MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

18/04/2014 09:29:00

Rzymskie czasy Wielkiej Brytanii

Rzymskie czasy Wielkiej BrytaniiBrytania jest Brytanią, ponieważ tak mówili o niej Rzymianie. Ale pozostałości po nich jest więcej, bo na przykład nazwa „Manchester” pochodzi od łacińskiego „mamucio”, co oznacza wzgórze o kształcie piersi. Anglicy uwielbiają swoje rzymskie dziedzictwo, bo uważają je za rodzaj narodowego szlachectwa.

Chociaż wtedy, kiedy Rzymianie na Wyspę przybyli, uważali ich za najeźdzców i okupantów. Dla nich zaś byli barbarzyńcami. Najeźdźcy o mieszkańcach Wysp mówili „malowani ludzie”, odnosząc się w ten sposób do tatuaży i tego, jak co najmniej 15 różnych plemion Celtów, Brytów i Piktów ozdabiałało swoje ciała. Mimo to Wyspa interesowała ich, bo była to kraina zasobna i ludna. Do tego zapewniała doskonałe warunki dla rolnictwa, a rozwijające się Imperium mogło wykozystać nieskończoną liczbę spichlerzy.


Peter Ackroyd w „Foundation” pisał: „Szacuje się, że populacja Anglii w późnej epoce żelaza liczyła 2 mln ludzi, a pod koniec rzymskiej dominacji wzrosła nawet do 3 mln. Pod każdym względem był to bogaty i rozwijający się kraj. To właśnie dlatego Rzymianie zdecydowali się na inwazję”. Ta za pierwszym razem – gdy na czele legionów dwukrotnie stawał Juliusz Cezar – skończyła się niepowodzeniem.

Było to w 55 i 54 r. p.n.e. Za drugim razem zabrał ze sobą cztery legiony, czyli mniej więcej 25 tys. piechoty i 2 tys. kawalerii. Mimo to nie udało się opanować Wyspy, ale też porażka nie była całkowita. Imperium nie zawsze potrzebuje zbrojnego sukcesu, żeby osiągnąć swoje cele. Paradoksalnie po najeździe Juliusza Cezara zacieśniły się kontakty handlowe i Albion zaczął się powoli romanizować. Sprowadzano na przykład wino i towary luksusowe. W drugą stronę płynęło to, co Wyspy miały najcenniejszego – pszenica.

I ten układ mógł trwać z obopólną korzyścią, gdyby nie cesarz Klaudiusz.

Niedojda podbija

Był to człowiek, który w czasie, gdy odziedziczył tron, miał opinię idioty niezdolnego do sprawowania rządów. Musiał to zmienić, a przecież nic nie robi władzy tak dobrze jak szybka zwycięska wojna. Dlatego w 43 r. n.e. rzymskie legiony zostały wysłane na podbój Wysp Brytyjskich, a dokładnie Albionu, bo Hibernię (Irlandię) zostawiono na później. Dowodził nimi Aulus Plautius, a problemy zaczęły się jeszcze po rzymskiej stronie, gdzie legioniści robili, co mogli, żeby nie musieć przeprawiać się przez kanał La Manche.

Po pierwsze był to dla nich koniec świata, a na końcu świata zawsze mieszkają potwory. Po drugie w rzymskim świecie krążyły legendy o wyspie, którą mieli podbić, i zdecydowanie nie były to opowieści, które zachęcałyby do turystycznej wyprawy lub zwiedzania. Mówiono o dziwnych stworach zamieszkujących tamte lasy i druidach, którzy zjadali pokonanych wrogów. A także o ofiarach z ludzi, które składano – w tym akurat coś może być, ale przecież Rzymianie robili to samo – bogom. Opór wojska przełamał dopiero wysłannik Klaudiusza. Wyzwoleniec, który zagrał na ambicji dumnych żołnierzy i powiedział im: „Skoro ja, były niewolnik, się nie boję, to jak wy, wolni obywatele i żołnierze najlepszej armii świata, możecie się bać?”.

To odniosło efekt i ponad 800 okrętów floty inwazyjnej wyruszyło na Wyspy. Przewiozły od 40 do 50 tys. żołnierzy, których wysadzono w dwóch miejscach, by zmylić Brytów. Okazało się jednak, że nie było kogo mylić, bo Plautius wylądował, nie napotykając żadnego oporu, i szybko umocnił się po drugiej stronie kanału. Gdy miejscowi zorientowali się, co się dzieje, było już za późno. Wprawdzie podjęli walkę, ale Rzymianie dysponowali wówczas najlepszą armią świata i starcie przypominało, zachowując skalę, obrazki kawalerii szarżującej na czołgi.

Opancerzeni i bardzo dobrze uzbrojeni legioniści stanowili trudnego przeciwnika dla wielotysięcznej armii miejscowych, którym zadania nie ułatwiało i to, że Albion nie był zintegrowany politycznie. Żyło tam kilkanaście plemion, które miały kilkunastu królów, a ich interesy i ambicje niekoniecznie były zbieżne. Na czele oporu stanęli celtyccy Catuvellauni. Przewodził im najpierw niejaki Togudumnus, któr zginął w jednym ze starć, a później Carucatus. Kluczowa bitwa rozegrała się nad rzeką Medway, gdzie 24 tys. Rzymian rozgromiły 17 tys. Brytów. Najwięcej o wyniku starcia mówi liczba ofiar. Było ich 750 z jednej strony i aż 5 tys. z drugiej. Plautius doszedł jeszcze do Tamizy, gdzie odniósł kolejne zwycięstwo, i zaczekał na Klaudiusza, który musiał stanąć na czele zwycięskiego wojska. Gdy cesarz dotarł na Wyspy z posiłkami, wśród których były słonie bojowe, sprawa była już formalnością i wkrótce powrócił do Rzymu jako Britannicus.

Powstanie królowej Boudicci

W rzeczywistości był to jednak dopiero początek, bo choć większość plemion przyjęła zwierzchność Rzymu, podatki i zakazy miały im się wkrótce sprzykrzyć. Do pierwszych poważnych zamieszek doszło, kiedy zakazano miejscowym chodzić z bronią, a miecze i sztylety były dla plemion celtyckich oznaką męskości. Doszło do pierwszego buntu, który jednak szybko stłumiono, ale z następnym nie poszło już tak łatwo.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 1)

Cowboy

3603 komentarze

24 kwiecień '14

Cowboy napisał:

za kilka lat ta "rzymska spolecznosc" zapomni swojego jezyka - tak zazywaja i cpaja

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska