MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

16/01/2015 09:04:00

J-Sonics - mocny groove i dobre melodie!

J-Sonics - mocny groove i dobre melodie!Mike Flynn to lider i basista jazzowej supergrupy J-SONICS, której zeszłoroczny koncert w Jazz Café POSK został owacyjnie przyjęty przez rozgrzaną pulsującymi rytmami i porywającymi solówkami publiczność. W sobotę, 17 stycznia, muzycy powrócą na scenę Café POSK, aby zaprezentować swój nowy program. Z artystą, specjalnie dla „Cooltury”, rozmawia Tomasz Furmanek.
Mike, czy możesz przedstawić się w kilku słowach i opowiedzieć o genezie twojej grupy J-Sonics?

- Zacząłem grać na basie, kiedy miałem 12 lat, i w zasadzie jestem niemalże samoukiem. 10 lat temu przeprowadziłem się z Brighton do Brixton w Londynie. Pomimo że grałem na basie już jakiś czas, dopiero w Londynie naprawdę „rozwinąłem skrzydła”, mając możliwość grania u boku najlepszych jazzmanów. Muzyków, z którymi gram obecnie w J-Sonics, poznałem właśnie tu, w Brixton, na lokalnych jam sessions, podczas których zaprzyjaźniliśmy się ze sobą. Clement Regert, francuski gitarzysta z J-Sonics, przyjechał do Londynu mniej więcej w tym samym czasie co ja. Przez kilka lat graliśmy w różnych zespołach: funkowych, world music, a nawet rockowych – ale równocześnie zawsze kochałem jazz, więc J-Sonics jest swojego rodzaju wypadkową wszystkich stylów, które w muzyce uwielbiam. Usłyszycie w naszym graniu sporo funku, trochę rocka, odrobinę dubu, a także brazylijskie i afrykańskie rytmy. Nasza grupa to zarówno piorunująca mieszanka stylistyczna, jak i tygiel, w którym mieszają się nasze osobowości! Przed J-Sonics zawsze byłem częścią projektów i grup prowadzonych przez innych muzyków, lecz jakieś 2 lata temu poczułem, że tak naprawdę chciałbym stworzyć coś własnego, prowadzić swój własny zespół, tak więc założyłem J-Sonics i z pomocą saksofonisty Matta Telfera zadebiutowaliśmy w The Spice of Life podczas London Jazz Festival 2012!

Czy gitara basowa była pierwszym instrumentem, który cię zafascynował, i jacy basiści wywarli na ciebie największy wpływ?

- Zawsze kochałem gitarę basową, chociaż na początku, kiedy miałem 7 lat, brałem lekcje fortepianu i nauczyłem się czytać nuty… Zawsze uważałem, że bas jest bardzo ważnym instrumentem. To nie tylko groove i rytm, ale także melodia! Doskonały basista potrafi odmienić każdy zespół… Byłem zapatrzony, a w zasadzie zasłuchany w takich artystów, jak Jaco Pastorious, Victor Wooten. Uwielbiam też Stanleya Clarke’a, jednak największy wpływ wywarli na mnie Jaco Pastorious i Victor Wooten, dzięki nim ukształtował się mój sposób grania na instrumencie. Jeżeli ktoś posłucha którejś z moich kompozycji, jakie wykonujemy, np. kawałka zatytułowanego „Push”, to szybko zorientuje się, że chodzi mi o naprawdę mocny groove i równocześnie o dobrą melodię – obydwie te rzeczy definiują to, co naprawdę kocham w muzyce.

