Chopina zawsze zabiera z sobą
Paweł Wakarecy – absolwent Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy, na zaproszenie Salonu przyjechał z żoną. Pianista, miłośnik twórczości Chopina, ale także z zamiłowania wędkarz, piłkarz i fotograf. To ostanie z zamiłowań zrodziło się w sposób naturalny i jest wynikiem licznych podróży, które Wakarecy odbywa koncertując w świecie. A bywał już na koncertach między innymi w Rosji, Bułgarii, Niemczech, Szwecji, Francji, Szwajcarii, Chinach i Japonii, współpracował również ze znanymi w świecie muzykami, jest laureatem prestiżowych konkursów w kraju i zagranicą, miedzy innymi laureatem Nagrody Specjalnej dla Najlepszego Polaka w 16. Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim w 2010 roku.
Czy godzenie pasji z tak dalekim od niej hobby nie kłócą się z sobą i nie stanowią zagrożenia dla kariery pianisty, oraz skąd wywodzi się jego rodzina, a także o atmosferę rodzinnego domu i wreszcie o zasłużoną dla ojczyzny ciotkę – pytały Wakrecego, toruńska dziennikarka Gabriela Ułanowska oraz gospodyni Salonu, Regina Wasiak-Taylor.
– Moja matka jest z wykształcenia chemiczką, a ojciec matematykiem, ale muzyka w naszym domu była obecna od zawsze. Pamiętam również z dzieciństwa wspólne wędkowanie z dziadkiem. Łowienie ryb to był tylko dodatek, najważniejsza była atmosfera – mówił Wakarecy, który podkreślał, że często podczas jego koncertów towarzyszy mu obraz Chopina namalowany przez Mariusza Kałdowskiego, również twórcy pejzaży, ogrodów i pałaców, tego samego, który z kolei muzykę zmienia w barwy. Tak powstają jego prace malarza.
– Obraz przestawiający Chopina ma 6 metrów długości i półtora metra szerokości. Zazwyczaj stoi po mojej lewej stronie, a kiedy odrywam dłonie od klawiatury, spoglądam w oczy mistrza. Gram razem z Chopinem – mówił Wakarecy.
Kałdowski jest również gościem Salonu, w prezencie, zgodnie z salonowym zwyczajem daruje mu jeden ze swoich obrazów „Sissinghurst Castle”, którego tematem jest zamek w hrabstwie Kent. To jeszcze jedna z pereł, która pozostanie w progach Salonu, stając się jego częścią. Podobnie tej niedzieli postąpił inny gość, Maryla Żuławska, która na ręce Katarzyny Bzowskiej – również gospodyni Salonu, złożyła jedną z grafik swojego męża Marka. Kolekcja Salonu rośnie w siłę, a przy tym jest imponująca. W ten sposób Salon może już się pochwalić fotelem należącym kiedyś do ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, który trafił tutaj dzięki małżonce prezydenta – Karolinie Kaczorowskiej, czy okularami podarowanymi przez księżną Renatę Sapiehę, które dawniej nosił jej mąż.
Jeszcze tego samego wieczoru publiczność miała szansę obejrzeć krótki film na temat „Czterech pór roku Vivaldiego”, 22 metrowej pracy Kałdowskiego i wysłuchać opowieści Teresy Jeśmanowej na temat Ogniska, która pierwszy raz odwiedziła słynne miejsce ponad pół wieku temu. Wówczas przyjechała do Londynu zbierać materiały do swojej pracy magisterskiej, wpadła na chwilę, została na lata, podobnie jak na lata zachowała wspomnienia o tym niezwykłym miejscu. Mówi o niej nie inaczej, jak „oczko w głowie”.