Czy Korwina wybrać warto?
– Oczywiście – przekonuje europoseł – bo Polska jest do uratowania, ale państwo musi być wolne, również zwolnione z roli państwa opiekuńczego, bo w jego Polsce każdy będzie kowalem własnego losu. – Do tego jednak potrzebny jest rząd, a nie rada wykonawcza, bo w Polsce rządem są podsekretarze stanu. Teraz nic się nie dzieje, ludzie uwięzieni w „złotej klatce”, mówi się o tym „jak schudnąć, ale nie jak utyć” – komentuje. Pytany o to, dlaczego chce być prezydentem, odpowiada bez wahania: bo prezydent to jedyny człowiek, który może liczyć na zaufanie służb specjalnych, pełni funkcję reprezentatywną państwa i jest zwierzchnikiem sił zbrojnych. W PRL-u partia kontrolowała służby specjalne, dzisiaj nikt tego nie robi – mówi i zaraz, jak na zawołanie wyciąga asy z rękawa składające się na wizję jego prezydentury. Nawiązuje również do konfliktu zbrojnego na Ukrainie i akcentuje, że Polska w obliczu tej sytuacji nie może czuć się bezpiecznie. – Mamy 38 mln ludzi i 100-tysięczną armię. Za czasów Księstwa Warszawskiego liczebność armii była podobna. Trzy-czwarte w naszej armii to żołnierze zawodowi, którzy poszli do wojska myśląc, że wojny nie będzie (sic! śmiech). Wojsko jest po to, aby utrzymywać pokój, ale armia dobrze przygotowana do wojny musi w państwie być. A nasza jest w powijakach i w Polsce kłamstwo jest potworne – wylicza i nawiązuje do sytuacji we wschodniej Ukrainie. – Była sobie niepodległa Ukraina pod rządami wybranego demokratycznie Janukowycza... I któregoś dnia Ameryka wydała 5 miliardów dolarów na jej destabilizację. I zaczęło się..., począwszy od strzelaniny na Majdanie po Donbas... W 1920 roku podczas powstań śląskich rząd Polski nielegalnie wspomagał powstańców, zaklinał się, że to jest nieprawdą, i dzisiaj to samo robi Putin. Wszyscy kłamią, bo na wojnie ofiarą jest prawda, a mordy na Ukrainie są na porządku dziennym. I na wojnie najważniejszą grupą są politycy – zmierza do wskazania na niestabilność bezpieczeństwa Polski, wiedząc że będąc odważnym, kontrowersyjnym, unikającym politycznej poprawności trafi do ludzi młodych, szczególnie tych, którzy niedawno wyjechali z kraju i być może będą chcieli do niego powrócić.
– Odnosi się wrażenie, że w Londynie nie stara się zaszokować, waży słowa. Dotarło do mnie, że będzie mu zależało na tym, żeby rzeczywiście Polska nie została zamieszana w konflikt zbrojny, bo przecież ta wojna jest możliwa, i że wojna o prymat w świecie między USA a Rosją jest możliwa. Dzisiaj w tym celu użyto Ukrainy, ale może też przyjść czas na Polskę. A Korwinowi zależy na tym, żeby dążyć do neutralności w sporze rosyjsko-ukraińskim – powiedział Karol Michalak przeciskając się pod sceną.
„Zagłosuj ze zmianą”
Namawiają pracownicy sztabu wyborczego Korwina, a on sam obiecuje: zniesienie podatku dochodowego oraz podatku od kupna i sprzedaży, skrócenie czasu ochrony patentowej, wprowadzenie stabilności waluty, dekomunizację Polski i oczyszczanie kraju z bandziorów oraz wprowadzenie zmian w ustawie o broni i amunicji w środowiskach strzeleckich. To jego zdaniem zatrzyma Polaków w kraju i spowoduje powrót tych z Anglii. Zdobywa uznanie publiczności szczególne, gdy opowiada się za amnestionowaniem tych, którzy zostali skazani za przekroczenie granic obrony koniecznej, bo w jego opinii nie ma takich granic oraz za tym, że każdy młody człowiek w Polsce musi się nauczyć strzelać, po to, aby w przyszłości mógł bronić swojego domu, czy ochronić swoją rodzinę. – Tylko niewolnik nie może decydować i jemu nie wolno mieć broni. Gdyby w 1939 roku każdy Żyd miał pistolet i umiał się nim posługiwać, to Holokaust wyglądałby inaczej. Natomiast gdyby w budżecie państwa były pieniądze przeznaczone na służby specjalne, to oczyszczanie kraju z bandziorów byłoby prostsze, ale pieniędzy na ten cel się nie przeznacza i służby specjalne muszą kraść na swoje operacje. Jak pieniądze się znajdą, będziemy wymagali – zapewnia.
Jest czas na pytania, las rąk w mig rośnie w górę, na podpisywanie książki, i zdjęcia... Trudno się przebić, tłum otacza Korwina, wydaje się, że już wygrał, że nakłonił do swojej wizji, bo jest przekonany o tym, że mimo, „że nie zaliczy wszystkich kobiet, to i tak spróbować warto”, bo jak „przyjdzie kryzys to i tak przyznają mu rację”. W końcu KorWIN, KorWIN – skanduje jego elektorat.
Tekst i fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.