotycznie, przeciwdziałając również rasizmowi ze strony Anglików wobec Polaków.

Odczuwa Pan takie piętno?

Oczywiście. Rasizm jest między wierszami, przeważnie niepisany, ale także wyrażany słownie, a nawet fizycznie. Sam doświadczyłem tego rasizmu w stu procentach w związku z pałacem. Atakowała mnie garstka sąsiadów. Mam cały szereg dowodów, że bardzo ważnym elementem ich działalności był rasizm. Wiem to od ludzi, którzy znają dobrze obie strony i powtórzyli mi treść tych rozmów. Te nagonki były bardzo przykre, ale wszystkie w każdej sytuacji wygrałem. Jeden z prawników dowiedziawszy się, że gmina Ealing wydala mi zezwolenie na wybudowanie łuku będącego częścią pałacu – łuk również został wybudowany w hołdzie mojemu ojcu, to ten prawnik wytoczył gminie sprawę, która się odbyła w najwyższym sądzie w Londynie. Sędzia bardzo szybko się rozprawił z zarzutem, uznał że łuk pasuje do zabudowy na ulicy, na której każdy dom jest inny, a podsumowując oddalenie pozwu przeciwko mnie powiedział „We welcome this Polish Palace in London”. Nawet sędzia zwrócił uwagę na polskość w tym wszystkim. Udało mi się rozwiązać te wszystkie problemy, bo jestem takim człowiekiem, że mam zwyczaj wygrywać. A najlepszym dowodem tego jest choćby premiera sztuki, która odbędzie się w najbliższy piątek. W ciągu weekendu przez pałac przewinie się 600 osób.

Ta pewność siebie, zamiłowanie do zwycięstwa..., gdzie jest tego źródło?

Jestem bardzo cierpliwy. A jeżeli człowiek jest cierpliwy i ma hart ducha, to zawsze wygrywa. Może nie wygra w taki sposób w jaki zakłada, ale za to w inny. Moje życie to też porażki, ale każdą obracam w sukces. Przez lata wiele się nauczyłem z siebie. Myślenie moim zdaniem nie ma przyszłości, dlatego zawsze słucham głosu swojej intuicji, zrozumiałem to jak miałem 30 lat. Prawda jest między wierszami, to co jest na powierzchni ma mały związek z nią. Zatem słucham siebie, czekam, chodzę na zajęcia baletu...

Relaksuje się Pan...

To jest ciężka praca. Zacząłem tańczyć 10 lat temu. Miałem wtedy problemy ze zdrowiem, trzeba było coś zrobić dla ciała. Już zacząłem budować ten pałac... Tu jest pełny klasycyzm, a balet to jest taniec klasyczny. To architektura, styl, przełożona na ludzkie ciało. Tańcząc zapominam o wszystkim. Wchodząc na salę, tylko dotykając drążka, wszystkie problemy znikają. Bywa, że jestem jedynym mężczyzna na sali wśród kobiet.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 1)

galadriel

821 komentarz

25 czerwiec '15

galadriel napisała:

Ksieciuniu, jestesmy z toba!

; )

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska