Grammar schools od zawsze kojarzyły się z uczniami o wyższych aspiracjach oraz tym, że nie łatwo się do nich dostać. Wynika to zapewne z faktu, że aby zostać uczniem takiej szkoły trzeba zdać egzamin wstępny. Bardzo często szkoły typu grammar same ustalają wymagany poziom i dają o tym odczuć podczas egzaminów. Wysoki poziom nauki pomaga jednak w przygotowaniach do egzaminów na studia. Wielu rodziców uważa grammar schools za dobre rozwiązanie, gdy szuka się dobrej szkoły średniej, ale nie prywatnej.
Liczba tego rodzaju placówek nie jest zbyt duża, a ich popularność rośnie. To dlatego eksperci apelują do ministerstwa o przywrócenie gęstej sieci grammar schools. W ten sposób oferta takich szkół przestanie się kojarzyć tylko z „klasą średnią” i czymś trudno dostępnym.
Wszystko na to wskazuje, że już w przyszłym miesiącu otwarta zostania pierwsza szkoła tego typu od 50 lat. Grammar school miała by zostać otwarta w Sevenoaks, jako zamiejscowa placówka Weald of Kent Grammar School działającej w Tonbridge.
- Problem z tego typu szkołami polega na tym, że jest ich za mało i stały się rzadkością. W efekcie większość ich uczniów to dzieci rodziców z klasy średniej. Wystarczy spojrzeć na statystyki korzystania z darmowych posiłków w szkole – tylko 3 proc. uczniów tych szkół wymaga takiego wsparcia. Plan poszerzenia sieci takich szkół będzie miał sens tylko wtedy, jeśli będzie realizowany na dużą skalę. Da to wtedy szanse, że tego typu placówki nie powstaną tylko w dobrych dzielnicach – mówi Nicky Morgan, minister edukacji.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.