Czy miała Pani problem ze znalezieniem źródeł do swojej książki?
– Kiedy pojechałam do Warszawy, aby rozpocząć badania, zgodnie ze wszystkimi książkami, które czytałam, nie ma zbyt wielu śladów pozostałych po procesach o uprawianie czarów. Potem nagle okazało się, że znalazłam ich ponad 800! Dlatego postanowiłam skupić się wyłącznie na Wielkopolsce, gdzie według zebranych przeze mnie informacji było ich 220. Nie wszystkie procesy zostały opisane, mogę tylko powiedzieć, że jest to wyłącznie wycinek. Oczywiście wiele archiwaliów zostało zniszczonych podczas okupacji niemieckiej i sowieckiej. Dlatego też w Poznaniu jako części Wartegau zachowało się wiele unikatowych dokumentów, w tym nieprawdopodobna kartoteka Himmlera.
Nad czym obecnie Pani pracuje?
– Nad powieściową trylogią luźno osadzoną w Polsce, opartą na mojej wiedzy na temat procesów o uprawianie czarów. Cudownie jest pisać bez przypisów!
Co Pani myśli na temat Polski, jako osoba, która ma zarówno polskie, jak i angielskie korzenie?
– Mieszkałam przez dwa lata w Krakowie i dwa lata w Warszawie, a także dużo jeździłam po Polsce, aby odwiedzić rodzinę, podróżowałam z profesorem Daviesem, również moje badania z naturalnych powodów wymagały wyjazdów. Zwiedziłam Gdańsk śladami „Solidarności” i byłam bardzo wzruszona wizytą w stoczni, a także pięknem tego miasta. Bardzo podobało mi Gniezno, kolebka Kościoła w Polsce. Natomiast szczególnym miejscem dla mnie na zawsze pozostaną Żarki, ponieważ tam swoje dzieciństwo spędzili moi przodkowie, a poza tym lubię polską wieś. Mam dużo wspaniałych doświadczeń, jeżeli chodzi o Polskę. Spotkałam tu mnóstwo cudownych ludzi i byłam zawsze wspierana przez moją rodzinę. Jestem też bardzo poruszona trudną historią tego kraju, represjami, z którymi obywatele rzeczpospolitej Obojga Narodów musieli się zmagać oraz ich walecznym duchem.
Gdzie nauczyła się Pani mówić po polsku?
– Na School of Slavonic and East European Studies, gdzie uczyli mnie m.in. prof Davies, prof. Stanisław Eile i Bolesław Mazur. Ponadto czytałam akta procesów w polskich archiwach, co również wiele mi dało. Pewnego razu, jak jechałam autobusem zauważyłam mężczyznę, który zaoferował miejsce kobiecie, która była „brzemienna”. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest to bardzo stare słowo, którego mało kto obecnie używa. Mimo to ja je zrozumiałam – oczywiście nauczyłam się tego z akt.
Jest Pani byłą studentką prof. Daviesa. Jaki on jest, jako nauczyciel?
– Prof. Davies, tak jak jego żona dr Maria Davies, jest niezwykłą, inspirującą osobą. Pracowałam z nim podczas badań nad Powstaniem Warszawskim i mogę się pochwalić tym, że byłam jego długoletnią asystentką. Nauczyłam się od niego bardzo dużo na temat historii Polski i dużo mu zawdzięczam jako pisarka. Podczas jednego z spotkań w Ambasadzie RP w Londynie wręczyłam mu egzemplarz „Witches…” I to było niezapomniane uczcie móc zadedykować tę książkę jemu i pani Marii. Natomiast on opowiedział, że porozmawia z przedstawicielami Wydawnictwa Znak o przetłumaczeniu i opublikowaniu mojej książki w języku polskim! Ponieważ obecnie jest dostępna wyłącznie po angielsku.
Czy ogląda Pani współczesne horrory? Czy przedstawiany w nich wizerunek wiedźm ma jakikolwiek związek z rzeczywistością?
– Raczej nie oglądam takich filmów, nie jestem ich fanem. Za to w czasie prac nad książką słyszałam wiele bzdur na ten temat. Może powinnam była moją książkę zatytułować „Witchcraft – dispelling the myths” (tłum. „Czarownice – obalając mity”).
Lubi Pani koty? Zwłaszcza ten czarne, stanowiące atrybut czarownicy?
– Kocham koty, zwłaszcza czarne. Ciekawe, że akurat czarne koty są najrzadziej przygarniane lub adoptowane. Jest nawet obchodzony Dzień Ochrony Czarnego Kota, święto obchodzone w okolicach Halloween. Ja uważam, że to niesamowite, bo dla mnie właśnie one są najpiękniejsze.
rozmawiała Magdalena Grzymkowska
fot. Duncan Robertson