Najpierw w rozmowach ze służbami socjalnymi, później z prawnikiem przydzielonym z urzędu, aż wreszcie przed sądem, podczas rozpraw, które miały miejsce w marcu i kwietniu. Ta ostatnia decydująca ma się odbyć w sierpniu. Podczas pierwszej sąd nie wyraził zgody na powrót dziecka do rodzinnego domu, wówczas też zdaniem Ewy z ust sędziego padły słowa: „Jeśli mama nic nie zrobiła, na pewno coś zrobił tata, a jeśli tata nic nie zrobić, to na pewno mama”. Matka chłopca stanowczo zaprzecza tym przypuszczeniom. Uznała, że oboje z jego ojcem czują się urażeni, że stali się ofiarami bezpodstawnych oskarżeń. Uważa, że już wydano na nich wyrok, mimo że dotychczas nie przestawiono im żadnych dowodów.
– Podczas rozprawy w marcu mój prawnik poinformował nas o tym, że mogę nie odzyskać syna nawet wtedy, jeśli lekarz będzie miał przypuszczenia, a nie dowody na to, że zrobiliśmy mu krzywdę, i nawet wtedy, gdy policja nam nic nie udowodni. Mam przypuszczenia, że to jest wina lekarzy, że to oni zawinili i zrobili mojemu dziecku krzywdę. To bardzo niesprawiedliwe – podkreśla.
Taka sytuacja stała się kolejnym impulsem, aby dowieść swojej niewinności. Tuż po rozprawie Ewa rozpoczęła batalię w internecie. Zaczęła gromadzić wiedzę, którą drogą powinna podążać. Natrafiła na informacje dotyczące witaminy K podawanej dzieciom domięśniowo zaraz po urodzeniu. Dowiedziała się, że jej niedobór powoduje chorobę krwotoczną, której objawy m.in. wylewy wewnętrzne, udary mózgu, były zbliżone do tych, które stwierdzono u Aleksejsa. Chłopcu, zdaniem jego matki, zastrzyku z zawartością dawki tej witaminy nie podano. Jako dowód Ewa podaje brak wpisu w tzw. „czerwonej książce”, którą posiada każde dziecko na Wyspach. W zdobyciu tej wiedzy Ewie pomogły polskie mamy, z którymi dzieliła się swoją tragedią na forach internetowych.
Nierodzinne święta
Wielkanoc miała być wiosenna, radosna, rodzinna. Była smutna i stresująca... A tuż po niej, 7 kwietnia odbyła się kolejna rozprawa. Jej przebieg był błyskawiczny, ustalono wybór specjalisty, który wystawi ostateczną opinię na temat stanu zdrowia pięciomiesięcznego Aleksejsa. – Opowiedziałam wszystkim o tym co odkryłam, że moje dziecko nie miało podanej witaminy K, miałam również z sobą „czerwoną książkę”, w której brak wpisu, potwierdził moje obawy. Uważamy, że to co spotkało mojego syna, jest wynikiem fatalnego błędu lekarzy – powiedziała Wasilewska, zapowiadając, że już wkrótce oboje z ojcem dziecka zostaną poddani psychotestowi. Tymczasem nie opuszcza żadnego spotkania z synem, dokumentując jego przebieg, dowodem mają być zdjęcia i filmy. Wciąż nie traci wiary, że sierpień przyniesie im nie tylko sprawiedliwość i zwycięstwo w odzyskaniu syna, ale także ukojenie i spokój, ponieważ cierpienie psychiczne w wyniku odebrania dziecka, jest zdaniem Ewy czymś trudnym do wyrażenia słowami. Dla niej każdy dzień bez Aleksejsa jest dniem straconym, dniem pełnym bólu i rozpaczy. - Tylko po co to musiało się stać? – pyta siebie i nie potrafi znaleźć odpowiedzi. Miejmy nadzieję, że kiedyś ją otrzyma.
Tekst: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Fot. Archiwum Ewa Wasilewska