Problem bezrobocia, nie tylko w UK, dotyczy dziś szczególnie najmłodszych kandydatów do znalezienia pracy. Część z nich eksperci określili mianem NEETs (Not in Education, Employment or Training), czyli młodzi ludzie bez jakiejkolwiek aktywności zawodowo-edukacyjnej. To właśnie NEETs są najbardziej narażeni na bezrobocie, bowiem trudno im konkurować z innymi w szukaniu zatrudnienia.
Wygląda jednak na to, że w ostatnim czasie ich sytuacja zaczęła się poprawiać. Z danych urzędu statystycznego wynika, że NEETs znajdują pracę. Tym samych ich grono kurczy się. W I kwartale tego roku urzędnicy doliczyli się 975 tys. młodych osób, które w żaden sposób nie są aktywne zawodowo, ani edukacyjnie. W porównaniu do danych z 2013 roku mamy do czynienia ze spadkiem aż o 118 tys. Oznacza to, że aż tyle młodych ludzi rozpoczęło pracę.
Informacje z urzędu statystycznego potwierdzają też dane z ministerstwa, które mówią nawet o większym spadku liczby bezrobotnych NEETS, wynoszącym 135 tys. Przedstawiciele rządu z dumą komentują, że to jest właśnie efekt reform, których celem jest „zabezpieczenie przyszłości młodych ludzi”.
Nadal wiele do zrobienia
Prawie 14 proc. spadek liczby bezrobotnych i nieaktywnych edukacyjnie ludzi w wieku od 16 do 24 lat, to dobry znak dla brytyjskiego rynku pracy. Jednak nadal wielu ekspertów przekonuje, że ich liczba jest zbyt duża.
- W naszym kraju nadal mamy do czynienia z dość dużym odsetkiem młodych ludzi, którzy nie robią nic. Nie pracują, nie chodzą do szkół, nie zdobywają kwalifikacji. Ich liczba jest dwukrotnie większa w porównaniu do pozostałych krajów Unii Europejskiej, nawet tych biedniejszych - Ton Dolphin, główny ekonomista w IPPR.
Jego zdaniem rząd wzmocnił co prawda działania na rzecz aktywizacji młodych ludzi, ale nadal jest tu wiele do zrobienia, a setki tysięcy młodych ludzi jest w sytuacji bez zmian.
- Rząd powinien zrobić więcej w tym obszarze, zwłaszcza w rejonach, które charakteryzują się dużą liczbą NEETs. W wielu miejscach młodzi ludzie są w takiej sytuacji już bardzo długo. Część z nich jest w stanie znaleźć tylko pracę dorywczą na jakiś czas, potem wracają do swojej poprzedniej sytuacji. Praca dorywcza, w niepełnym wymiarze godzin i taka, która kończy się po paru miesiącach skutecznie poprawia rządowe dane. Tymczasem sytuacja młodych ludzi w takich miastach jak Grimsby, Bradford czy Wakefield nadal jest niepokojąca. Tam aż jedna czwarta z nich ani nie pracuje, ani się nie uczy, nie korzysta z żadnych kursów – mówi Lizzie Crowley z Work Foundation
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.