Boże Narodzenie. Zapach piernika i wigilijnego barszczu snuje się po domu przypominając co chwila, że to już, że wreszcie, Święta. ”Lulajże Jezuniu” słychać w tle, światełka przyjaźnie migają z choinki, pod którą czekają prezenty. Stół nakryty świątecznym obrusem, serwetki i błyszczące sztućce. Wszystko gotowe. Można zaczynać, można siadać do stołu, bo na niebie pojawia się pierwsza tego wieczoru, wyczekiwana srebrzysta gwiazdka.
I wtedy coś ściska w dołku, troszeczkę, bo przecież czegoś brakuje…acha, za oknem brakuje śniegu, jakoś tak od małego byłeś przyzwyczajony do białych świąt, a tu nic, szaro, mokro, nie świątecznie. Trudno.
Tradycyjne polskie potrawy czekają na stole, barszcz kusi czerwienią i wonią, pierogi połyskują w świetle świec, a kompot z suszonych owoców pachnie najpiękniej na świecie. Można zaczynać, można siadać. Ach tak, jeszcze opłatek, jeszcze życzenia. I znów ściska w dołku, jeszcze mocniej, gwałtowniej. Nie puszcza. Dlaczego? Co się dzieje?
Święta na emigracji dla większości z nas nigdy nie będą takie jak kiedyś, jak w Polsce. I choć wszystko jest tak, jak należy, te same potrawy, polskie kolędy i sianko pod obrusem, to jednak tak wiele brakuje. W tym jednym dniu nasza Polska jest dalej niż zwykle, oddala się jakby, odsuwa. I w tym dniu nasza Polska wydaje się taka…piękniejsza niż zwykle, wyjątkowa, kochana, lepsza. Na te kilka godzin w roku nasze serca wypełnia wzmożona tęsknota, sprawiające ból wspomnienia z czasów, kiedy emigracja nie była jeszcze częścią planu.
Gdy opłatek pęka na pół, wtedy jest najgorzej. Łzy same cisną się do oczu i nie można ich powstrzymać. Próbujesz, przełykasz je, zaciskasz powieki, ale to nic nie daje. Ręka z opłatkiem trochę jakby drży. O czym myślisz? Dlaczego tak się czujesz? Dlaczego akurat teraz?
W tym dniu cena za decyzję o emigracji jest najwyższa. Bo, choćbyś nie wiem jak był przygotowany, choćbyś miał na stole wszystko to, co zawsze miałeś jako dziecko, i choćbyś był otoczony ukochanymi osobami, w tym dniu mimo wszystko czegoś brakuje. Tutaj duch świąt, wydaje się być znacznie mniej wyraźny, przytłumiony jakby. Stół, nie ważne jak mały, co roku okazuje się jednak zbyt pusty.
Każdy z nas tęskni za czymś innym, choć wszystko sprowadza się do jednego. Nic nie jest w stanie zastąpić tych wszystkich ludzi, z którymi zawsze łamałeś się opłatkiem, tej szczególnej atmosfery, w której mijały święta. Nawet gdy jesteś szczęśliwy, żyjąc na emigracji i masz tutaj rodzinę i dom, w tym dniu serce bije inaczej niż zwykle. Bije w rytm tęsknoty. I choćbyś otoczony był gronem bliskich ci osób i śmiał się i śpiewał, jakaś maleńka cząstka ciebie, w tym dniu, na te kilka godzin w roku, jest jakoś tak bardziej samotna.
Mira Faber, MojaWyspa.co.uk