MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

21/10/2014 08:49:00

Nie taki ze mnie dziadek

Właśnie zwyciężył w konkursie „Polonijny Społecznik Roku”, a już siedzi na walizkach przygotowując się do kolejnej wyprawy. Tym razem celem jest Madagaskar, zebrane fundusze zostaną przeznaczone na cele charytatywne. Ze Stanisławem Motyką rozmawia Piotr Gulbicki.

Ciekawe doświadczenia.

– Właśnie Kambodża sprawiła, że postanowiłem eksplorować inne części świata. Kolejna wyprawa była na Kilimandżaro. To specyficzna góra, może niezbyt trudna, ale warunki klimatyczne sprawiają, że wielu śmiałków umiera w drodze na szczyt. Różnice temperatur są ogromne – u podnóża termometr wskazuje +35 stopni Celsjusza, a na szczycie poniżej 20. Na wysokości ponad 5 tys. metrów człowiek traci orientację, ma się wrażenie, jakby się było pod wpływem narkotyków. Podczas ostatniej fazy marszu ledwo szedłem, tym bardziej że wchodziliśmy nocą.

Nocą?

– Chcieliśmy zobaczyć wschód słońca ze szczytu góry. I muszę przyznać, że warto było, bo to niesamowity widok. Podobnie jak moment przejścia przez chmury.

Potem była kolejna wyprawa.

– Tym razem do RPA. Trasę przemierzaliśmy rowerami, piechotą, a także kajakami. Tymi ostatnimi dotarliśmy do wyspy Robben Island, na której był więziony Nelson Mandela. Wcześniej chodziliśmy po Górze Stołowej, natomiast w okolicach przylądka Cape Town mieliśmy nieoczekiwane zdarzenie, kiedy do naszego busa wskoczył wielki pawian i zaczął otwierać plecaki grzebiąc w nich w poszukiwaniu jedzenia. Niespodziewany gość sterroryzował nasze towarzystwo, na szczęście nie był agresywny i po zabraniu koleżance torby z owocami uciekł. Z pobytu w RPA zapamiętałem też piękne plaże i wieczorne grille, przy których tubylcy gromadzili się tańcząc w rytm bębnów.
Afryka to piękny kraj, ale następnym razem postanowiłem zmienić kierunek i wybrałem się do Ameryki Południowej, a konkretnie do Peru.

Żeby zobaczyć Machu Picchu?

– To był żelazny punkt wyprawy. Miejsce jest niezwykłe, można tam poczuć klimat dawnej cywilizacji Inków. Tu ciekawostka – podczas wszystkich podróży towarzyszy mi kapelusz żywiecki, który kiedyś kupiłem na targu w Skoczowie. Nasz przewodnik bacznie mu się przyglądał i w końcu zapytał czy pochodzę z Polski, bo taki sam miał Jan Paweł II odwiedzając ten kraj.

Ojciec Święty jest w tych rejonach bardzo popularny, o czym miałem okazję przekonać się podczas kolejnej wyprawy – do Meksyku. Tam, w ciągu 12 dni, przejechaliśmy 550 km, docierając do Cancun, pięknego miasta nad oceanem. Przez część podróży padało, koła rowerów zapadały się w błocie, ale nikt nie narzekał. W pamięci zapadły mi widoki ludzi idących z naczyniami wypełnionymi ryżem. Natomiast w miastach mężczyźni całymi godzinami siedzą na placach, przed domami, w kafejkach. W oczy rzuca się duża liczba pomników Jana Pawła II. Miejscowa ludność bardzo ciepło wspomina naszego papieża; zresztą kiedy byłem na kanonizacji Karola Wojtyły w Rzymie spotkałem mnóstwo pielgrzymek z Meksyku.

Po Ameryce Południowej przyszedł czas na Azję.

– W kolejnym roku wybrałem się do Chin. Akurat odbywała się tam olimpiada, dlatego nie pozwolono nam rozbijać namiotów i musieliśmy spać w hotelach. Chodziliśmy po Wielkim Murze, ale trzeba było uważać, bo padało i było bardzo ślisko. A poza tym w wielu miejscach jest on mocno zniszczony. Za to duże wrażenie robi Zakazane Miasto i Stadion Olimpijski, zwany Ptasim Gniazdem. Imponująca budowla!

Podążając azjatyckim szlakiem następnym razem dotarłem do Nepalu. I była to specyficzna wyprawa, bo składała się tylko z 12 osób (z reguły jest nas ok. 30), głównie członków rodziny. Po raz pierwszy podróżowałem z córką, która jest lekarzem onkologiem w kanadyjskiej Victorii, i razem z mężem zbierała pieniądze na szpital w którym pracuje. Chodziliśmy górskimi szlakami, łącznie ok. 100 km. W pewnym momencie tak mnie pochłonęło robienie zdjęć kozicom, że omal nie przypłaciłem tego życiem. Wspiąłem się wysoko, żeby zrobić najlepsze ujęcia i nagle runąłem w dół ze skały. Porządnie się potłukłem, na szczęście obyło się bez poważniejszych obrażeń.

Potem były Indie. Przejechaliśmy rowerami północną część kraju, docierając do miasta Pushkar, gdzie akurat odbywały się targi wielbłądów. Przybyło na nie tysiące Hindusów, jednak w tej masie ludzi spotkałem dwie Polki, które, jak się okazało, studiują na uniwersytecie w Delhi. Indie to wielki kraj, bardzo zróżnicowany społecznie – z jednej strony bogactwo, a z drugiej bieda i dające się we znaki ogromne ilości odchodów walających się po ulicach.

Po azjatyckich doświadczeniach wziął pan na celownik Brazylię.

– Najpierw pojechaliśmy do Rio de Janeiro, a stamtąd do amazońskiej dżungli. Kontrast jest niesamowity – wielkie, kosmopolityczne miasto, a zaraz potem tereny na których przez długi czas trudno uświadczyć człowieka. W wielu rejonach nie ma prądu i gazu, natomiast nie brakuje węży. Tę wyprawę zadedykowałem mojej zmarłej na raka teściowej.

Ostatnia na pana liście jest Islandia.

– Nie bardzo mnie tam ciągnęło, ale uległem namowom kolegi. Ostatecznie on się wycofał, a ja pojechałem. To nietypowa wyspa – na całych połaciach terenu nie ma ani domów, ani drzew, ani mostów. Wielokrotnie przez rzeki musieliśmy przechodzić wpław. Nie brakuje za to wulkanów i ośnieżonych gór – takie widoki trudno zobaczyć gdziekolwiek indziej.

Teraz wyrusza pan na Madagaskar. Ale to nie koniec…


– Mam 65 lat i nadzieję, że jeszcze kilka wypraw przede mną. Chciałbym przede wszystkim zaliczyć Biegun Północny, jezioro Bajkał oraz Japonię.

Z kondycją nie ma problemów?


– Daję radę, cały rok prowadzę aktywny styl życia. Jeżdżę rowerem, biegam, chodzę na spacery. Nie taki ze mnie dziadek…

Dziennik Polski
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska