Zanim jednak partyjni koledzy odrzucili jego rezygnację, Farage zdążył już napomknąć dziennikarzom o tym, że planuje wielki powrót do polityki po krótkiej letniej przerwie. Podczas wakacji miał przemyśleć m.in. chęć ponownej walki o przywództwo w partii.
Wystarczyło jednak kilka dni i sprawa sama się rozwiązała. Rezygnacja Farage’a nie została przyjęta, wręcz, jak podkreślono w komunikacie dla mediów – „została jednogłośnie odrzucona przez najwyższe władze UKIP”. – To jasno świadczy o tym, że członkowie naszej partii nie chcą odejścia Nigela Farage’a z zajmowanego stanowiska. Przy okazji chcemy jasno podkreślić, że kampania wyborcza UKIP okazała się ogromnym sukcesem. Mimo nieustępliwych ataków, wyszliśmy do społeczeństwa z jasnym przekazem programowym. W efekcie uzyskaliśmy trzeci wynik w kraju, a poparło nas prawie 4 miliony wyborców, co jest osiągnięciem niezwykłym – mówi Steve Crowther z UKIP.
Partyjni działacze mówią wprost, że charyzmatyczny lider potrzebny jest również do kampanii związane z obiecanym przez Camerona referendum. Szybko też wybaczyli szefowi, że nie wywiązał się z najważniejszych obietnic. Jeszcze pół roku temu Farage obiecywał kilkadziesiąt miejsc w parlamencie dla kandydatów UKIP. Skończyło się na jednym mandacie, mimo, że partia dostała 3,8 mln głosów – więcej niż Liberalni Demokraci i SNP razem wcięci.
Według ekspertów kampania UKIP prowadzona była dość chaotycznie, nie brakowało afer, kandydaci byli zawieszani m.in. za uwagi na tle rasistowskim. Gdyby uniknięto tych błędów, wyniki mógłby być jeszcze lepszy.
Sam Farage swoją porażkę w South Thanet komentuje w swoim stylu: - Na poziomie zawodowym, jest tu pewien stopień rozczarowania. Ale na poziomie osobistym, czuję jakby mi ktoś zdjął ogromny ciężar z barków. Nigdy nie byłem szczęśliwszy – mówi Farage.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.