MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

22/11/2014 08:06:00

"Wielka Brytania to dla Polaków egzotyczny kraj"

"Wielka Brytania to dla Polaków egzotyczny kraj"Kultura, emocjonalność, społeczne kody obowiązujące w Wielkiej Brytanii wciąż czynią ten kraj egzotycznym, trudnym do zamieszkania dla polskich emigrantów. - Tak było po II wojnie światowej, tak jest i teraz - uważa Ewa Winnicka, autorka "Londyńczyków" i "Angoli".
PAP: W poprzedniej książce pt. "Londyńczycy" pisała Pani o Polakach, którzy osiedli w Wielkiej Brytanii po II wojnie światowej, w "Angolach" - o polskiej emigracji na Wyspy, która ma miejsce w ostatnich latach. Czym różnią się od siebie te dwie fale emigracji?

Ewa Winnicka: Przede wszystkim liczbą emigrantów - szacuje się, że po II wojnie światowej w Wielkiej Brytanii osiadło ok. 250 tys. Polaków, w ostatnich latach przyjechało tam ich około miliona, choć nie wszyscy na stałe. Wracamy i wyjeżdżamy, czasem jesteśmy tak samo zakorzenieni w Anglii jak w Polsce. To jest podstawowa różnica - emigranci powojenni nie mieli do Polski powrotu, osiedlenie się na Wyspach nie było wynikiem ich wolnego wyboru, nie mieli już do czego wracać. PRL to nie był kraj, o który walczyli. W PRL-u czekało ich więzienie, zesłanie, w najlepszym razie niekochane żony.

PAP: Bardzo charakterystyczna jest wypowiedź jednego z przedstawicieli powojennej emigracji, który powiedział, że Polacy w Anglii są jak wyrzuceni na Marsa i teraz muszą sobie w tych warunkach stworzyć Polskę, właśnie nie tyle dostosować się do angielskich warunków, stać się częścią tego społeczeństwa, co próbować odtworzyć realia ojczyste.

E.W.: Bo dla większości to była sytuacja przejściowa. Generałowie przekonywali, że zaraz wybuchnie trzecia wojna światowa przeciwko Związkowi Radzieckiemu i żołnierze wrócą do ojczyzny. Jeszcze do 1973 roku politycy emigracyjni przekonywali ministrów rządu Margaret Thatcher, że wojna jest konieczna. Był czas, gdy żołnierze przyjmujący obywatelstwo brytyjskie byli uważani za zdrajców przez generała Władysława Andersa. Z drugiej strony Brytyjczycy nie byli przesadnie szczęśliwi z powodu naszej obecności. Jeden z moich rozmówców wspomina tabliczki na drzwiach mieszkań do wynajęcia: no dogs, do Irish, no Polish.
Kiedy zaczęłam pracę nad pierwszą książką, trafiłam na napisany w 1947 r. poradnik dla emigrantów, którego autor wyjaśniał, jak Polacy powinni się zmienić, by dostosować się do miejscowej kultury. Rzeczywistość Wielkiej Brytanii jest dla Polaków egzotyczna, a podróżowanie po tym kraju przy okazji „Angoli” tylko pogłębiło to wrażenie. Kultura, emocjonalność, sposób życia Anglików był i jest dla nas trudny do zrozumienia.

PAP: Jakie są różnice w polskiej i brytyjskiej mentalności, które utrudniają integrację?

E.W.: To jest kraj wyspiarski, który bardzo długo funkcjonował w izolacji od Europy. „Mgła. Kontynent odcięty” – głosił nagłówek prasowy, co oddaje dobrze świadomość Brytyjczyków. To kraj skrajnych indywidualistów, przywiązanych do swej prywatności. Lidia, jedna z moich bohaterek, opowiada, jak próbuje zaprosić do domu dwie angielskie koleżanki z biura. One owszem, przychodzą, ale rewizyty nie ma. Namawiają na wspólne zakupy, ale kiedy Lidia pyta, kiedy mogą pójść – zawsze coś im wypada. Wojciech, biznesmen z Londynu, mówi o angielskim „soon”, czyli: wkrótce. Nie wiadomo, co to znaczy w stosunkach międzyludzkich, a dopytywanie jest nieeleganckie. Jedna z moich bohaterek, obecnie związana z Anglikiem z upper middle class, cztery lata czekała na zaproszenie na randkę. Teraz jest w bardzo szczęśliwym związku.
Brytyjska dynamika rozwoju relacji jest inna, co bywa dla nas, rozemocjonowanych, frustrujące. Mam angielskiego znajomego, który po pół wieku od przeprowadzki do małej angielskiej wioski, wciąż jest nazywany "tym nowym".

PAP: Czego, jak czego, ale indywidualizmu Polakom odmówić nie można. Co się dzieje, gdy zderzają się te dwa indywidualizmy - polski i brytyjski?

E.W.: Co innego pojmuje się jako indywidualizm w Polsce, co innego w Wielkiej Brytanii. Dla Brytyjczyka jest to samowystarczalność i niezależność. Na pewno nie brak umiejętności współpracy, co jest naszym kłopotem. Ojciec Marcin Lisak, dominikanin, który kilka lat mieszkał w Dublinie mówi, że brak solidarności jest dojmujący. Widać to podczas wyborów do rad gminy, kiedy wystarczy dostać 200 głosów, żeby zdobyć mandat. Polaków nie ma w ogóle. A przecież integracja na poziomie politycznym jest jedną z najwyższych form zintegrowania z daną społecznością.