J-Sonics to swego rodzaju supergrupa jazzowa, złożona z wielu indywidualności…

- Każdy z muzyków w J-Sonics jest indywidualnością i wybitnie utalentowanym instrumentalistą! Saksofonista Matt Telfer jest dobrze znany na londyńskiej scenie jazzowej, ma fenomenalne brzmienie, trębacz Andy Davies w każdą środę gra w Ronnie Scott’s ze swoim zespołem i jest po prostu wybitnym i charyzmatycznym instrumentalistą, moim zdaniem jednym z najlepszych! Węgierski perkusista Gabor Dornyei to jeden z najlepszych muzyków w swoim kraju, który zaczął robić międzynarodową karierę, perkusista o niezwykłej technice i niesamowitej wyobraźni rytmicznej. Clement Regert, który ma swój własny zespół Wild Card, to fantastyczny kompozytor i niezwykle utalentowany gitarzysta. Jest też oczywiście grający na wielu instrumentach Jon Newey! Poza tym, że gramy razem, Jon pracuje ze mną w „Jazzwise”. To bardzo doświadczony perkusista, prawdziwa legenda, ma za sobą długą karierę muzyka, rozpoczątą jeszcze w latach 70. Gra na kongach w sposób niezrównany, wnosi do zespołu dużo energii swoją ekscytującą grą! Każdy jest mocną indywidualnością i wirtuozem swojego instrumentu, ale fajne jest to, że naprawdę dobrze nam się razem pracuje i lubimy się też poza sceną.

Silne osobowości, wybitni instrumentaliści, a jednak jako zespół stawiacie na wspólne brzmienie…

- Chodzi też o to, że nie rywalizujemy ze sobą w zespole, nie ścigamy się, kto zagra lepszą solówkę, chcemy grać razem i robić to tak dobrze, jak to tylko możliwe. Jeśli zbierzesz razem doskonałych muzyków w celu wspólnego grania, nie chodzi przecież o to, żeby mówić im, co mają robić, dajesz im po prostu możliwość zagrania ze sobą – i to w pewnym sensie jest pomysł i idea naszego zespołu. Każdy nasz koncert to nowa możliwość improwizowania, nowa energia. Energia, która powstała podczas naszego pierwszego koncertu w Café POSK, to było coś naprawdę nowego, ten koncert był niemalże punktem zwrotnym dla nas. Świetna sala, doskonała atmosfera – to wszystko razem wydobyło z nas to, co najlepsze!



Co jest dla was najważniejsze w waszej muzyce i w waszym podejściu do muzyki w ogóle?

- Nasz bardzo dobry przyjaciel i doskonały kolega Chris Phillips, który jest DJ-em w stacji radiowej JazzFm, określił nas jako „groove jazz o napędzie rakietowym”. Moim zdaniem chciał przez to powiedzieć, że uwielbiamy groove – który, nota bene, wydaje się niemalże niedoceniany w obecnej chwili… Wiele osób skupia się na intelektulanej zawartości muzyki, na przesadnie skomplikowanych koncepcjach harmonicznych czy rytmicznych… Mam wrażenie, że mamy mnóstwo niesamowitych muzyków dookoła, grają doskonale, ale kiedy słuchasz ich jako zespołu, to groove jest jakoś… słaby. Wydaje się wręcz, że wibracja zespołowego grania jest dla nich sprawą drugorzędną w porównaniu z tym, jak skomplikowane solo może zagrać każdy z nich. Nie chcielibyśmy, aby tego typu zjawisko dotyczylo J-Sonics. Chodzi też przecież o czucie, uczucie. Muszę przyznać, że między muzykami w zespole jest niezła „chemia”. Nasze koncerty gramy zawsze w tym samym składzie, to prawdziwy zespół. Robimy to, co robimy, ponieważ to kochamy. Można też grać prosto – co nie oznacza nudno – ale każdy dźwięk ma swoje znaczenie, liczy się. Ważne też jest, żeby była w tym odrobina ekscytacji, spełnienia, emocji… Wszyscy znamy ten rodzaj muzyków, którzy są technicznie doskonali, potrafią zagrać perfekcyjnie praktycznie wszystko, ale jakoś, jeżeli nie grają tego z sercem i duszą, nie czujesz tego… Wielokrotnie słyszeliśmy, że nasza energia porywa publiczność – naprawdę wspaniale to usłyszeć i cieszy nas to przeogromnie, ale wiemy, że wkładamy serce w to, co gramy i kiedy gramy.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska