– To było takie romantyczne, że od razu się w nim zakochałam – wspomina Sally. Ich miłości nie przeszkodził fakt, że on pochodził z zamożnej, a ona z ubogiej rodziny. Sześć lat byli narzeczeństwem, dopiero tuż przed wybuchem II wojny światowej zdecydowali się na ślub. Niedługo potem Joseph został powołany do wojska i walczył w Afryce Północnej. Z żoną nie widział się sześć lat, ale utrzymywali kontakt, regularnie wysyłając do siebie listy miłosne. Kiedy w 1945 r. znowu się spotkali, Sally ledwo poznała męża, gdyż ten całkowicie wyłysiał. Od tego czasu byli już nierozłączni. Do dziś mieszkają w Oldham, mają 2 dzieci, 2 wnucząt i prawnuczkę.
Ich córka Wyn (68 lat) w wywiadzie dla „Daily Mail” stwierdziła. – Rodzice bardzo się starają, żeby pielęgnować swój związek, ale nie zawsze jest idealnie. Mama denerwuje się, kiedy tata niespodziewanie zasypia, co czasem kończy się tym, że rzuca w niego butem. Natomiast tatę irytuje niecierpliwość mamy.
– Ludzie zawsze mają ze sobą sprzeczki, nam też się to zdarza. Chodzi o to, żeby nie dusić w sobie złości i urazy – podkreśla 100-latka.
Gazeta i róża
Żyją wspólnie po kilkadziesiąt lat, są ze sobą na dobre i na złe. Nierzadko do grobowej deski. I to dosłownie. Tak było w przypadku mieszkających w Ashton-under-Lyne George’a i Dorothy Doughty, którzy odeszli do wieczności w czerwcu ubiegłego roku – tego samego dnia, po 68 latach wspólnego pożycia. W oczach rodziny i znajomych uchodzili za doskonałą parę, podobno w okresie małżeństwa nigdy nie spędzili dnia osobno.
Kiedy 91-letni George zachorował na infekcję klatki piersiowej i został przewieziony do szpitala, jego o rok starsza żona nagle zmarła. Jej mąż wyzionął ducha kilka godzin później.
– Wielu ludzi mówi nam, że pocieszający jest fakt, iż byli razem do samego końca. Nie wiedzieli o swojej śmierci, co pozwoliło im zaoszczędzić dodatkowego stresu – mówił po pogrzebie syn zmarłych Paul.
George był drugim mężem Dorothy. Jej pierwszy wybranek, Victor, zginął w czasie II wojny światowej, po czterech miesiącach małżeństwa. Niedługo potem kobieta poznała George’a. Obaj mężczyźni dobrze się znali – uczyli się razem w szkole w Somerset, a potem służyli w tym samym pułku w brytyjskiej armii. Po śmierci kolegi jego towarzysz napisał do młodej wdowy list z wyrazami współczucia, po czym odwiedził ją w Manchesterze. Na stacji kolejowej jako znak rozpoznawczy on trzymał gazetę, a ona różę. Szybko zapałali do siebie sympatią, która niebawem przerodziła się w miłość. Pobrali się w 1946 r. – owocem ich związku było 2 synów. Doczekali się też 5 wnucząt i 2 prawnuczek. Podczas pogrzebu na trumnach, które ustawiono obok siebie, na jednej położono gazetę (Dorothy), a na drugiej różę (George).
Do końca nierozłączni byli również Arthur (89) i Mary (88) Tear. Na kilka dni przed 66. rocznicą ślubu ciała małżonków znaleziono w domu, w którym mieszkali. W ostatnim okresie kobieta cierpiała na pogłębiającą się demencję, a mąż nie odstępował jej na krok. Opiekował się żoną w domu, codziennie razem wychodzili na spacer.
Para pobrała się w 1948 r. w Rutherglen w hrabstwie Lanarkshire. Najpierw mieszkali na wyspie Great Cumbrae, a potem, w latach 80. ubiegłego wieku, przeprowadzili się do Millport. On z zawodu był lekarzem rodzinnym, ona nauczycielką w szkole podstawowej.
W specjalnym, pośmiertnym oświadczeniu ich najbliżsi napisali: „Byli oddaną sobie parą od dnia ślubu aż do końca. Będzie nam ich bardzo brakowało”.
Piotr Gulbicki, Cooltura
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.