Nigel Farage wybrał się samochodem do Port Talbot w południowej Walii, gdzie jego partia organizowała spotkanie dla stu zwolenników, którzy chętnie dotują kampanię wyborczą. Miała to być pierwsza tego rodzaju konferencja w Walii.
Niestety zakorkowana autostrada sprawiła, że lider UKIP dotarł na miejsce z dwugodzinnym opóźnieniem. W radiu narzekał, że „droga do celu zajęła mu ponad 6 godzin, a powinien dojechać w 3,5 godziny”. Szybko też znalazł winowajców korków na drogach ekspresowych w UK. – Polityka otwartych drzwi dla imigrantów sprawiła, że populacja naszego kraju rośnie jak szalona. W efekcie mamy również wzrost liczby kierowców, a autostrada M4 nie ma już takiej przepustowości jak kiedyś – mówi Farage.
Wypowiedź lidera UKIP szybko spotkała się z ostrymi komentarzami. – Tego rodzaju przemyślenia wygłaszane publicznie to czysty absurd. Do tego takie wypowiedzi potrafią być niebezpieczne. Można się oczywiście śmiać z absurdu tej opinii, ale potem niestety szybko zdajemy sobie sprawę, że polityka pełna podziałów to właśnie domena UKIP – mówi Owen Smith, jeden z liderów walijskiej Partii Pracy.
Aczkolwiek nie wszyscy muszą odżegnywać się od słów Farage’a. Kilka tygodni temu minister ds. imigracji, James Brokenshire, wspomniał o tym jak skala imigracji wpływa na zwiększenie natężenia ruchu na drogach w UK.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk