Piętno 400 lat historii
Brytania pod zarządem Rzymian znajdowała się przez niemal 400 lat. Faktyczna okupacja skończyła się w 410 r., kiedy upadające Imperium straciło zainteresowanie odległą prowincją. Jeżeli kogoś zainteresował proces rozpadu politycznego molocha, który do tego doprowadził, to najwspanialszym źródłem jest Edward Gibbon i „Zmierzch i upadek Cesarstwa Rzymskiego” oraz – to dla tych, którzy historycznych cegieł nie lubią – seria „Fundacja” Isaaca Asimova, która opowiada wprawdzie o zupełnie innym Imperium, bo galaktycznym, ale jest na Gibbonie wzorowana.
Czterysta lat to szmat czasu, który musiał odcisnąć piętno na kraju, choć o to, jak bardzo, do dziś kłócą się historycy. Wszystko dlatego, że Imperium Brytyjskie ukochało historię o cywilizacji przyniesionej przez inne Imperium. Opowieść o tym, jak cywilizowano Wyspy, była doskonałą wymówką dla tych, którzy twierdzili, że sami teraz niosą brzemię „białego człowieka” i cywilizują „dzikich”. Rudyard Kipling pisał nawet: „Stało się wszakże nieszczęściem dla Brytanii, że Rzym nigdy nie podbił całej wyspy (sic!). Wielki wojownik Agrykola dotarł wprawdzie daleko w głąb Szkocji, ale nie zdołał pozostawić po sobie żadnych śladów cywilizacji; natomiast Irlandii nigdy nawet nie tknął. Wobec tego Irlandia nigdy nie chodziła do szkoły i od tamtego czasu na zawsze pozostawała zepsutym dzieckiem”.
To było wygodne – i tego uczono w szkołach za rządów królowej Wiktorii – ale niekoniecznie bliskie prawdy. Rzymianie, a może raczej obywatele Imperium, bo nie brakowało wśród nich np. Afrykanów, przynieśli ze sobą kulturę i romanizowali miejscowych, którzy zaczęli nosić togi, korzystać z łaźni, golić się, pić wino i wysyłać dzieci do szkół. Ocenia się jednak, że zromanizowane zostało najwyżej 25 proc. populacji, większość dość pobieżnie, a do tego przede wszystkim chodziło o żyjących w najbogatszej wówczas – i najbogatszej dziś – części Wyspy, czyli na południowym wschodzie. Kiedy jednak Rzym zawinął się w 410 r., to i kultura szybko się zmieniła. „W roku 400 Britania była zupełnie innym krajem niż przed podbojem Klaudiusza. Ale większość zmian zanikła w okresie późniejszym. (…) Na dziedzictwo rzymskiej Brytanii złożyło się kilka dróg, kilka ruin, kilka genów oraz (…) chrześcijaństwo” – pisał Davies w „Wyspach” i do katalogu dodawał jeszcze nazwy miast, które zawierają cząstkę „-chester”.
Tyle tylko, że ciężko się z nim zgodzić. Nie było tak, że Rzymianie przynieśli na Wyspy pierwszą cywilizację, bo i Celtowie mieli się czym pochwalić. Mieli miasta, mieli administrację, mieli wreszcie świetne rolnictwo. Ale też nie da się powiedzieć, że po Rzymianach zostało tylko kilka kamieni. Wiedza, zwyczaje i pamięć o porządkach tak szybko nie giną. Ślady ich obecności do dziś widać w politycznym i gospodarczym krajobrazie Wielkiej Brytanii. Znaczenie miała też stosunkowo wczesna chrystianizacja kraju. Południowy wschód wraz z rzymskim Londinum pozostaje najbogatszym regionem kraju, a Mur Hadriana wprawdzie nie wyznacza granicy między Anglią i Szkocją, ale w jej przebiegu widać pozostałość podziału na część rzymską i Kaledonię, choć Szkotów tam jeszcze wówczas nie było. Dopiero mieli przybyć z Irlandii. Tak samo jak i Anglików, którzy mieszkali gdzieś w lasach Germanii.
Rzymianie kompletnie zmienili krajobraz kraju. Przybyli do świata z własnym porządkiem i organizacją i zburzyli jedno i drugie. Wprowadzili swoje porządki. Kiedy się wycofali, pozostała po nich administracyjna i państwowa pustka, którą wykorzystali późniejsi najeźdzcy. Jeżeli więc nawet po rzymskiej Brytanii zostało tak niewiele, to gdyby Brytania nie była rzymska, byłaby dziś zupełnie innym krajem. Choć historia w tym przypadku wygląda inaczej niż wyobrażenia o niej „dumnych synów Albionu” i nietrudno utrzeć im zbyt wysoko zadzieranego nosa.
Tomasz Borejza, Cooltura