Kawczynski podkreśla, że znikoma liczba Polaków, mniejsza niż jakiejkolwiek innej mniejszości na mieszkającej na Wyspach Brytyjskich, żyje wyłącznie z zasiłków oferowanych przez brytyjski system socjalny. Przekonuje, że Polacy nie powinni obawiać się zmian proponowanych przez Camerona dotyczących imigracji.
PAP: Czy imigranci z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polacy, to tak duży problem dla Wielkiej Brytanii, że premier David Cameron potrzebuje specjalnego doradcy w ich sprawie?
Daniel Kawczynski: W Wielkiej Brytanii żyje blisko milion Polaków, pracują tutaj, płacą podatki i są bardzo ważni dla naszego kraju. Premier Cameron chce im pokazać, że szanujemy ich, ich sprawy są dla brytyjskiego rządu ważne i chcemy sprawić, aby czuli się tutaj mile widziani.
PAP: Jednak ostatnie propozycje Camerona są postrzegane przez wiele osób, nie tylko w Polsce, jako wymierzone w imigrantów.
D.K.: Istnieją obawy związane z tym, że duży napływ imigrantów do Wielkiej Brytanii prowadzi do wzrostu popularności partii takich jak UKIP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa), które postulują wyjście naszego kraju z Unii Europejskiej. Moim zdaniem w interesie Wielkiej Brytanii jest jednak pozostanie w UE, a tym samym w sferze swobodnego przepływu osób.
Poza Wielką Brytanią, w pozostałych krajach UE, żyją około dwa miliony Brytyjczyków. Chcemy to podkreślić i uświadomić Brytyjczykom. Chcemy im powiedzieć, że rozumiemy ich obawy dotyczące napływu imigrantów, ale nie można zapominać, że dwa miliony naszych obywateli zdecydowało się opuścić Wielką Brytanię i pracować w innych krajach UE.
PAP: Nie zmienia to jednak faktu, że jednocześnie brytyjski rząd chce ograniczyć napływ imigrantów, do tego sprowadzają się propozycje premiera Camerona.
D.K.: Są różne punkty widzenia na tę kwestię. Jeden to taki, że bardzo wiele osób z krajów Europy Środkowej i Wschodniej przyjechało do Wielkiej Brytanii w krótkim okresie czasu. Są takie miejsca jak na przykład Boston, w hrabstwie Lincolnshire, gdzie jest niezwykle duża liczba Polaków. Polacy mają bardzo dobre relacje z Brytyjczykami, ale nagły przyjazd jakiejkolwiek mniejszości do małej miejscowości typu Boston, może się wiązać z różnymi komplikacjami, chociażby pewnym obciążeniem dla lokalnych szkół i szpitali.
Jeśli nagle tak wielu obcokrajowców przyjeżdża do twojego kraju, a ty zwyczajnie nie ma masz wystarczającej liczby szkół, szpitali, to całkiem normalne, że pojawiają się obawy. Wystarczy wyobrazić sobie podobna sytuację w którymś z polskich miast.
Obecnie nas rząd zamierza zmienić reguły, tak by imigranci musieli poczekać, popracować w naszym kraju, zanim będą mogli skorzystać z zapomóg. Polacy dosłownie w paru procentach żyją wyłącznie na zasiłkach, to mniej niż jakakolwiek inna mniejszość, dlatego nie powinni się tych zmian obawiać. Wręcz odwrotnie, ja w Polakach widzę konserwatywnych sojuszników, którym zależy, by nasz system doceniał pracę, a nie rozdawał zasiłki tym, którzy pracować nie chcą.
Oczywiście, że rząd Wielkiej Brytanii uznaje swobodny przepływ osób za ważną wartość. Staramy się wytłumaczyć naszym obywatelom, że należy cały czas mieć na uwadze, że także spora grupa Brytyjczyków migruje do innych krajów Unii. Tłumaczymy im też, że większość osób, które przybywają do Wielkiej Brytanii, przybywają tu po to, by pracować i płacić podatki, a nie wykorzystywać nasz system socjalny.
PAP: Premier Cameron w przeszłości miał bardziej wyrozumiałe podejście do imigrantów. Czy obecne zaostrzenie stanowiska to nie odpowiedź na sukcesy antyimigranckiej UKIP, zarówno wyborach do PE jak i w wyborach lokalnych w Wielkiej Brytanii?
D.K.: Sukces UKIP był możliwy tylko dlatego, że jest wielu ludzi w tym kraju, którzy mają obawy dotyczące imigracji. Premier Cameron zapowiada zmiany nie w reakcji na sukces UKIP, ale właśnie w reakcji na te obawy Brytyjczyków. To, że UKIP dostaje około 15 proc. w sondażach poparcia, oznacza, że Brytyjczycy są po prostu zmartwieni i zaniepokojeni niekontrolowaną skalą imigracji.
Premier próbuje powiedzieć Brytyjczykom, że rozumie ich obawy. Mamy też obowiązek, by wyjaśniać brytyjskim obywatelom, że wielu imigrantów przyjeżdża do naszego kraju, aby wnosić wkład do naszych społeczności lokalnych. Jednak z drugiej strony nie możemy ignorować niepokoju wielu Brytyjczyków, jeśli chodzi o imigrację.
PAP: Ale może to nie imigranci są problemem, ale zbyt hojny i podatny na nadużycia brytyjski system socjalny.
D.K.: To nieprawda, że imigranci są kozłem ofiarnym, na którego zrzuca się całe zło i obarcza winą za wszystkie nieprawidłowości dotyczące funkcjonowania brytyjskiego systemu socjalnego. Priorytetem dla tego systemu są lokalne społeczności. W Wielkiej Brytanii żyje wielu ludzi, którzy latami czekają na dom, mieszkanie socjalne i nie mogą go otrzymać. To zrozumiałe, że czują się zaniepokojeni, gdy widzą obcokrajowców, którzy dostają te mieszkania, podczas gdy oni w dalszym ciągu czekają.