MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

08/06/2015 07:30:00

Felieton: Technoapokalipsa

Felieton: TechnoapokalipsaPoliczone, zważone, rozdzielone – ten znany szlagwort ze Starego Testamentu jak ulał pasuje do współczesnej rzeczywistości nowych technologii. Wynalazki wdrażane, jak się zwykło sądzić, w służbie ludzkości mają w istocie bardzo ograniczony cel nadrzędny: kontrolę populacji homo sapiens.
Nie prowadzę badań ankietowych, ale sądząc po internetach, e-społeczność zdradza coraz większe zaniepokojenie naporem nowych technologii. Do dyspozycji mamy coraz to sprytniejsze cudeńka: od smartfonów i „wearablesów”, monitorujących już nie tylko nasze życie towarzyskie, ale nawet tętno, przez inteligentne samochody, które niebawem wyręczą nas w obowiązkach kierowcy, po drony, które póki co cykają foty krajobrazowe, ale w każdej chwili mogą przeistoczyć się w podniebne ZOMO – laboranci z DARPA (kuźnia amerykańskiej myśli technologicznej na użytek militarno-policyjny) już instalują laserowe działa na tego typu latawcach.

Oczywiście istnieje całkiem liczna sekta techno-geeków, rozgorączkowanych wizją terraformacji Marsa, podboju galaktyk, uploadowania umysłu na twardy dysk i w ogóle „postępu cywilizacyjnego” in toto. Z cyfryzacji otaczającego świata cieszą się również szerokie masy technolemingów, stymulujących się iPadami, smartwatchami i podobnymi krzemowo-plastikowymi fetyszami. Przybywa jednak „sceptyków”, którzy uprzytamniają sobie, że cała ta ładnie pomalowana elektronika w nie mniejszym stopniu niż celom deklarowanym służy również inwigilacji i kontroli jej użytkowników. Inna sprawa, że spora część „uświadomionych” macha na to ręką, w przekonaniu, iż trzeba przecież jakoś żyć.

Co do „żyć trzeba” – pełna zgoda. Jako bardziej problematyczne jawi się natomiast owo „jakoś”. Od mniej więcej kilkunastu lat coraz szybciej zmniejsza się zakres naszej prywatności i wolności osobistej. Wpływa na to szereg czynników – o charakterze politycznym („wojna z terroryzmem”, „walka z mową nienawiści”), gospodarczym (globalizacja handlu, wirtualizacja biznesu), społecznym („internetyzacja” relacji międzyludzkich, konsumpcjonizm, zapaść systemów edukacji i pandemia ćwierćmózgowia). Jednak taranem wyważającym drzwi do naszych przytulnych chatynek, w których do niedawna mogliśmy prowadzić życie za zasłonką, są właśnie nowe technologie.

Tak, tak, wiem, że ostatnio świat stał się wygodniejszy, bo w fabrykach tyrają roboty zamiast dzieci, rolnictwo też się zautomatyzowało i sprawnie sadzi megapomidory na Roundupie, mamy niezawodne samoloty, błyskawiczne Pendolina, gadające pralki i lodówki samodzielnie składające zamówienia na karkówkę w Lidlu (jeszcze nie? no to lada moment). Problem w tym, że rozwój całej tej wspaniałej infrastruktury i obsługujących ją systemów informatycznych odbywa się niemal całkowicie poza kontrolą społeczeństwa i – co gorsza – przekracza możliwości poznawcze tegoż. Kto dziś nadąża za kolejnymi wykwitami technologii? Siri, Google Glass, Kinect, Oculus, Soli – kto zastanawia się nad następstwami tych przedsięwzięć?

Elektrozabawki rzucane na rynek przez kartele technologiczne nie tylko „wzbogacają” nasze życie codzienne o gigabajty infospamu i stopniowo przerabiają nas na funkcjonalnych autystyków, ale również odwracają naszą uwagę od mniej przyjaznych aspektów cyfryzacji otaczającego świata. Choćby takich jak inteligentny monitoring miejski, w rodzaju systemu Indect, radzący sobie z interpretacją ludzkiej psychomotoryki (np. czy aby przechodzień nie wygląda na zbyt wnerwionego, bo jeśli tak, to może trzeba podesłać do niego patrol na ochłodę). Albo system rozpoznawania głosu podatnika, działający na razie w Australii, a niebawem zapewne nad Wisłą i Tamizą. Powoli standardem stają się czytniki linii papilarnych, instalowane m.in. w bankomatach, ale również w placówkach usługowych, np. w jednej z warszawskich siłek. Ba, po biometrię zaczynają sięgać polskie instytucje publiczne – w zeszłym roku ogłoszono, że Łomża stanie się pierwszym miastem w Polsce, w którym czytniki biometryczne będą wykorzystywane na szeroką skalę w usługach publicznych, np. w biletomatach komunikacji miejskiej.

Są zresztą kraje bardziej postępowe. W Indiach już od 2012 r. powstaje największa na świecie baza danych biometrycznych na temat obywateli – złożona z odcisków palców, skanów tęczówki i zdjęć biometrycznych. Jeden z twórców tego przedsięwzięcia podsumował je następująco: „Google spotyka Facebooka”. Przy okazji warto napomknąć, że dziś każdy korzystający z tych dwóch serwisów internetowych ujawnia na swój temat dane, które pozwalają na stworzenie profilu psychologicznego charakteryzującego osobę zapewne nie gorzej, niż ona sama byłaby to w stanie zrobić.

Zaiste, rację mają ci, którzy biadolą, że świat ma się ku końcowi. To, co za mniej więcej kilkanaście lat wyłoni się z odmętu współczesnej rewolucji technologicznej, będzie daleko bardziej niepodobne do czasów obecnych niż czasy obecne do średniowiecza. Biorąc pod uwagę bezwolność mas ludzkich i wszechwładzę inżynierów społecznych, owo „niepodobieństwo” będzie raczej przypominać świat przedstawiony w filmie „Matriks” niż pogodne realia bajki „Jetsonowie”.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska