Zjawa na zamku
Bungay to położone nad rzeką Waveney w hrabstwie Suffolk miasteczko, liczące obecnie ok. 5 tys. mieszkańców. Swoimi korzeniami sięga czasów rzymskich. Do dziś w okolicach można natknąć się na pozostałości z tamtego okresu. W dziejach lokalnej społeczności nie brakowało burzliwych wydarzeń, a także czarnych charakterów. Bodaj najbardziej znanym był Hugh Bigod, pierwszy Earl of Norfolk, żyjący w latach 1095-1177.
Po śmierci króla Henryka I Hugh w walce o koronę poparł bratanka zmarłego władcy Stephena z Blois, a ten, kiedy zasiadł na tronie, nagrodził go za to tytułem książęcym. Bigod okazał się jednak wiarołomnym sojusznikiem – podczas bitwy pod Lincoln w decydującym momencie opuścił króla, w wyniku czego Stephen został pojmany i uwięziony.
Od tej pory Hugh, czując się niepodzielnym władcą na swoim terenie, nie przebierał w środkach, by pomnażać bogactwo. Połączył siły z innym znanym buntownikiem Geoffreyem de Mandevillem i razem siali popłoch wśród mieszkańców wschodniej Anglii. Palili wioski, grabili dobytek, porywali ludzi, żądając od ich bliskich łupów za wykupienie pojmanych. Prowadzone przez nich działania były tak okrutne, że – jak zaświadczają kroniki – na okolicznych terenach uschła trawa.
Hugh znaczył swoje rządy krwią i zniszczeniem, jednak nowy król Henryk II w zamian za wsparcie, jakie uzyskał od niego w walce o tron, pozwolił mu nosić tytuł książęcy. Sytuacja uległa diametralnej zmianie dopiero, kiedy okazało się, że Bigod planuje antymonarszy spisek. Henryk II zorganizował wówczas zakrojoną na szeroką skalę akcję zbrojną, niszcząc zamki buntownika, w tym ten w Bungay. To był decydujący cios, po którym Hugh już się nie podniósł. Opuścił Anglię i przyłączył się do krucjaty przeciwko niewiernym. Zmarł w Palestynie, w wieku 82 lat, podczas wyprawy krzyżowej. Jednak mało kto wierzył, że jego dusza trafi do nieba.
100 lat później potomek tyrana Roger Bigod odbudował zamek w Bungay. Okazała budowla stanęła w pełnym blasku, ale niebawem zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Młody chłopak, który opowiadał, jak podczas prac porządkowych zobaczył wpatrującego się w niego wielkiego czarnego psa z płonącymi czerwonymi oczami, niedługo potem zmarł. Od tej pory zjawa miała się pojawiać w różnych częściach zamku i okolicach, a miejscowa ludność szybko połączyła ją z duchem znienawidzonego Hugh Bigoda. W ten sposób, pod postacią psa, miał cierpieć za grzechy, które popełnił za życia.
Dobrze zaryglujcie drzwi
Doświadczeni archeolodzy, ale także pomagający im amatorzy – pasjonaci dawnych czasów i odkrywania tajemnic z przeszłości. Wykopaliska prowadzone przez organizację DigVentures w ruinach Leiston Abbey są otwarte dla obserwatorów.
Szef ekipy Brendon Wilkins nie ukrywa, że duże znaczenie ma wsparcie ze strony miejscowej ludności, która w części finansuje ten projekt (pozostałe fundusze pochodzą z Heritage Lottery Fund). Jakie niespodzianki kryją się jeszcze w ziemi? Jakie wiążą się z nimi historie? Czy znaleziony szkielet to rzeczywiście szczątki legendarnego Black Shucka? Pytań nie brakuje, na odpowiedzi musimy jeszcze poczekać. Jedno jest pewne – o czarnym psie znów jest głośno. Miał wyczucie Piers Warren, pisząc w ubiegłym roku thriller „Black Shuck. The Devil’s Dog”. Akcja powieści rozgrywa się w wiosce Blakeney w hrabstwie North Norfolk, a klimat grozy i tajemniczości trzyma w napięciu od pierwszych stron. Wypada zgodzić się z recenzentem książki, który zauważył na łamach lokalnej gazety: „Dobrze zaryglujcie drzwi i zabezpieczcie okna. A potem czytajcie”…
Piotr Gulbicki, Cooltura
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.