Brytyjskie podstawówki są przepełnione, a prognozy nie wróżą poprawy. Kilka dni temu upubliczniono dane, z których wynika, że w 2016 roku co drugi samorząd będzie miał problem z brakiem miejsc w szkołach.
Problem jest już znany od dłuższego czasu, a część szkół robi co może, aby powiększyć liczbę miejsc. Powstają dodatkowe sale lekcyjne, adaptowane są najróżniejsze pomieszczenia. Jednak chętnych wciąż przybywa, a miejsc brakuje. Najbardziej w podstawówkach na obrzeżu Londynu, a także w takich miastach jak Leicester, Nottingham, Reading, Bristol czy Peterborough – czyli tam, gdzie obecna jest spora społeczność imigrantów.
To właśnie dlatego coraz więcej rodziców dostaje informację o tym, że ich dziecko nie dostało się do podstawówki pierwszego wyboru i niestety musi uczęszczać do innej, często oddalonej czy słabszej szkoły. Przyczyny problemu też są znane – przede wszystkim boom urodzeniowy, a także imigracja oraz fakt, że część rodzin celowo przeprowadza się w rejony, gdzie ulokowane są najbardziej pożądane szkoły.
Kwestię braku miejsc w szkołach dobrze znają m.in. władze londyńskiego Harrow, gdzie działa kilka bardzo dobrze ocenianych podstawówek. Szacuje się, że we wrześniu zgłosi się do nich o 12 proc. więcej uczniów niż jest miejsc. Mimo że władze od dawna starają się jakoś temu zaradzić, nadal miejsc brakuje.
- Obecny rząd nie przedstawił nam szerokiej strategii rozwiązania problemu. Potrzebne są długofalowe działania, które pozwolą na zapewnienie miejsc wszystkim dzieciom. Wygląda jednak na to, że sprawa będzie priorytetem, ale dopiero dla nowe ekipy rządzącej – mówi rzecznik National Association of Head Teachers.
Rząd Camerona broni się jednak, argumentując, że konserwatyści stworzyli łącznie 400 tys. nowych miejsc w szkołach. – Obecnie mamy do czynienia z mniejszą grupą dzieci, dla których zabrakło miejsc w wybranych szkołach. Warto podkreślić, że od 2010 blisko milion dzieci uczy się w dobrych i bardzo dobrych placówkach osiągających świetne wyniki – mówi rzecznik rządu.
Opozycja przypomina za to, że dzieci uczą się w klasach o dużej liczebności. Liczba początkowych klas w podstawówkach, które przekraczają 30 uczniów w 2010 roku wynosiła 31 tysięcy. Obecnie takich klas jest już 102 tys. – argumentują przedstawiciele Partii Pracy.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk