HISTORIA SUKCESU
„Nikt w rodzinie nie sądził, że możemy wygrać batalię z gigantem, jak NHS Trust. Jednak Marek pokazał, co można osiągnąć, jeśli się znajdzie świetnego prawnika. Otrzymane odszkodowanie ma ogromne znaczenie dla jakości życia mojego syna” – stwierdza jeden z klientów w biogramie Bednarczyka.
Przez Syberię na Wyspy
Matka Marka pochodziła z terenów obecnej Białorusi. Zesłana z matką i dwoma siostrami na Syberię, jako nastolatka dotarła przez Persję do Egiptu. Tam trafiła pod opiekę Brytyjczyków i tym sposobem przyjechała do UK. Ojciec był z okolic Wrocławia. W czasie wojny został zmuszony do pracy dla Niemców. – Za to brat ojca walczył dla aliantów, po wojnie mógł wybrać Wyspy jako miejsce osiedlenia i następnie sprowadzić bliskich – wyjaśnia Marek. – Rodzice poznali się w jednym z obozów dla zdemobilizowanych żołnierzy. Ja urodziłem się już w Anglii, w Aylesbury w hrabstwie Berkshire, w 1955 r. - wspomina.
– Mam dwie siostry. Ta o dwa lata starsza mieszka w Walii i trochę mówi po Polsku. Te dwa lata robią różnicę. Kiedy ona zaczynała szkołę, polski był jej głównym językiem; w moim przypadku już tak nie było. Druga siostra, o pięć lat młodsza ode mnie, mieszka w Coventry i w ogóle polskiego nie zna. Więcej krewnych w UK nie mam. Za to jeden z moich najlepszych przyjaciół, i jego żona, mają polskie korzenie.
Ciotki i wujkowie z Ealingu
– Gdy rodzice żyli, mieliśmy 12 dań na święta, śpiewało się kolędy… W przeszłości miałem też kontakt z Polakami z Ealingu. Pamiętam że na niektórych mówiłem „ciocia Hania” czy „wujek Bogdan”, choć nie byliśmy spokrewnieni –opowiada Marek.
W Polsce był trzy razy. – Tyle, że ostatni raz dawno temu, jak miałem 17 lat. Zobaczyłem Tatry, Zakopane, Warszawę, i zwyczajnie kawałek Polski, bo podróżowaliśmy autem. Jechaliśmy przez NRD, gdzie wszystko wyglądało jakoś przygnębiająco. W 1962 r. odwiedziliśmy ojca matki. Mieszkał na wsi, i był zachwycony tym, że miał żarówkę. Jedną! – wspomina. – Kiedyś kogut mnie gonił. Nie lubił mnie. Powiedziałem o tym dziadkowi, a ten złapał koguta i na moich oczach go ubił. Oczywiście, wskazałem niewłaściwego koguta… Niezapomniane przeżycia.
Głupi jak nauczyciel
– Wojna przerwała edukację obojgu rodzicom. Bardzo chcieli, żebyśmy my się wykształcili. I całej naszej trójce się to udało. Aczkolwiek nie wszyscy to doceniali. Skończyłem uniwersytet w Nottingham, jeden z najlepszych, i przez 10 lat uczyłem historii. Znajomy moich rodziców zagaił kiedyś: „Marek jest nauczycielem, prawda? Szkoda, że nie może robić w życiu czegoś innego…” Rzecz w tym, że w tamtych czasach mój zawód nie cieszył się wśród Brytyjczyków poważaniem. Nauczyciel był synonimem kogoś mało bystrego, może nawet głupiego.
– Mnie się ta praca podobała, jednak rzeczywiście, w 1987 r. zostawiłem ją. Zapisałem się do College of Law w Guildford, w tym mieście pracowała moja żona, jako nauczycielka zresztą. Koleżanka z Woking, prawniczka, zaprosiła mnie kiedyś do swojego biura, żebym zobaczył, jak to działa. Spodobało mi się, zwłaszcza że ja lubię rozwiązywać problemy ludzi. Przez cztery lata było ciężko, bo zanim w prawie dojdziesz do jakiejś pozycji, praca jest mało płatna.