Nigdy nie bawiłem się w postanowienia noworoczne. Może dlatego, że nie mam zbyt wielu nałogów. Od kilku lat przy okazji wymiany kalendarza param się inną rozrywką. Robię sobie mianowicie przegląd hipotetycznych katastrof, które mogą zmienić oblicze ziemi do niepoznania. Taka tam zabawa w proroka zagłady. Wbrew optymistycznym słowom smutnej piosenki, suponującym, że „naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie się nic aż do końca”, sądzę, że dzieje się naprawdę sporo, a przed końcem to już w ogóle będzie niezły cyrk. To co, pokusimy się o małą przeglądówkę potencjalnych przyszłorocznych (lub, miejmy nadzieję, bardziej odległych w czasie) fakapów, które mogą nieco zreorganizować nasz grajdołek? No to lecimy.
1. Wojna
Wariant najoczywistszy. Zadłużenie największych potęg świata, i w ogóle prawie wszystkich państw, wobec finansowej międzynarodówki już dawno przebiło sufit. Coraz więcej tzw. ekspertów wskazuje na analogie między obecną kondycją systemu finansowego a sytuacją ekonomiczną świata w przededniu pierwszej i drugiej wojny światowej. Wydaje się, że do resetu dojść musi, pytanie tylko, czy musi on przybrać postać wojny? Za prawdopodobieństwem takiego rozwoju wydarzeń przemawia inny czynnik: przeludnienie. Elity od dawna sugerują konieczność redukcji pogłowia ludzkiego. Vide: raport Klubu Rzymskiego lub Georgia Guidestones, czyli dekalog na „Nową Erę” wyryty w kilku językach na granitowych tablicach tajemniczego monumentu w stanie Georgia, którego pierwsze przykazanie zaleca utrzymanie populacji homo sapiens w liczebności do 500 milionów. Inna ważna kwestia: automatyzacja pracy. Niebawem roboty wyręczą ludzi w większości funkcji produkcyjnych i usługowych. Co zrobić z tabunami bezrobotnych?
2. Epidemie i pandemie
Regularny cyrk na kółkach. Na razie największą karierę w tym show-businessie robią odmiany grypy: świńska, ptasia i ich mutacje. Jednak ostatni krzyk mody to wirus Ebola. Przy okazji każdej tego typu nowinki na tyłach mediów mainstreamowych i w głównym nurcie mediów drugiego nurtu pojawiają się doniesienia rodem z thrillerów spiskowych na temat amerykańskich laboratoriów wojskowych w Afryce, skandali korupcyjnych z Big Pharma w tle, dziwnych eksperymentów medycznych, skażonych szczepionek itp. niesamowitości. Jakby się dobrze przyjrzeć sprawie, mogłoby się okazać, że większość najgroźniejszych wirusów i bakcylów buszujących po ziemi to jakieś „reperkusje” – no bo przecież nie zamierzone następstwa, prawda? – eksperymentów z bronią biologiczną. Miejmy nadzieję, że do powtórki z czarnego moru lub grypy hiszpanki rychło nie dojdzie, ale na wszelki wypadek zawsze miejcie pod ręką spore zapasy czosnku i ciepło się ubierajcie.
3. Ostateczny krach finansowy
Tak jak w p. 1. Nie musi wiązać się z wojną, ale niewątpliwie stanowi z nią dobraną parę. Globalny krach finansowy oznaczałby masową panikę, upadek walut, hiperinflację, chaos polityczny, gospodarczy i społeczny. Oczywiście nie ma jednego linearnego scenariusza ekonomicznej rozwałki (tzn. w ramach naszej spekulatywnej zabawy, bo gdzieś w szufladach Pentagonu zapewne istnieje „optymalny” plan rozwoju wydarzeń). Pewnikiem jednak, co – miejmy nadzieję – nie oznacza, że zapomnimy o dobrych obyczajach i przeistoczymy się w kanibali. Niemniej na wypadek niepomyślnego obrotu sytuacji przydadzą się zapasy prowiantu (konserwy, fasola, beef jerky), broni palnej i amunicji oraz przeszkolenie militarno-survivalowe.
4. WTC bis wersja turbo
WTC zmieniło świat. USA stały się państwem totalitarnym na razie w wersji quasi tudzież krypto, ale z orientacją na wariant full. Zanim jednak ten bastion demokracji oficjalnie zamieni się w technogułag, musi dojść do kolejnego „incydentu”. Oczywiście może to być coś z p. 1–3, ale może to być również p. 4. Pewnie niełatwo sobie wyobrazić „zamach terrorystyczny” grubszego kalibru niż 9/11, ale ziomki z CIA, Pentagonu i innych śmieszno-strasznych jednostek pasożytujących na gatunku ludzkim na pewno mają śmielsze figle w zanadrzu. Może jakiś miszmasz z bronią jądrową? Kto wie. Inwencja tajniaków nie zna granic, podobnie jak ich moralność.
5. Apokalipsa technologiczna
Nie chodzi o bunt maszyn. Jeśli w ogóle dojdzie do buntu, raczej podniosą go ludzie – m.in. przeciwko maszynom. Taka powtórka z XIX-wiecznego luddyzmu. Niebawem automatyka pozbawi pracy zarobkowej większą część naszej populacji. Obadajcie na jakimś „Discovery” – o ile nie znacie tego z doświadczenia zawodowego – jak działają współczesne fabryki. A przecież to pikuś w porównaniu z algorytmami, które symulują ludzką inteligencję w programach typu Siri. Z kolei Siri to pikuś w porównaniu z tym, co trafi na rynek za dwa, trzy lata. Postęp rośnie w tempie wykładniczym, zmieniając nasz świat nie do poznania. Co się stanie z miliardami „zbędnych ludzi” niewykwalifikowanych do obsługi tych wszystkich androidów? Jeśli nie czeka nas któryś z powyższych scenariuszy, to może ziści się ten z „Matriksa”?
6. Inwazja obcych
Apokaliptyczny klasyk. Ale pewnie nie wierzycie w „ufoludki”? Błąd. Wysokie prawdopodobieństwo ich istnienia wynika ze statystyki. Nie chce mi się szperać za danymi na temat rozmiarów wszechświata, liczby układów planetarnych i inną astromatmą. Sami dobrze wiecie, że z gabarytami kosmosu nie ma żartów. Szansa na to, że gdzieś tam za górami za lasami kryją się inteligentne formy życia, jest więc spora. To jedno. A drugie to to, że przesłanek przemawiających za obecnością obcych na Błękitnej Planecie zarówno w naszej prahistorii jak i współczesności nie brakuje. W formie usystematyzowanej przedstawiają je choćby Daniken i Sitchin. Z (domniemanego) istnienia alienów nie wynika, że mają oni formę poczwar z filmu Ridleya Scotta. Jednak chodzą słuchy, że nie są do nas życzliwie nastawieni. Ale na ten temat innym razem.
Pan Dobrodziej
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.