MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

15/01/2015 10:32:00

Tadeusz Konwicki - artysta, który kształtował pokolenia

Człowiek o wielkiej przenikliwości, szlachetny, mądry; ten, który uczył, jak być wiernym sobie, który kształtował pokolenia - tak wspominany jest Tadeusz Konwicki. Wybitny pisarz i reżyser, autor "Małej Apokalipsy" i "Ostatniego dnia lata", który zmarł 7 stycznia, zostanie pochowany dzisiaj na warszawskich Powązkach.


Do "Małej Apokalipsy"

W 1963 r. ukazał się "Sennik współczesny", jedna z najważniejszych książek polskiej literatury powojennej, szkatułkowa opowieść o przeżyciach pokolenia dojrzewającego w czasie wojny i próbującego się znaleźć w czasach powojennych. Trzy lata później, w 1966 r., Konwicki rzucił legitymację partyjną po usunięciu z PZPR Leszka Kołakowskiego. Rok później ukazało się "Wniebowstąpienie" - rozchwytywana przez czytelników powieść, uznana przez władze za "wypadek przy pracy" cenzorów. To także panorama losów pokolenia, które wchodziło w życie po wojnie, podobnie kolejna książka "Nic albo nic".

"Kalendarz i klepsydra" (1976) napisany w formie para-dziennika, jest zbiorem obserwacji, anegdot, wspomnień, relacji z podróży, portretów przyjaciół m.in. Słonimskiego, Dygata, Holoubka, Łapickiego oraz sławnego kota Iwana. "Kalendarz..." wyszedł nakładem Czytelnika, ale "Kompleks polski" (1977) już trafił do drugiego obiegu, podobnie jak "Mała Apokalipsa" (1979), najsłynniejsza powieść Konwickiego, obraz gospodarczego, politycznego i obyczajowego rozkładu PRL-u końca dekady Gierkowskiej, ale także rozrachunek z PRL-owską opozycją.

Pożegnanie z twórczością

Po 1976 r. Konwicki publikował w wydawnictwach II obiegu. W 1982 r. był współautorem apelu intelektualistów, będącego protestem przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Karnawałowi Solidarności Konwicki przyglądał się sceptycznym okiem. W książce "Lawina i kamienie" wspomina, że po doświadczeniach młodości nie kusiły go już żadne ideologie, także ta solidarnościowa. Bohater "Rzeki podziemnej, podziemnych ptaków" - powieści o grudniu 1981 roku, zauważał: - Kłopoty to się dopiero zaczną, jak odzyskamy niepodległość.

Dyskusje wywoływała każda kolejna książka Konwickiego. "Pamflet na siebie" (1995) był pożegnaniem artysty z pisaniem. W telewizyjnej wypowiedzi dla Stanisława Beresia Konwicki, opowiadając o tej książce, przedstawiał ją jako zamknięcie swojej kariery pisarskiej: - Nieoczekiwanie dopadła mnie starość. Jestem znudzony i zniechęcony. (...) Czuję, że w ogóle niepotrzebnie pisałem i że z ulgą odłożyłem pióro (chyba na zawsze) - przyznał.

Tadeusz Konwicki zmarł w 7 stycznia wieczorem w swoim warszawskim mieszkaniu. Miał 88 lat.

Konwicki we wspomnieniach

- Był jednym z najgenialniejszych diagnostów niepokojów, lęków, sprzeniewierzeń epoki PRL. Czułym i ciepłym człowiekiem - tak wspominał go aktor Olgierd Łukaszewicz.

Pisarz Janusz Głowacki podkreślił, mówiąc o Konwickim: - Był dla mnie kimś szalenie bliskim i ważnym, wychowywałem się na jego książkach.

Głowacki przypomniał, że Konwicki mieszkał w Warszawie w malutkim mieszkaniu tuż obok Nowego Światu. - Kiedy się wychodziło na balkon, widać było Pałac Kultury, któremu wystawił przerażający pomnik w powieści "Wniebowstąpienie". Konwicki jako twórca "łączył absurd z realizmem, szyderstwo z sentymentalizmem" - mówił Głowacki.

- Ostatnio był bardzo samotny. Na szczęście przyjechała jego córka, która się nim zajmowała, ale zawsze koło niego było pełno duchów. Duchy z przeszłości, z jego Wileńszczyzny, z jego akowskiej partyzantki, gdy był młodym chłopcem - opowiadał Głowacki. - Tadeusz Konwicki prowadził kiedyś stolik w "Czytelniku", przy którym także przesiadywałem. Zaczynał mieć wszystkiego dosyć, był coraz bardziej zniechęcony, źle się czuł. Przemykał się ulicami. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że napisze jakąś wspaniałą książkę. Ale już jej nie zdążył, czy nie chciał, napisać. Syn Gustawa Holoubka, Jan Holoubek, nakręcił film, w którym Gustaw i Konwicki spacerują po lesie i rozmawiają. W pewnym momencie Konwicki mówi: "nie było nas, był las. Nie będzie nas, będzie las". I ten las został, a on odszedł.

Andrzej Wajda wspominał: - Miałem szczęście pracować z Konwickim podczas ekranizacji jego powieści "Kronika wypadków miłosnych". On pojawił się w tym filmie, "zagrał" byłoby tutaj złym słowem. Pojawił się, jako postać, która przychodzi znikąd i znika w nicości. To była jedna z najbardziej dojmujących przygód w moim długim filmowym życiu.

Joanna Poros, Polska Agencja Prasowa
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

     
    Linki sponsorowane
    Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

    Komentarze

    Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

    Reklama

    dodaj reklamę »Boksy reklamowe

    Najczęściej czytane artykuły

          Ogłoszenia

          Reklama


           
          • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
          • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
          • Tel: 0 32 73 90 600 Polska