Pasażerowie British Airways i Virgin Atlantic mogą liczyć na ładowarki i dodatkowe miejsca do ładowania swoich telefonów oraz innych gadżetów elektronicznych. To efekt zapowiedzianych kontroli bezpieczeństwa, podczas których lepiej mieć przy sobie naładowane urządzenia.
O sprawie pisaliśmy już kilkukrotnie. Minister transportu zapewnił, że w związku z zapowiedzianymi kontrolami, linie lotnicze zaczęły zapewniać możliwość doładowywania urządzeń dla swoich pasażerów. British Airways i Virgin Atlantic już poinformowały, że na ich pasażerów czekają dodatkowe gniazdka, a nawet ładowarki do popularnych urządzeń.
Przypomnijmy, że kontrole telefonów, tabletów i innych przenośnych urządzeń mają być prowadzone wyrywkowo na wszystkich lotniskach w UK. Sprawdzani mają być zarówno pasażerowie wylatujący z Wielkiej Brytanii, jak i też lądujący na Wyspach. W przypadku, gdy telefon będzie rozładowany możemy spodziewać się kłopotów. Może nie będą one tak dotkliwe, jak w przypadku lotów do USA, gdzie nie możemy liczyć na wejście na pokład, ale z pewnością będzie to dodatkowy stres i strata czasu. Warto więc dopilnować, aby wskaźnik baterii w naszych urządzeniach znajdował się w górnych granicach.
Ministerstwo celowo nie sprecyzowało na których trasach można się spodziewać kontroli, tak aby wszyscy pasażerowie byli na nie przygotowani. Nadal jednak w sprawie panuje lekkie zamieszanie. Nie wiadomo bowiem, jak traktować zapominalskich pasażerów, którzy na przykład zostawią ładowarkę w nadanym bagażu i po odprawie nie będą w stanie naładować telefonu z bagażu podręcznego. Podobne wątpliwości powstają w przypadku lotów z przesiadkami, gdy urządzenie rozładuje nam się w trakcie oczekiwania na drugi samolot.
- Wiem, że linie lotnicze starają się wyjść naprzeciw pasażerom i sprawić, aby nie odczuli niedogodności związanych z tą sprawą. Powstają dodatkowe punkty do ładowania, które pozwolą na szybkie doładowanie urządzeń – mówi minister Goodwill.
Na brytyjskich lotniskach można się więc spodziewać wielu osób siedzących na podłodze w dziwnych miejscach. Tuż obok z pewnością będzie znajdowało się gniazdko, z ładowarką i podłączonym smartfonem czy tabletem. Taką przygodą ma już za sobą 49-letni Adam Hatton, który wczoraj na Heathrow spędził na podłodze pół godziny. W tym czasie podładował swój telefon na tyle, aby bateria dociągnęła aż do momentu wejścia na pokład. – Kiedyś podczas kontroli zabrano mi kieszonkowy scyzoryk, jego odzyskanie trwało kilka miesięcy. Nie chciałbym, aby podobno los spotkał mój smartfon – mówi 49-latek.
W całym tym zamieszaniu dodatkowego wymiaru nabiera najnowsza, prześmiewcza reklama Samsunga, który promując swój nowy model Galaxy S5, drwi z konieczności częstego ładowania iPhone’ów. W tym również na lotniskach…