Kamila: „W Londynie trudno poznać mężczyznę z charakterem”
Z samotnością już od jakiegoś czasu walczy jednak 36-letnia Kamila, która w ostatnich latach przeżyła w Londynie kilka dotkliwych niepowodzeń w relacjach z mężczyznami. Jest kobietą, przy której trudno przejść obojętnie na ulicy – filigranowa, z burzą loków na głowie, nosi eleganckie szpilki, a na ramieniu torebkę Chanel, którą, tłumaczy z dumą, kupiła po pierwszych sukcesach zawodowych w finansach.
W Lublinie skończyła dziennikarstwo, a do Londynu wyjechała 10 lat temu, za potrzebą zmian. Dziś, wjeżdżając windą na szóste piętro biurowca w londyńskim City, nadal szczypie się z niedowierzaniem, że zaszła tak daleko. – Taka praca nawet mi się nie śniła – twierdzi. Pracuje jako analityk w branży paliwowej w City.
– Londyn dał mi niezależność, życie tutaj trudno porównać z życiem w jakimkolwiek innym mieście – twierdzi Kamila. Jej wieczory od lat wyglądają podobnie – kolacje w najlepszych restauracjach w mieście, często zakrapiane szampanem. Towarzyszą jej polskie koleżanki, które w Londynie osiągnęły podobnie wysokie stanowiska – są prawniczkami, ekonomistkami, menadżerkami wielkich banków. Stać je, aby spontanicznie „wyskoczyć” sobie na weekend do Cannes lub Barcelony. Kamila o swoim obecnym życiu opowiada z dumą, ale przyznaje, że od jakiegoś czasu stoi na rozdrożu.
– Mam 36 lat, marzę o dziecku, własnym domu, ukochanym mężczyźnie u boku. Tymczasem każdy kolejny poznany facet okazuje się pomyłką. Niegdyś umawiała się głównie z mężczyznami pracującymi w City – maklerami giełdowymi, finansistami, szefami wielkich firm. Dużo osiągnęła, chciała więc poznać faceta ze swojego środowiska. Przyznaje, że jej wymagania są dość wysokie – musi mieć u boku mężczyznę z charakterem, który na dodatek odniósł sukces zawodowy. Przeraża ją facet ze słabą osobowością, a takich według niej w Londynie nie brakuje. – Mój ostatni chłopak był Grekiem urodzonym w Londynie. Miał typowo brytyjskie poczucie humoru, ale zabrakło mu greckiego temperamentu. Brakowało pomiędzy nami chemii. Z kolei wcześniejszy, Brytyjczyk, dziennikarz BBC, nie potrafił być spontaniczny, zachowywał się jak kolega, nie wiedział nawet, kiedy powinien mnie pocałować – śmieje się. Ostatni poznany mężczyzna, pochodzenia irańskiego, wydawał jej się niezwykle atrakcyjny – szarmancki, opiekuńczy, ze świetnym poczuciem humoru. Szybko jednak okazało się, że to także facet bezkompromisowy, zawsze musiał postawić na swoim.
– Londyńscy mężczyźni, jeśli odnoszą sukcesy i mają powodzenie, będą z tego korzystać, jak długo mogą, bawiąc się kobietami, czekając na moment, w którym to oni będą gotowi na stabilizację – twierdzi Kamila. Zdają sobie sprawę z tego, że w mieście jest wiele singielek, które szukają swojej „drugiej połówki”, i dlatego pozwalają sobie traktować poznane kobiety powierzchownie. Kamila przyznaje, że przez ostatnie lata nauczyła się, aby nie oczekiwać od mężczyzn zbyt wiele. Podziwia sposób, w jaki Brytyjki wypracowały sobie status partnerski. Nie pozwalają sobą rządzić. Kamila swoją przyszłość widzi jako osoba zarabiająca 100 tys. funtów rocznie i przyznaje, że brak szczęścia w miłości rekompensuje sobie ambicją w pracy. Do Polski wróciłaby tylko, gdyby otrzymała atrakcyjną ofertę pracy. Lublin odwiedza często; ma tam mamę, siostrę, przyjaciółki. Kraj, który za sobą zostawiła, kojarzy jej się z pewnymi konwenansami – nadal pełny presji społecznej wywieranej na kobiety. – Myślę, że ludzie przyjeżdżają do Londynu właśnie po to, aby uciec od tych wszystkich nacisków ze strony społeczeństwa – tłumaczy.