Sama zaznała kiedyś prawdziwej biedy. Później wyszła na prostą, dlatego dziś radzi innym, jak przetrwać w dobrym nastroju i z pełnym żołądkiem, gdy bieda zajrzy w oczy. Na swojej stronie internetowej www.thriftylesley.com prowadzi bloga i dzieli się przepisami.
– Wielu ludzi uważa, że nie można się najeść za mniej niż 50 p. To bzdura – mówię im od razu. W hipermarketach jest spory wybór składników, z których można wyczarować całkiem dobre potrawy. Zdarza mi się podejmować gości za 15 p na osobę. Są zachwyceni, nie podejrzewają nawet, ile wydałam na party dla kilku ludzi – mówi z dumą Lesley.
Jej przepisy cieszą się sporym zainteresowaniem i biorąc pod uwagę sytuację na rynku, będą zyskiwać na popularności.
Niedawno rozwiedziona, wychowująca córki sześćdziesięciolatka bez własnego dachu nad głową jest interesującą i silną osobowością. Przyznaje, że w trudnych warunkach życiowych jedzenie jest formą pocieszenia, chwilą wytchnienia, która powinna dobrze się kojarzyć. Rekompensata, na którą czekamy, musi być smaczna. – Najtańsze jedzenie nie zawsze jest najgorsze – przekonuje, dodaje jednak, że brak gotówki zawsze oznacza spędzenie w kuchni większej ilości czasu niż zwykle. Coś za coś.
Zastanawiacie się, jak wygląda i co je pani Cooper? Z pewnością nie sprawia wrażenia niedożywionej. Lekarz powiedziałby nawet, że ma sporą nadwagę. Ona sama mówi, że tak wygląda typowa babcia. Zakupy robi głównie w sklepie Asda. Dzień zaczyna czterema naleśnikami na śniadanie (4 p) i pikantną zupą z pasternaku (17 p). Na drugie śniadanie serwuje pomidorowe bułeczki (2 p). Na kolację boczek z purée kukurydzianym i groszkowym (32 p). Na deser serniczek (33 p).
Życie nie oszczędzało Lesley. Jako nastolatka związała się z o 10 lat starszym chłopakiem i zaszła w ciążę. W 1968 r. było to sporym problemem, który rozwiązywano albo aborcją, albo małżeństwem. Lesley wyszła za mąż. W piątym miesiącu ciąży z drugim dzieckiem nie wytrzymała i uciekła od męża. W domu rodziców nie było warunków nawet do przyjęcia gości, nie mówiąc już o dodatkowych lokatorach na stałe. Zanim na nowo ułożyła sobie życie, przeszła prawdziwe piekło. To ją zahartowało i nauczyło wielu nowych zawodów i czynności. Teraz całą wiedzę przekazuje innym. Nie musi oszczędzać, ale lubi. Chyba z przyzwyczajenia. – Jakaś mała desperacja już zawsze będzie żyła razem ze mną – mówi.
Sylwia Milan, Cooltura