Kontrakt „zero godzin” to dogodna dla pracodawców forma zatrudniania pracowników, którym nie gwarantują ani minimalnej godzin pracy tygodniowo, ani wynagrodzenia za urlopy wypoczynkowe i zwolnienia chorobowe. Kontrakty te są bardzo popularne w handlu i gastronomii – jeśli widać, że w danym dniu jest mały ruch, pracownicy bywają zwalniani do domu po 2 lub 4 godzinach pracy, a wzywani do pracy, gdy zwiększa się liczba klientów. Niektórzy pracodawcy uważają, że te kontrakty są też formą motywowania do pracy – ktoś, kto pracuje solidnie, otrzymuje więcej godzin; ktoś, kto się w pracy „obija”, jest zwalniany do domu, gdy tylko się da.
Wyszukiwarka pracy totaljobs.com przeprowadziła badania na znaczącej grupie brytyjskich bezrobotnych – aż 6 tysięcy osób. Spośród badanych tylko co piąta osoba (dokładnie 22%) przyznała, że zgodziłaby się na kontrakt „zero godzin” tylko w ostateczności. Ponad połowa – 52% absolutnie odmówiłaby pracy na takich zasadach, bez względu na sytuację.
Bezrobotni stają się coraz bardziej wybredni. Jeszcze w 2013 roku aż 35% z nich twierdziło, że zdecydowałoby się na każdą pracę. Teraz – w roku 2014 – takich zdesperowanych jest już tylko 21%.
Widać też większy optymizm bezrobotnych. Ponad 1/3 (38%) jest przekonana, że dostanie pracę w przeciągu najbliższych dwóch miesięcy. Jest to o 5% więcej niż przed rokiem.
mik,
TwojSukcesUK
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.