Telenowela o podsłuchach trwa w polskiej polityce w najlepsze. Tygodnik „Wprost” opublikował dalszy ciąg zapisu podsłuchanych rozmów członków rządu. Premier na to odpowiada, że jest twardy, a zaufanie do niego nie słabnie.
Minister lizus
Tym razem przedstawiono głównie podsłuchy rozmów ministra Sikorskiego, który krytycznie wyrażał się o polityce Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii wobec Polski. Nic w tym dziwnego, bo pokaźna część społeczeństwa myśli podobnie. Mało tego, wiele środowisk politycznych w krajach naszych sojuszników, również ma krytyczne zdanie o rządach Obamy czy Camerona.
Znacznie ciekawsze były fragmenty, w których minister ubolewa nad tym, że starał się zadowolić kubańskimi cygarami Donalda Tuska, a ten ich nie lubi. Cóż, taki niefart. Było najpierw zapytać Arabskiego w Hiszpanii, a nie od razu z Kubą gadać.
Media posłuszne
Sztab rządowy odniósł z okazji afery podsłuchowej kolejny sukces medialny. Zastosowano zabieg polegający na odwróceniu znaczeń. A nagrani podczas małodusznych knowań politycy przedstawiani są jako bohaterowie broniący ojczyzny. Przed czym? To zależy, co w danym dniu lepiej brzmi. Dziś przed zorganizowaną grupą przestępczą, czy inną mafią kelnerską chcącą przejąć władzę, jutro przed rosyjską agenturą, kiedy indziej przed biznesem sprowadzającym nielegalnie tani węgiel z Rosji. To ostatnie brzmi zdecydowanie najlepiej, bo obok potwierdzenia charakterystycznej zapewne od lat dla rządów PO rusofobii, podkreśla dbałość o węgiel Polski i nasze górnicze miejsca pracy.
1,5 tysiąca to nic, co innego 10 złotych!
Nadmiar obowiązków związanych z opisywaniem sukcesów w walce z mafią kelnerską zmęczył prorządowe media. Nic zatem dziwnego, że umknął im fakt łatwości, z jaką można w Polsce podsłuchać biznesowe rozmowy ministrów. I nie zamierzają one rozważać, czy przypadkiem nasze służby specjalne, podległe temuż rządowi, mogły dopuścić się zaniedbania obowiązków, nie sprawdzając miejsc obiadowych rozmów. Tym bardziej, że miejsca te są dobrze znane i często wykorzystywane. Druga rzecz, która umknęła, to traktowanie spotkania obiadowego jako prywatne, mimo, że płatność dokonana była kartą służbową. Tysiąc pięćset złotych wydane na obiad ze służbowej karty przez polityka PO nie robi jednak aż takiego wrażenia na mediach, jak zakup swego czasu, przez członka PiS, dorsza za kilka złotych.
Donald Tusk dziękuje za zaufanie
W tej sytuacji, zapewniając sobie przychylność najważniejszych mediów, premier przystąpił do ofensywy politycznej i błyskawicznie uzyskał w Sejmie wotum zaufania, po czym podziękował posłom i narodowi. Możemy to zobaczyć na załączonym obrazku:
To może wyglądać jak żart, ale żartem nie jest. Pan premier potrafi przekonywać. Przekonał nawet do siebie z powrotem posła Johna Godsona. Czarnoskóry parlamentarzysta został, z powodu głosowania „za" wotum zaufania, usunięty z partii Jarosława Gowina - Polski Razem. Z kolei bliżej nieznany poseł Andrzej Smirnow został usunięty z PO, z powodu niegłosowania zgodnie z wolą Donalda Tuska. W ramach folkloru politycznego dodajmy jeszcze, że posłanka Anna Grodzka sama odeszła z Twojego Ruchu/Ruchu Palikota i zapisała się do Partii Zielonych. Jeśli w polityce nie może być normalnie - niech będzie chociaż kolorowo.
Alternatywa dla lumpenproletariatu?
Opozycja dopiero zabiera się do zgłoszenia złożenia wniosku o wotum nieufności dla rządu i premiera. Jest jak zwykle medialnie o krok z tyłu. Czyżby w PiS brak było fachowców od siania politycznego zamieszania? Tu na myśl przychodzi nam Jacek Kurski, ale on dawno rozstał się z prezesem, a niedawno z polityką w ogóle, bez wychowania godnego następcy. A może prawda jest taka, że fachowcy są, ale czekają na skinienie głowy prezesa, bo własna inicjatywa mogłaby być niemile widziana. Prezes lubi nazywać rząd lumpenproletariatem. Ale czy sam ma jakiegoś asa w rękawie? Czy ktoś ma w ogóle odwagę być asem u coraz starszego prezesa, który trzyma pełnię władzy w partii? Poprzedni as do rządzenia krajem, Kazimierz Marcinkiewicz, najpierw został spacyfikowany, a później przy pierwszej okazji dał drapaka spod opiekuńczych skrzydeł PiS. Na razie afera podsłuchowa zmierza szybkim krokiem do wyciszenia i udania się na wakacyjny urlop.