Ostatnia podwyżka w wysokości 9 pensów na litrze paliwa to kolejny powód, dla którego już 40 proc. kierowców decyduje się na ograniczenia w korzystaniu z auta. Dla wielu z nich tankowanie staje się zbyt kosztowne.
Eksperci jednocześnie zwracają uwagą na to, że obecne ceny ropy na światowych rynkach to zaledwie połowa cen sprzed 3 lat. Tymczasem ceny na brytyjskich stacjach spadły tylko o 20 proc. Najbardziej „cierpią” kierowcy samochodów z silnikami diesla, którzy nadal płacą więcej od użytkowników benzynowych pojazdów. Dzieje się tak, mimo że ceny oleju napędowego w hurcie są niższe od benzyny.
Przedstawiciele AA w swoim raporcie nie kryją złości na taką sytuację. Domagają się też oficjalnej opinii urzędu badającego konkurencję. – Dziwne rzeczy dzieją się na naszych stacjach. Od miesięcy cena oleju napędowego na światowych rynkach jest niższa od benzyny. Tymczasem tankując ropę płacimy na stacji więcej. To nie tylko ździerstwo, ale i jawna spekulacja – mówi Howard Cox, założyciel FairfuelUK.
Jedno jest pewne – jazda samochodem, czy to z silnikiem benzynowym czy diesla, kosztuje coraz więcej. Według wyliczeń AA już prawie 40 proc. kierowców na Wyspach nakłada na siebie czasowe ograniczenia w korzystania z auta. Stopień „odstawienia” samochodu jest zależny od dochodów danej osoby.
- W ciągu zaledwie 4 miesięcy, cena paliwa na stacji wzrosła o 10 pensów. Cały czas jesteśmy świadkami tego koszmaru. Nasz najnowszy raport to czytelny komunikat dla rządu, który powinien rozważyć dalsze zamrożenie podwyżek podatku paliwowego – mówi Edmund King, prezes AA.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk