Teoretycznie na brytyjskich drogach szybkiego ruchu obowiązuje ograniczenie do 70 mil na godzinę. Jednak powszechne zachowanie kierowców na Wyspach polega na jeździe nawet 80 mil na godzinę, ponieważ wiadomo, że 10-milowa różnica nie skończy się problemami z prawem. Eksperci motoryzacyjni twierdzą wręcz, że prędkość 80 mil na godzinę stała się zwyczajowym limitem dla większości kierowców.
Oficjalne dane opublikowane przez ministerstwo transportu niezbyt dobrze świadczą o użytkownikach brytyjskich dróg. W 2013 roku 46 proc. motocyklistów i 48 proc. kierowców samochodów przyznało się do regularnego łamania ograniczeń prędkości. Ignorowanie przepisów jest również powszechne w terenie zabudowanym, gdzie obowiązuje limit 30 mil na godzinę.
Specjaliści analizujący ruch drogowy w UK, zauważają, że niechęć policji do zatrzymywania na autostradach osób jadących za szybko, może być zachętą dla kierowców do stosowania nadmiernej prędkości również w miastach, gdzie nadmierna prędkość jest o wiele bardziej niebezpieczna.
Z drugiej strony rząd stara się myśleć zdroworozsądkowo. Skoro 73 proc. kierowców samochodów ciężarowych łamie obowiązujący obecnie limit 40 mil na godzinę, to ministrowie rozważają podniesienie limitu do 50 mil. – Jest dużo więcej powodów, dla których wato rozważyć zwiększenie limitu dla ciężarówek. Jednym z nich jest fakt, że w porównaniu do innych typów pojazdów, w tym przypadku limit rzeczywiście jest bardzo niski. Na wielu drogach 73 proc. użytkowników stanowią właśnie tiry, a resztę samochody osobowe i autobusy – mówi Susan Kramer, minister transportu.
Jednak przedstawiciele resortu stanowczo podkreślają, że podwyższenie limitu prędkości może dotyczyć tylko i wyłącznie ciężarówek. Chociaż poprzedni minister Philip Hammond proponował formalne zwiększenie limitu prędkości dla wszystkich użytkowników autostrad do 80 mil.
- Przy dobrej pogodzie, w sprawnym, nowoczesnym samochodzie, przy prawidłowym odstępie od pojazdu przed nami, prędkość 80 mil na godzinę jest prędkością bezpieczną. Ale już w starym aucie, na dziurawej drodze, nawet 50 mil na godzinę może być niebezpieczną prędkością. Ale przecież tak naprawdę obecnie na autostradach można spokojnie jeździć 80 mil na godzinę. Prawie się nie zdarza, aby za taką prędkość policja kogoś ukarała. Stało się to wręcz powszechnym zwyczajem wśród kierowców – mówi Edmund King, prezes AA.
King zwraca jednak uwagę, że zwyczaje z autostrad łatwo mogą się przenieść do zatłoczonych dróg w miastach. – Jeśli kierowcy przyzwyczają się, że można bezkarnie przekraczać limity, istnieje obawa, że w terenie zabudowanym będą jeździć za szybko. A jazda 40 mil na godzinę, tam gdzie obowiązuje ograniczenie do 30, może być naprawdę tragiczna w skutkach – dodaje King.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk