Antyimigracyjna gorączka najgorsza w Holandii
Najwyższym rangą urzędnikiem państwowym spoza Wielkiej Brytanii, który publicznie wypowiadał się przeciwko imigrantom, jest obecny wicepremier oraz minister pracy i polityki społecznej Holandii Lodewijk Asscher. Szczyt jego antyimigranckiej retoryki przypadł na przełom 2013 i 2014 r., kiedy na polderach wybuchła medialna histeria spowodowana upłynięciem okresu przejściowego dla pracowników z Bułgarii i Rumunii.
„W Holandii ogłaszamy pomarańczowy alarm, gdy poziom wody na rzekach urośnie do niebezpiecznego. Przyszedł czas, by ogłosić taki alarm ze względu na negatywne konsekwencje swobodnego przepływu pracowników w ramach Unii Europejskiej” – pisał na łamach „Independent on Sunday” w sierpniu ub.r. Zbiegło się to z publikacją CBS, czyli tamtejszego urzędu statystycznego, danych mówiących, że Polacy stanowią największą grupę imigrantów. CBS podał, że w niespełna 17-milionowej Holandii zameldowanych na stałe jest 100 tys. Polaków, a czasowo w kraju przebywa dodatkowe 80 tys.
Od tego czasu jednak wicepremier spuścił z tonu i skupił się na wyrównywaniu warunków pracy Holendrów i obcokrajowców. To stworzyło podatny grunt dla przejęcia pałeczki przez innych, bardziej populistycznie nastawionych polityków. Kimś takim okazał się Joost Eerdmans, przewodniczący Przyjaznego Rotterdamu – lokalnej partii, związanej wcześniej z ruchem Pima Fortuyna, zamordowanego polityka o antyimigranckich poglądach. Ugrupowanie to wygrało tegoroczne wybory samorządowe, zdobywając 14 z 45 mandatów w radzie miejskiej, skutkiem czego razem z innymi partiami utworzyło koalicję rządzącą największym portem Europy. Eerdmans w przedwyborczych wypowiedziach często nawiązywał do problemu migracji, zwłaszcza ubożenia i przeludnienia dzielnic, do których wprowadzają się imigranci. Z tego też względu proponował wprowadzenie „kwot” – maksymalnej liczby imigrantów, jaką dana gmina przyjmie w czasie roku. Jego propozycja dla imigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej (zwanych w Holandii skrótowo jako MOE-landers) w przypadku Rotterdamu wyniosła tysiąc osób. Na stronie ugrupowania Tanya Hoogwerf jedna z radnych zapowiedziała pod koniec września pakiet propozycji, jakie jej ugrupowanie ma przedstawić niebawem w kwestii imigrantów w Rotterdamie. – Integracja Polaków i Rumunów jest problemem, zwłaszcza dla dzieci w szkołach – napisała radna, wskazując, że Przyjazny Rotterdam jest jedyną partią, która nie boi się podjąć rękawicy w kwestii imigranckiego problemu.
Obecna nagonka na imigrantów z naszej części Europy ma się jednak nijak do działań, jakie swego czasu podjęła Partia na rzecz Wolności (PVV) Geerta Wildersa. Najszerszym echem w Polsce odbił się projekt portalu internetowego, na którym Holendrzy mogli zgłaszać przypadki np. uciążliwego sąsiedztwa MOE-landersów. Strona założona przez partię w 2012 r. już nie istnieje.
Obecnie jednak uwaga opinii publicznej zwróciła się w stronę imigrantów z krajów muzułmańskich. Chociaż jeszcze pod koniec maja miała miejsce w parlamencie debata dotycząca Europejczyków z nowych krajów członkowskich UE, to koncentrowała się ona na pomysłach mających na celu wyrównanie szans na rynku pracy i zlikwidowanie nieuzasadnionej przewagi konkurencyjnej przybyszy. Chodziło więc np. o wzmocnienie nadzoru nad wyzyskującymi pracowników agencjami pracy tymczasowej i stworzenie czarnej listy pracodawców, u których proceder miał miejsce. Ale głowy Holendrów bardziej zaprzątają kwestie transferów socjalnych do Maroka i sygnały o przychylnej Państwu Islamskiemu retoryce w niektórych meczetach.
Zbyt wielka hojność państwa dobrobytu względem imigrantów od paru lat jest także przedmiotem dyskusji w Norwegii. Zamiary ograniczenia możliwości przesyłania zasiłków na dzieci padały z ust zarówno polityków konserwatywnych, jak i przedstawicieli socjalnej Partii Pracy już w drugiej połowie 2012 r. Obecnie najwięcej na temat ograniczeń imigracyjnych wypowiada się mająca 29 miejsc w norweskim parlamencie Partia Postępu, której przewodniczy Siv Jensen, pełniąca w koalicyjnym gabinecie funkcję ministra finansów.
Bartłomiej Niedziński, Dziennik Gazeta Prawna
-Chcesz mieć zawsze aktualny serwis gospodarczo-prawny?
Zamów pełne wydanie Dziennika Gazety Prawnej w internecie.