Badania przeprowadzali uniwersyteccy naukowcy z Glasgow i Edynburgu. Okazuje się, że w dzielnicach, w których znajduje się największa liczba licencjonowanych punktów sprzedających alkohol, wśród mieszkańców występuje większa zachorowalność na schorzenia związane z nadużywaniem alkoholu.
Również wskaźnik śmiertelności jest wyższy od średniej, czasem nawet dwukrotnie. Również szpitale w dzielnicach, gdzie jest dużo miejsc sprzedających alkohol, notują więcej pacjentów w tego typu schorzeniami i problemami.
Według autorów badań najbardziej niebezpiecznie są małe sklepiki monopolowe, nastawione na sprzedaż dużej ilości trunków, która wspomagana jest najróżniejszymi promocjami. Eksperci wyliczyli, że w dzielnicach z dużą liczbą punktów sprzedających alkohol, na 100 tys. zgonów 34 mają przyczyny alkoholowe. W dzielnicach z mniejsza liczbą punktów, wskaźnik ten wynosi 13 do 100 tys.
Podczas badania mapa Szkocji została podzielona na ponad 6,5 tys. stref, która odpowiadały z reguły dzielnicom, sąsiedztwu itd.
Mieszkańcy „dobrze zaopatrzonych dzielnic” przodowali w leczeniu chorób wątroby, dużo częściej byli też hospitalizowaniu z powodu zatrucia pokarmowego.
- Zmniejszenie liczby punktów oferujących alkohol, zwłaszcza w strefach, gdzie ich jest obecnie najwięcej, z pewnością wiązałaby się z dużymi korzyściami zdrowotnymi dla mieszkańców Szkocji – mówi dr Elizabeth Richardson z University of Edinburgh.
Zdaniem dr Evelyn Gillan z Alcohol Focus Scotland, wyniki tych badań powinny wszystkich zachęcić do dyskusji na temat wpływu otoczenia na nasze zdrowie. – Jeśli zależy nam na tym, aby mniej osób trafiało do szpitala lub traciło życie przez alkohol, to musimy zacząć dostrzegać problem z liczbą punktów oferujących takie towary. O tych badaniach powinni dowiedzieć się szczególnie osoby, które zawodowo zajmują się przyznawaniem licencji na sprzedaż alkoholu – dodaje Gillan.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk