MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

26/10/2014 07:36:00

Przepraszam, czy tu straszy?

„Dominujący duch, nawiedzający ten zaczarowany region, który wydaje się dowódcą naczelnym wszystkich sił powietrza, objawia się w postaci bezgłowego jeźdźca na koniu. Niektórzy mówią, że to duch żołnierza z Hesji, którego głowę odstrzeliła armata w jakiejś bezimiennej bitwie podczas rewolucji i który co jakiś czas objawia się wieśniakom, galopując pod osłoną nocy, jakby na skrzydłach wiatru”. Washington Irving, „Legenda Sleepy Hollow”.

Meksyk – Los Dias de los Muertos, cukrowe czaszki i inne przysmaki

Meksykańskie święto zmarłych opiera się na podobnych podstawach co Halloween. Niektóre z tradycji kultywowanych do dziś są bardzo podobne do amerykańskich, od ustrajania domów kościotrupami do słodyczy w kształcie wampirzych zębów. Los Dias de los Muertos, które należy do najchętniej obchodzonych i najpopularniejszych świąt w Meksyku, stanowi też mieszankę europejskich zwyczajów przywiezionych do kraju przez hiszpańskich konkwistadorów oraz tradycji Azteków i Majów, którzy zamieszkiwali tereny Ameryki Środkowej na długo przed przybyciem Hiszpanów. Aztecki festiwal zmarłych trwał nie jeden dzień czy jeden tydzień, ale niemal dwa miesiące, podczas których świętowano jesienne żniwa oraz oddawano cześć zmarłym. Obchodom święta patronowała bogini Mictecacihuatl, znana też jako Dama śmierci. Podczas święta zmarłym oferowano jedzenie, kwiaty, wyroby ceramiczne i alkohol.

Zarówno Aztecy, jak i Majowie wierzyli, że na jeden dzień w roku dusze zmarłych wracają do świata żywych, gdzie mogą odwiedzić swoje rodziny. Po nadejściu kultury hiszpańskiej i katolicyzmu nowe władze Meksyku próbowały zbagatelizować obchody święta zmarłych, łącząc je z dniami wszystkich świętych (1 listopada) i wszystkich dusz (2 listopada). W te dni obchodzi się dziś w Meksyku Los Dias de los Muertos. Zmarli są zapraszani w odwiedziny, na grobach umieszcza się fotografie, kwiaty, napoje i jedzenie. Te rytuały mają szczególne znaczenie dla dusz, które zagubiły się podczas ubiegłorocznych obchodów święta zmarłych i mogą dzięki temu odnaleźć drogę do domu. Wieczorami całe rodziny spotykają się na cmentarzach, spędzając czas na jedzeniu, piciu i wspominaniu, a rzadziej na modlitwach. Domy i cmentarze dekoruje się na tę okazję wyciętymi z bibuły kwiatami i innymi ozdobami, których ulotność ma przypominać o ulotności ludzkiego życia. Kolorowe bibuły powiewają na wietrze, a ich strzępki pokrywają całe ulice. Obok słodyczy, owoców i innych potraw zmarli zawsze dostają w prezencie chleb, wodę i sól, a czasem również mydło, miednicę i ręcznik, żeby mogli umyć się przed drogą. Na ołtarzach w kościołach i świątyniach umieszcza się statuetki Calaveras przedstawiające szkielety podczas codziennych czynności – od gotowania do gry w zespołach mariachi, a ich zabawny wygląd nieodmiennie wywołuje uśmiech u żałobników.

Tradycje nocy duchów

„Trick or treat”, czyli „psikus albo smakołyk” – pochodzi z wierzeń i zwyczajów celtyckich. Celtycki bóg śmierci Samhain, którego czczono 31 października, tego dnia domagał się ofiar. W tym celu wysyłał druidów – celtyckich kapłanów – na wędrówkę po domach swoich wyznawców. Druidzi żądali poczęstunku. Jeśli ofiara ich zadowoliła, przed domem stawiali latarnię wyrzeźbioną z rzepy, która miała chronić jego mieszkańców przed złymi duchami. Jeśli żądania druidów nie zostały spełnione, odprawiali przed domem magiczne sztuki, a czasem wieszali na drzwiach wejściowych heksagram, stanowiący zaproszenie dla Samhaina i innych złych duchów do złożenia mieszkańcom nieprzychylnego domostwa nocnej wizyty.

Celtowie mają też swój wkład w zwyczaj przebierania się na Halloween. Wierzono, że w tę noc bóg śmierci dokonywał sądu nad duszami zmarłych podczas minionego roku. Sprowadzał je na ziemię i umieszczał w ciałach zwierząt, a później decydował, czy dusze w nich pozostaną, czy dostąpią przywileju zamieszkania w niebie. Razem z Samhainem na ziemię przybywało wiele złych duchów. By je zmylić, Celtowie przebierali się w skóry zwierząt, a duchy myślały, że to pokutujące dusze w ciałach zwierząt.

Jack O’Lantern, czyli tradycja rzeźbienia lampionów z dyni, ma swoje początki w druidzkich rzepach, ale w obecnej postaci zaczęto praktykować ją w Irlandii. Legenda głosi, że przebiegły, ale leniwy irlandzki farmer Jack użył podstępu, by uwięzić diabła na drzewie. Nie pozwolił mu zejść, dopóki ten nie obiecał, że nigdy nie zabierze go do piekła. Diabeł zgodził się na warunki farmera, ale po jego śmierci okazało się, że ten nagrzeszył za dużo, by dostać się do nieba. Od tamtej pory farmer Jack błąka się po świecie z wyrzeźbioną w rzepie latarnią, szukając miejsca na wieczny odpoczynek. W Irlandii na lampiony do dziś czasem używa się rzep. Dynie jako pierwsi zaczęli wydrążać mieszkający w Ameryce Szkoci. Były bardziej efektowne, większe i nie rozpadały się tak łatwo.

Tradycja Dnia Zadusznego obchodzonego 2 listopada pochodzi z 988 r. Ustanowił go ku pamięci zmarłych wiernych opat klasztoru benedyktyńskiego w Cluny. Geneza święta sięga czasów mojżeszowych. Podobne święto zostało ustanowione, by oddać cześć ludziom, którzy zginęli w potopie za czasów Noego. Również poganie wierzyli, że w wigilię Zaduszek pokutujące dusze odwiedzają ziemię. By pomóc im zakończyć pokutę, odmawiano w ich intencji modlitwy.

Magdalena Gignal, Cooltura

Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska