MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

11/06/2014 07:33:00

Rok, w którym spłonął Londyn

Rok, w którym spłonął LondynLondyn dopadła prawdziwa czarna seria. W 1664 r. wybuchła zaraza, którą później nazwano wielką, ponieważ trwała przez niemal 2 lata i potrafiła zabierać nawet 8 tys. ludzi tygodniowo. Gdy myślano, że sytuacja wróciła do normy, wybuchł pożar. Także nazwany wielkim, bo pochłonął 80 proc. miasta.

Zarazy pojawiały się w Londynie z ogromną regularnością. Połączenie rzeki, doków, ogromnej liczby przybyszów, fatalnych warunków sanitarnych i ogromnego zagęszczenia ludności tworzyło doskonałe warunki dla rozwoju chorób zakaźnych. Kolejne epidemie zabierały dziesiątki tysięcy mieszkańców miasta, ale to, co stało się w 1664 r., było wyjątkowe nawet jak na londyńskie warunki. Choć zaczęło się tak, jak zawsze.


Dżuma przypłynęła do miasta na jednym ze statków. W ciągu dwóch kolejnych lat zabrała 100 tys. ludzi, czyli 15 proc. ówczesnej populacji miasta. Większość sklepów i zakładów rzemieślniczych była zamknięta przez niemal 2 lata. Ludzie umierali na targach i na ulicach. Ślady po zarazie da się w londyńskim krajobrazie odnaleźć do dziś. W okolicy Gosswell Road w Islington, a dokładnie w miejscu nazywanym Mount Mills, wciąż można znaleźć niezabudowane przestrzenie. W tej części Londynu jest to coś raczej niespotykanego. Jednak w tym miejscu znajdują się mogiły ofiar Wielkiej Zarazy. Daniel Defoe pisał o Mount Mills, że „wielu pochodzących z parafii Aldersgate, Clerkenwell, a nawet spoza miasta zostało tam pochowanych zbiorowo”.

Kiedy epidemia po dwóch latach wygasła, myślano przez chwilę, że wszystko wraca do normy. Mylono się jednak. Nie był to koniec czarnej serii miasta. Dżuma zabrała 100 tys. ludzi, ale kolejne 100 tys. miało wkrótce stracić dach nad głową. Taki był efekt największego pożaru w historii miasta – Wielkiego Pożaru Londynu, w czasie którego spłonęło niemal całe The City.

Dżuma zabrała ludzi, pożar domy

To, co czyniło z Londynu doskonałe miejsce dla rozwoju epidemii, powodowało jednocześnie, że był miastem, w którym było wyjątkowo łatwo o pożary. Sprzyjała im gęsta zabudowa, sporo slumsów oraz domy z drewna. Dotyczyło to podmiejskich slumsów, ale też samego City. Tam wprawdzie w XVII wieku świetnie miał się handel i przeróżne biznesy, ale jednocześnie mieszkali w tej części raczej biedniejsi mieszkańcy Londynu. Bogatsi uciekali od gwaru, zgiełku i tłoku do Westminster lub poza miasto. Murowana była tylko jego centralna część, a wokół niej uparcie stawiano domy z drewna.

Robiono to, mimo że prawo zakazywało takiego budowania. A zakazywało, ponieważ The City miało długą historię porażek ponoszonych w walce z ogniem. Już rzymskie Londinium miało specjalną nocną straż, która z wiadrami napełnionymi wodą krążyła uliczkami i wypatrywała niebezpieczeństwa. Strażacy szybko wpisali się w krajobraz miasta, a ich głośne „Hi! Hi! Hi!” poprzedzające syreny dzisiejszych wozów już w średniowieczu rozbrzmiewało z regularnością. Ackroyd wylicza, że Londyn spłonął w: 764, 798, 852, 893, 961, 982, 1077, 1087, 1093, 1132, 1136, 1203, 1212, 1220 i 1227 r. I były to tylko pożary średniowieczne, bo wcześniej – przynajmniej dwa razy – płonął w czasach rzymskich, a i później nie było wiele lepiej.

Lato 1666 r. było wyjątkowo upalne. Słońce prażyło przez dwa miesiące bez przerwy, wysuszyło budynki i zmieniło je w doskonałe paliwo dla ognia. Lipiec i sierpień przetrwano, ale w nocy z 1 na 2 września (i z soboty na niedzielę) doszło do wypadku, po którym zapaliła się piekarnia prowadzona przez Thomasa Farrinera przy Puddington Lane. Mieszkająca na piętrze rodzina zdołała uciec. Nie udało się to służącej mieszkającej na parterze, która stała się pierwszą ofiarą Wielkiego Pożaru. Do dziś nie wiadomo, od czego zaczął się pożar, choć teorii było całe multum. Sam Farriner bronił się później, mówiąc – za Ackroydem – że przed pójściem spać „przeszedł przez każdy pokój i nie znalazł ognia nigdzie poza jednym kominem, w pomieszczeniu zbudowanym z cegieł, w którym celowo utrzymywał żar”. Wierzyć temu jednak nie można, bo kto w jego sytuacji mówiłby co innego? Choć większość dała mu wiarę, bo nie chciano uwierzyć w przypadek. Ale o tym za chwilę.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska