Faktem jest jednak, że dostawcę energii zmienić jest coraz łatwiej, a zachęcał do tego wprost sam premier. Statystyki w tym przypadku nie kłamią. Według danych z grudnia zeszłego roku w ciągu ostatnich 12 miesięcy dostawcę energii zmieniło aż 3,3 mln Brytyjczyków.
Jak radzą eksperci, warto zadać sobie nieco trudu i poszukać dostawcy spoza grupy sześciu największych firm energetycznych działających na brytyjskim rynku (tzw. wielka szóstka – British Gas, EDF, RWE npower, E.ON, Scottish Power, SSE). Dzięki forsowanej konsekwentnie liberalizacji rynku energetycznego mniejsze firmy mogą bowiem coraz skuteczniej rywalizować z gigantami, którzy wciąż w sumie obsługują około 90 proc. brytyjskiego rynku.
Według oficjalnych danych aż 40 proc. konsumentów, którzy w ostatnim roku zmienili dostawcę energii, postanowiło skorzystać właśnie z oferty mniejszych dostawców.
Na wzrost popularności zmiany dostawców energii wpływa także upraszczanie procedur z tym związanych. Jeszcze do niedawna na dopięcie wszystkich formalności związanych z przenosinami do innego dostawcy trzeba było czekać nawet 6 tygodni. Od 2015 r. część dostawców dobrowolnie skróciła ten okres do zaledwie 17 dni. W tej chwili lista firm oferujących przyspieszony tryb zmiany dostawcy obejmuje już ponad 10 podmiotów (w tym wszystkich największych dostawców).
Procedura zmiany ogranicza się teraz do nawiązania kontaktu z wybranym nowym dostawcą. Trzeba podać mu aktualny stan licznika, nazwę obecnego dostawcy i informację o taryfie, z jakiej korzystamy (można ją znaleźć na rachunku), a także swój adres i dane bankowe, jeśli chcemy płacić poprzez Direct Debit. Nowy dostawca załatwia wszelkie procedury przeniesienia (pod warunkiem że nie zalegamy z płatnościami obecnemu dostawcy).
Wspomniany okres 17 dni obejmuje dwutygodniowy okres „na ochłonięcie”, w trakcie którego możemy zrezygnować ze zmiany. W praktyce więc same procedury pomiędzy dostawcami zajmują obecnie trzy dni. Ambicją rządu jest jednak skrócić ten okres do zaledwie doby. Ma to być możliwe od 2018 r.
Uproszczenie procedur sprawiło, że tylko w pierwszym kwartale 2015 r. dostawcę energii zmieniło aż 900 tys. konsumentów, czyli ponad połowa więcej niż w analogicznym okresie zeszłego roku.
Inteligentne liczniki pozwolą oszczędzić
Według zapowiedzi rządu możliwość zmiany dostawcy energii stanie się naprawdę prosta i szybka dopiero po masowym wprowadzeniu tzw. inteligentnych liczników, czyli liczników, które będą podawać zużycie energii w czasie rzeczywistym i przesyłać te informacje do dostawcy.
Pierwsza korzyść z takiego rozwiązania to możliwość uniknięcia płacenia rachunków na podstawie prognoz, które często zawyżają koszty energii. Dane o zużyciu spływać będą do dostawcy natychmiastowo, co pozwoli uniknąć konieczności okresowego podawania stanu liczników oraz wysyłania pracowników mających sprawdzić prawdziwość zgłaszanych danych.
W tym trybie możliwa będzie także jeszcze szybsza i prostsza zmiana dostawcy.
Oczywiście wszystko ma swoją cenę. Szacuje się, że koszt programu wymiany liczników na inteligentne, który ma zakończyć się w 2020 r., może wynieść nawet 11 mld funtów. Oczywiście koszty te w ostatecznym rozrachunku poniesie klient.
Choć rząd jest przekonany, że ten wydatek się opłaci – zarówno poszczególnym użytkownikom, jak i całej gospodarce – to eksperci nie są już tego tacy pewni. W październiku zeszłego roku organizacja konsumencka Which? zwróciła uwagę ówczesnemu ministrowi ds. energii Edwardowi Daveyowi, że koszt ten może przerosnąć potencjalne korzyści.
Which? zwracała wówczas uwagę na konieczność jak najlepszej koordynacji programu, by uniknąć niepotrzebnych kosztów, które będą musieli ponieść konsumenci. – Bez odpowiednich działań ze strony rządu koszty programu mogą łatwo wymknąć się spod kontroli, a pamiętajmy, że ostatecznie będą je musieli ponieść konsumenci – mówił szef organizacji Richard Lloyd.
Według Which? podstawowym mechanizmem, który pomógłby kontrolować koszty programu, byłaby centralna organizacja zakupu liczników. W tej chwili program przewiduje, że za zakup i montaż liczników odpowiadać będą poszczególni dostawcy energii. Ci zaś wyliczają, że koszt montażu liczników w jednym domu wyniesie przynajmniej 200 funtów.
Według innej organizacji konsumenckiej, uSwitch, korzyści dla konsumentów mogą być znaczące. – Nasze analizy pokazują, że osoby posiadające w swoich domach inteligentne liczniki są bardziej świadome kosztów energii, a co za tym idzie, potrafią lepiej optymalizować jej zużycie – przekonuje uSwitch. Stwierdza również, że jednorazowy koszt co prawda może wydawać się znaczący, ale korzyści nie ograniczają się wyłącznie do niższego zużycia energii. Pozwolą także zmniejszyć koszty po stronie dostawców energii, co może zaowocować korzystniejszymi ofertami cenowymi dla klientów.
Departament ds. Energii i Zmian Klimatu (DECC) oszacował, że już w perspektywie roku 2020 inteligentne liczniki pozwolą obniżyć roczne koszty zużycia energii statystycznego gospodarstwa domowego o 26 funtów. Efektem pośrednim ma być obniżenie krajowego zużycia energii o 2,8 proc. i gazu o 2 proc.
Te wyliczenia podawane są jednak w wątpliwość. Przeprowadzony w Holandii program pilotażowy obejmujący blisko 750 gospodarstw domowych wykazał bowiem spadek zużycia gazu o 0,9 proc., a energii elektrycznej tylko o 0,6 proc. Nie zachęca także przykład Włoch, gdzie pomimo zainstalowania około 30 mln inteligentnych liczników ceny energii rosły w tempie zbliżonym do innych krajów Unii Europejskiej.
Na razie na Wyspach zamontowano 1,4 mln inteligentnych liczników. Brakuje jednak danych dotyczących wymiernych korzyści z ich posiadania. Do końca 2020 r. w 26 mln brytyjskich domów ma zostać zamontowanych 50 mln takich urządzeń.
Marcin Szczepański, Cooltura
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.