Kiedy ludzie zaczęli przywozić chorych do lekarzy w większych ośrodkach miejskich, wirus zaczął szaleć w najlepsze. Wszystko za sprawą coraz lepszej komunikacji. Jagielski wskazuje również, że przez to, iż wirus tym razem wybuchł w najbardziej zacofanych rejonach kontynentu, choroba mogła roznosić się poprzez stare wierzenia i gusła. Dlaczego?
Lekarze z Afryki Zachodniej pierwszy raz spotkali się z tą chorobą – wcześniej tam nie występowała. Poza tym zachód Afryki jest bardzo biedny i niedoinwestowany. Często jedynym sposobem na leczenie jest izolacja zarażonych. To powoduje, że rodziny zabierają swoich bliskich do różnej maści czarowników i znachorów. Stąd problemy i coraz większe ogniska zarazy.
„W Sierra Leone do dziś w wielu ogarniętych epidemią rejonach kraju tubylcy grożą lekarzom samosądami, próbują palić szpitale i ośrodki kwarantanny, uważając, że Ebolę przywlekli do Afryki biali, by dokonywać eksperymentów na miejscowej ludności” – pisze Wojciech Jagielski.
Znany jest przypadek, że w jednym z małych miasteczek tubylcy próbowali spalić główny szpital, w którym leczono chorych. Wszystko za sprawą… jednej z pielęgniarek, która przekonała miejscową ludność, że Ebola nie istnieje, a biali wmawiają mieszkańcom miasta chorobę, sami oddając się praktykom ludożerczym.
Wirus ekonomiczny
„Financial Times” pisał, że epidemia wirusa Ebola stanowi zarówno zdrowotne, jak i ekonomiczne zagrożenie. Afryka potrzebuje pomocy, by z nim walczyć. Epidemię może powstrzymać zaawansowana opieka medyczna: szybka diagnoza, izolacja i leczenie. „Wyzwaniem jest zapewnienie takiej opieki lub zbliżonej na znacznych obszarach zachodniej Afryki, gdzie infrastruktura ochrony zdrowia jest ogólnie kiepska” – pisze „Financial Times”. Na to jednak w Afryce – co nie dziwne – brakuje pieniędzy.
Jak zwykle „reszta świata” obudziła się w momencie, kiedy sama znalazła się na celowniku śmiertelnej choroby. Blady strach padł podobno na mieszkańców Minnesoty, w której żyje najwięcej emigrantów z Liberii.
Dziennikarze FT zauważają również, że wysiłki na rzecz przezwyciężenia kryzysu wymagają dużo większego zaangażowania świata oraz koordynacji działań lokalnie, w zarażonych regionach Afryki.
Do tego należy dodać fakt, że pierwszy raz w historii wirusa przedostaje się on do dużych ośrodków miejskich, a stamtąd jest już tylko krok od reszty kontynentu i w konsekwencji innych regionów świata.
Brytyjskie gazety donoszą o pojedynczych przypadkach podejrzeń zachorowań na terenie UK. Co prawda Ebola nie jest tak zakaźna jak grypa i nie przenosi się metoda kropelkową, jednak zagrożenie traktowane jest dość poważnie.
Epidemia przyczynia się również do kryzysu ekonomicznego w Afryce. W Liberii zamknięto przejścia graniczne. Linie lotnicze przestały latać do tego kraju. Problemów jest coraz więcej, a takie organizacje jak Lekarze bez Granic oraz kilkanaście podobnych mniejszych same sobie nie poradzą pomimo pomocy Światowej Organizacji Zdrowia. Tutaj potrzebna jest pomoc rządu i różnych organizacji rządowych.
Jakby odpowiedzią na problemy ekonomiczne stała się deklaracja Komisji Europejskiej, która przeznaczyła prawie 2 mln euro na walkę z epidemią, a kolejne 2 mln są przygotowywane do wydania na ten cel. „Środki te mają pomóc powstrzymać rozprzestrzenianie się epidemii i dostarczyć dotkniętym nią społecznościom niezbędnej opieki medycznej. UE przekaże je trzem organizacjom międzynarodowym, które w regionie walczą z wirusem, w tym Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która dostarcza potrzebny sprzęt, a także współpracuje z resortami zdrowia krajów dotkniętych epidemią” – poinformowała Polska Agencja Prasowa.