O Tamiflu zrobiło się głośno najpierw w 2006 roku, kiedy pojawiło się ryzyko pandemii ptasiej grypy, a następnie w 2009 roku, kiedy odnotowano częste zachorowania na świńską grypę. Wtedy wiele państw na świecie w ramach zabezpieczenia gromadziło zapasy leku. Wielka Brytania wydała na Tamiflu 473 mln funtów. Teraz okazuje się, że działanie leku jest porównywalne do popularnego paracetamolu.
Tamiflu nie leczy grypy, ale też nie zmniejsza ryzyka niebezpiecznych powikłań - czytamy w serwisie BBC News. Jego jedynym plusem jest łagodzenie objawów grypy. Z danych instytutu Cochrane Collaboration, który przeanalizował działanie leku, wynika, że lek zmniejsza utrzymywanie się objawów grypy z 7 do 6,3 dnia u dorosłych i do 5,8 dnia w przypadku dzieci. Podobne działanie ma paracetamol.
Stosowanie Tamiflu jest jednak bardziej ryzykowne – w porównaniu do paracetamolu. Może bowiem powodować skutki uboczne, w postaci m.in. nudności, bólów głowy, zaburzeń psychicznych, chorób nerek czy hiperglikemii.
Analizę Cochrane Collaboration krytykuje producent leku, firma Roche. - Nie zgadzamy się z ogólnymi wnioskami. Co więcej, uważamy, że mogą mieć one poważny wpływ na zdrowie publiczne – mówią przedstawiciele firmy farmaceutycznej.
kk, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.