MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

27/02/2015 13:16:00

"Miłość" brytyjsko-francuska

– Jak Francuz popełnia samobójstwo? – Strzelając 15 centymetrów ponad własną głową. Tylko tak może trafić prosto w swój kompleks wyższości.


Azincourt – angielski Grunwald

W wydanej kilka lat temu książce Bernarda Cornwella, która nosi tytuł „Pieśń Łuków. Azincourt” i traktuje o bitwie z 1415 r., dla Anglików znaczącej mniej więcej tyle co Grunwald dla Polaków – z tą tylko różnicą, że rolę Krzyżaków wzięli na siebie – jakżeby mogło być inaczej – Francuzi, jeden z głównych bohaterów powieści Sir John Cornweil tak zagrzewa do boju swoich łuczników: „To dlatego, że Bóg ma głowę na karku i wie, że popełnił błąd, stwarzając Francuzów, teraz posyła nas do Francji, abyśmy ten błąd naprawili! Jesteśmy narzędziem Boga i skończymy z tym diabelskim pomiotem!”.

Samo Azincourt należy do najchętniej wspominanych przez Anglików historycznych wydarzeń. Nie dość bowiem, że wygrali, to zwycięstwo przyszło w wyjątkowych okolicznościach. Bitwa rozegrała się na ziemi wroga, siły angielskie były znacznie mniejsze, a o wyniku zdecydowała ogromna sprawność łuczników, którzy wywodzili się z prostego ludu Anglii i w trakcie bitwy (doszło tam do rzezi jeńców) zabili niemal połowę ogólnej liczby męskiej części francuskiej szlachty. Pod Azincourt zaginął też słynny sztandar bojowy królów Francji – Oriflamme. Niewiele brakło nawet do tego, by Henrykowi V udało się stworzyć poteżną monarchię angielsko-francuską. To się jednak nie udało, bo 7 lat później umarł na czerwonkę.

W kontekście późniejszych wzajemnych relacji istotne jest jednak przede wszystkim to, że Azincourt był wstępem do wojny, która rozegrała się 15 lat później. W jej trakcie Anglicy m.in. zajęli Paryż oraz schwytali, skazali za herezję i spalili na stosie ustawionym w Rouen Joannę d’Arc.

O ile zaczęta pod Hastings okupacja była tym historycznym wydarzeniem, które zapoczątkowało niechęć Anglików do Francuzów, to stos rozpalony dla Dziewicy Orleańskiej – ta później stała się symbolem odrodzenia narodowego, a także nieoficjalną świętą patronką Francji – stoi za rozwojem tej żywionej przez Francuzów wobec Anglików.

Odważny jak Francuz?

Wydarzenia sprzed 1000 i 600 lat nie tłumaczą oczywiście tego, co działo się później. Choćby dlatego, że już nawet samo uważanie Normanów za Francuzów można podać w wątpliwość, ale też z wielu innych powodów. Trzeba im jednak oddać to, że tłumaczą, w jaki sposób skomplikowane sąsiedzkie relacje przybrały taki, a nie inny kształt i na dobre zadomowiły się w kulturze, tworząc stereotypy i każąc spoglądać na sąsiadów z dużą podejrzliwością. A bliskość granic – no bo z kim jak nie z sąsiadami walczyć, gdy w grę nie wchodzą podróże nie tylko lotnicze, ale nawet dalekomorskie – doprowadziła do tego, że w sumie rozegrało się 35 wojen angielsko-francuskich, których wprawdzie niemal nikt już jednak nie pamięta, ale dobrze na stosunki wpływać nie mogły. Przez lata zebrało się zresztą wiele innych powodów do wzajemnej niechęci.

„Telegraphowi” tylko współczesnych udało się wyliczyć aż 30. I to jedynie ze strony Anglików, bo Francuzi – wiadomo – mają swoje. Wśród tych angielskich są m.in. takie: bo nie potrafią grać w rugby i zawsze z nimi wygrywamy; bo Napoleon był agresywny; bo uprawiają seks częściej niż my; bo mają fatalną obsługę klienta, a „syndrom paryski” jest medycznie uznaną formą depresji, która w stolicy Francji dopada turystów narażonych na – patrz początek zdania – fatalną obsługę klienta i powszechną niechęć; bo nie mają poczucia humoru (mówił o tym nawet Gerard Depardieu, a kto może wiedzieć lepiej); bo kantują na winie i algierskie sprzedają jako francuskie; bo mają najlepszą publiczną opiekę zdrowotną na świecie; bo nie zmieniają bielizny; bo sikają na chodniki itd.

Z kolei lista powodów, dla których Francuzi nie lubią Anglików (to „Financial Times”), jest taka: bo wygrywają z nami w rugby (patrz pozycja 1. na poprzedniej liście); bo ich jedzenie to zbrodnia popełniana na kuchni; bo zabili Joannę d’Arc i Napoleona (sic!); bo kupują francuskie zamki; bo angielski stał się ważniejszy niż francuski, a francuski jest ładniejszy itd.

Ostatnio jednak stosunki ulegają ociepleniu. Być może dlatego, że przez ostatnie 200 lat jedni i drudzy częściej biją się razem przeciwko Niemcom niż ze sobą. Ten sojusz też odbija się na wzajemnym postrzeganiu. Zwłaszcza jeśli chodzi o wyobrażenia na temat siły francuskiego oręża i noszących go ludzi. – Ilu Francuzów trzeba, by obronić Paryż? – pytają Anglicy i odpowiadają. – Nie wiadomo. Nigdy tego nie próbowano.

Tomasz Borejza, Cooltura

Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska