Strajk zorganizował związek zawodowy National Union of Teachers (NUT). Jego członkowie nie zgadzają się ze zmianami wprowadzonymi przez rząd. Domagają się wyższych płac, zmian w systemie emerytalnym i lepszych warunków pracy. Krytykują niedawny pomysł rządu, według którego pensje nauczycieli miałyby zależeć od wyników pracy i były ustalane przez dyrektorów placówek. Ponadto nie chcą pracować na emeryturę aż do 68. roku życia.
Premier David Cameron zaapelował ustami swojego rzecznika do nauczycieli, aby zrezygnowali ze strajku, ponieważ takie posunięcia uderzają w życie brytyjskich rodzin oraz mają negatywny wpływ na naukę dzieci. Andy Major z organizacji Emergency Childcare powiedział, że strajk najbardziej dotyka pracujących rodziców, co widać w ilości zgłoszeń do firmy w ostatnich dniach. - Strajk z pewnością negatywnie odbije się na brytyjskich firmach, w których pracownicy musieli wziąć dziś wolne, aby zająć się dziećmi – zauważa Major.
Strajk to ostateczność
Christine Blower, sekretarz generalny związku, podkreśla, że nauczyciele żałują, że musieli podjąć działania godzące w rodziców. - Taka forma protestu jest dla nas ostatecznością – powiedział Kevin Courtney z NUT – Próbowaliśmy przekonać ministra edukacji Michaela Gove, ale nie wykazał on dobrej woli. Jego działania polityczne mają negatywny wpływ na nauczycieli – dodaje – A nam potrzeba pełnych życia pedagogów, zaangażowanych w swoją prace, a nie sfrustrowanych i wyczerpanych pracowników.
kk, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.