Mecz finałowy był rzadko spotykanym w Polsce świętem futbolu. Emocji na boisku i trybunach nie brakowało od pierwszej minuty. Gra rozpoczęła się od lekkiej przewagi Lecha. W 8 minucie Rzeźniczak safulował Kownackiego 25 metrów od bramki, ale strzał Trałki trafił w mur. Chwilę później Kędziora wrzucił piłke na siódmy metr, Kownacki strzelił trafiając w światło bramki i Kuciak musiał ratować zespół przed utratą gola.
W 20 minucie z prawej strony dośrodkował ponownie Douglas. Piłka spadła na piąty metr. Żaden z graczy Lecha nie sięgnął jej głową, natomiast odbiła się od pleców Tomasza Jodłowca i ku przerażeniu Kuciaka - wpadła do bramki. Nasz reprezentant skwitował to siarczystym przekleństwem. Było 1:0 dla Lecha Poznań tuż pod nosem warszawskich kibiców. Minutę później szansę na 2:0 zmarnował Sadajew. Po rajdzie z lewej strony boiska znalazł się sam na sam z Kuciakiem, strzelił z dziewiątego metra, ale bramkarz Legii pięknie obronił.
Puchar Polski z barwami obu klubów (fot. Paweł Śrutwa MojaWyspa.co.uk)
W odpowiedzi, golkipera Lecha usiłował zatrudnić Marek Saganowski, jednak został bez strzału powstrzymany przez obrońców. Wydawało się, że Lech Poznań przejmie inicjatywę w tym meczu. Tymczasem nadeszła 30 minuta. Z prawej strony, z rzutu rożnego dośrodkował Kucharczyk. Piłka minęła Gostomskiego (który domagał się faulu) oraz innych skaczących zawodników i spadła na udo Tomasza Jodłowca, a następnie do bramki Lecha. Zrobiło się 1:1 i mecz mógł zaczynać się od nowa.
Warto odnotować, że nasz reprezentacyjny defensywny pomocnik, Tomasz Jodłowiec, trafił w tym spotkaniu dwa razy do bramki w sposób bardzo nietypowy. Raz plecami do własnej i raz udem do tej właściwej - przeciwnej. Takie wydarzenia to tylko w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym!
Lechici nie zwalniali tempa i przez następne dziesięć minut starali się wypracować przewagę. Z daleka strzelał Sadajew, a Kownacki przeprowadził rajd prawą stroną, strzelił po ziemi, lecz Kuciak ponownie obronił. Kilka następnych rzutów rożnych przyniosło zamieszanie pod bramką warszawską, jednak stuprocentowych okazji nie było.
W 37 minucie wszedł na boisko Michał Żyro (za Guilherme) i ta zmiana przyspieszyła grę ofensywną Legii. Teraz to Gostomski co chwila był w opałach. W 43 minucie po kolejnym dośrodkowaniu Żyry, Kucharczyk strzelił z bliska po ziemi, a bramkarz Lecha ratował się obroną nogami.
Michał Żyro - udana zmiana trenera Berga (fot. Paweł Śrutwa MojaWyspa.co.uk)
Po przerwie gra się ustabilizowała i wydawało się, że drużyny myślą głównie o zabezpieczeniu tyłów. Jednak w 55 minucie z rzutu rożnego, z lewej strony boiska, piłkę na piąty metr wrzucił Łukasz Broź. Gostomski zdołał ją wypiąstkować przed pole karne. Do opadającej piłki dopadł Tomasz Brzyski i uderzył bezpośrednio z woleja, po przekątnej pola karnego. Na drodze piłki znalazł się Michał Żyro, który zrobił zamach jakby chciał zmienić jej kierunek. Nie wiadomo czy dotknął futbolówki, co jest o tyle istotne, że ułamek sekundy później zrobił to Marek Saganowski, stojący na piątym metrze bezpośrednio przed bramkarzem Lecha. W ten sposób piłka znalazła się w siatce przy prawym słupku Gostomskiego. Obrońcy Lecha jak jeden mąż reklamowali pozycję spaloną Saganowskiego. Istotnie tak by było, gdyby po strzale Brzyskiego, który nie zmierzał w światło bramki, tor piłki zmienił Żyro. Powtórki nie wyjaśniły tego, a sędzia uznał bramkę za zdobytą prawidłowo.
Henning Berg - kolejne trofeum z Legią (fot.Paweł Śrutwa MojaWyspa.co.uk)
Po utracie drugiego gola Lechici nie byli w stanie odrodzić się i przejąć inicjatywy. Zapanowała stagnacja przerywana jedynie kolejnymi żółtymi kartkami i zmianami oraz pokazami pirotechnicznymi na trybunach, w sektorach fanów obu drużyn. W 69 minucie Żyro i Duda przeprowadzili składną akcję w polu karnym Lecha skutecznie dryblując obrońców. Duda dośrodkował z prawej strony na trzeci metr, gdzie nieczysto w piłkę trafił Saganowski. Dziesięć minut później na boisko został wprowadzony Keita. Jednak efektem tego była tylko jedna groźna akcja z jego udziałem. Po rajdzie lewą stroną Keita , podał piętą w pole karne do Hamalainena, który strzelił, ale piłka znalazła się poza linią boczną - odbita przez Jodłowca. Trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Barry Douglas w wyskoku trafił łokciem w twarz Michała Żyry. Za ten faul otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Lech kończył mecz w osłabieniu i nie zdarzyło się już nic, co mogłoby odmienić losy meczu finałowego.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.