Kinga: „Londyn nauczył mnie zdrowego egoizmu”
Życie wbrew konwenansom to jeden z powodów, dla których 34-letnia Kinga, pochodząca z małej miejscowości pod Poznaniem, żyje w Londynie już od 11 lat. Nie wie jeszcze, czy zostanie na stałe, ale do Polski na razie nie zamierza wracać. – Kiedy wracam do miejscowości, z której pochodzę, często czuję się nieswojo – każdy ma już dzieci, własne mieszkanie. Ja nadal jestem niezamężna i tak naprawdę poza pracą i możliwością ciekawych podróży nie mam zbyt wiele. Później jednak myślę: kto dał nam wytyczne, jak żyć, kiedy wychodzić za mąż i rodzić dzieci?
– W Londynie podoba mi się to, że kobiety nie spieszą się z macierzyństwem, stopniowo dorastają do tego. Młodzi Brytyjczycy przeprowadzają się na kilka lat do Azji, Australii, a moment założenia rodziny odkładają na później. Spełniają się i nikt nie szufladkuje ich z powodu wyborów, jakich dokonują – dodaje. Kinga twierdzi, że 11 lat życia w Londynie nauczyło ją tzw. zdrowego egoizmu, gruboskórności i asertywności, zarówno w karierze, jak i w życiu osobistym. Zaczynała jako kelnerka, poszła do szkoły językowej, rozwijała się i poznawała brytyjską kulturę. Od 6 lat pracuje w PR w międzynarodowej firmie w centrum miasta, mieszka w dzielnicy Islington. Trudno jej tolerować niektórych Polaków, którzy do Wielkiej Brytanii przyjeżdżają z roszczeniami wobec państwa, nie fatygując się nawet, aby poznać tutejszy język czy kulturę.
– Ludzie, którzy tak jak ja przyjechali do Londynu przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, byli pełni pokory, a tego często brakuje tej najnowszej fali emigracji – tłumaczy Kinga. Twierdzi, że Londyn zmienił się nie do poznania, od kiedy Unia Europejska poszerzyła swoje granice. – Miasto wydaje się zapchane, warunki mieszkaniowe z roku na rok coraz gorsze. Kinga nie do końca toleruje również londyńską wielokulturowość, szczególnie brak chęci niektórych narodowości do asymilacji. – Irytuje mnie, że jadąc np. do kraju muzułmańskiego, w pewnych miejscach musimy się zakryć, podczas gdy oni tutaj narzucają nam swoją kulturę, mimo że są u nas, w Europie. A poprawność polityczna Brytyjczyków wobec ludzi innego koloru skóry bywa uciążliwa. Zwłaszcza że konflikty międzykulturowe narastają.
– Pamiętam, jak kilka tygodni po zamachach w londyńskim metrze w 2005 r. (eksplozje, w których zginęły 52 osoby i 700 zostało rannych – przyp. red.) jechałam metrem z mężczyzną w turbanie. Zachowywał się bardzo nerwowo, oglądał wokół siebie, sprawdzał telefon. Nie wytrzymałam tego – nie ja jedna wysiadłam wówczas z wagonu i postanowiłam zaczekać na kolejny pociąg. Trudne do zaakceptowania różnice kulturowe są powodem, dla którego Kinga nigdy nie była w stanie umawiać się z obcokrajowcami. – Od zawsze trzymałam się zasady, że mogę związać się wyłącznie z Polakiem. Twierdzi, że tak jest łatwiej, nie trzeba rezygnować ze swoich przyzwyczajeń, kultury. Związek z obcokrajowcem to zbyt wiele wyrzeczeń. – Partnerstwo to jeden wielki kompromis, nie mam zamiaru komplikować sobie tego jeszcze bardziej – tłumaczy.