PAP: Jak Pani to tłumaczy? Czy to zazdrość o cudze powodzenie? Powojenna emigracja też się nie wspierała wzajemnie?

E.W.: Tak procentuje polska historia, kilkaset lat pielęgnowania nieufności wobec państwa. Bo w Wielkiej Brytanii nie jest tak, że jesteśmy wobec siebie specjalnie zazdrośni. Jesteśmy raczej niezainteresowani współdziałaniem.

PAP: Czy w tej nowej emigracji ktoś kandyduje do władz samorządowych?

E.W.: Wydaje się, że młoda emigracja ma większą wolę walki. Spotkałam ludzi, którzy w polityce, w działaniach pozarządowych i na rzecz swoich społeczności słusznie upatrują atrakcyjnych ścieżek kariery. Poza tym główne partie polityczne mają nadzieję, że Polacy będą w końcu elektoratem. Wabią aktywnych. Rozmawiałam z kandydatką, która ubiegała się o mandat radnej w podlondyńskiej gminie. Pukała do kilkuset drzwi w okręgu. Przegrała z populistami, którym kryzys bardzo pomógł. Łatwo jest obwiniać o brak pracy emigrantów. Ale Ela Vine nie ma jeszcze 30 lat. Jeszcze o niej usłyszymy.

PAP: Ilu teraz w Wielkiej Brytanii jest emigrantów ze wszystkich stron świata? Jaki procent tej zbiorowości stanowią Polacy?


E.W.: Prawie 10 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii urodziła się poza Wyspami. W Londynie polski jest drugim co do częstotliwości używania językiem. Pierwszym jest wciąż angielski.

PAP: Czy jest jakaś hierarchia emigrantów, różnice w traktowaniu ich przez autochtonów?

E.W.: Czytając brytyjskie gazety, zwłaszcza te tabloidowe, można odnieść wrażenie, że łatwiej krytykować Polaków niż np. imigrantów o innym kolorze skóry. Brytyjczycy nie lubą oskarżeń o rasizm, a Polacy wyglądają właściwie tak jak oni sami, wyłączając może popularność plecaczków i wąsów. Inaczej sprawa wygląda w rozmowach prywatnych. „Czy oni uważają, że Manchester to Karaczi?” - zastanawia się angielski znajomy mojego bohatera i ma na myśli zarówno strój, jak i niechęć do asymilacji przybyszy z Pakistanu.
W latach 50., kiedy Wielka Brytania zgodziła się na legalny przyjazd dużej grupy Jamajczyków, bardzo trudno było im znaleźć mieszkanie. A jeżeli na jakiejś ulicy
jeden z właścicieli złamał się i wynajął im lokal, to cała ulica w błyskawicznym tempie wyludniała się z białych mieszkańców, którzy przenosili się gdzie indziej. Tak powstawały getta.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 5)

maddie11

1 komentarz

24 listopad '14

maddie11 napisała:

hej sprawdzilam na amzon chca za 'Angole' 29.99funtow a na merlin.pl tylko 32 zl plus dosylka z polski do angli 20 zl pozdro

profil | IP logowane

faustysia

1 komentarz

24 listopad '14

faustysia napisała:

@PolishGuy: ja kupiłam w formacie na Kindle:) w empiku.Pozdrawiam

profil | IP logowane

plamoznik

1 komentarz

23 listopad '14

plamoznik napisał:

Jeszcze do 1973 roku politycy emigracyjni przekonywali ministrów rządu Margaret Thatcher, że wojna jest konieczna.
-----------------------------------------

Margaret Thatcher już w 1973 była premierem UK? Czy cała książka jest tak rzetelna czy tylko jejobszerne fragmenty? :D

profil | IP logowane

comagrey

1 komentarz

23 listopad '14

comagrey napisał:

Tytuł został oficjalnie wydany w formie ebooka i obecnie jest dostępny w większości polskich księgarni oferujących książki elektroniczne.

Co do samej książki mam bardzo mieszane uczucia. Wydaje mi się bardzo tendencyjna i zbyt skupiona na emigracji w dużych brytyjskich miastach. Wydźwięk dobranych historii jest ponury i przygnębiający i szczerze mówiąc zabrakło mi jakichś pozytywnych opowieści, bez żadnych "ale", a nie wierzę że takich nie udało się znaleźć. Niemniej książka jest ciekawa, czyta się szybko, chociaż chętne przeczytałbym drugą część, w której znalazłyby się - dla równowagi - historie ludzi którzy nie narzekają, którym udało się poukładać tutaj swoje życie i którzy używają czasami słowa "Anglicy", nie tylko "Angole".

profil | IP logowane

PolishGuy

2 komentarze

22 listopad '14

PolishGuy napisał:

Niestety ta książka "Angole" nie jest dostępna w postaci elektronicznej np. na Kindle. Proszę udostępnić ją jako eBook!

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska