MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

24/03/2014 08:37:00

Felieton: Najazd imigrantów

Felieton: Najazd imigrantówPolska to wspaniały kraj. Co prawda dosyć rozkradziony i nieoferujący zbyt wielu szans na sukces materialny, a mimo to na różne sposoby bogaty. Wśród cennych zasobów, jakie posiada, jest jeden, który mogliby docenić polscy emigranci, gdyby zdecydowali się na reemigrację: brak imigrantów.
Imigranci to fajne chłopy – o ile mieszkają w innej okolicy. I najlepiej w liczbie graniczącej z błędem statystycznym. Pakistańczyk czy Murzyn w takim Gdańsku czy Rzeszowie to nawet miłe urozmaicenie. Czasem aż się człowiek uśmiechnie, kiedy podobna atrakcja przemknie ulicą – przypomina się wówczas, jak to miło być u siebie.

Że niby uprawiam „rasizm”? Nie, artykułuję to, co myśli większość z nas. Szczególnie tych, którzy wciąż zasiedlają priwiślański kraj, choć pomieszkiwali kiedyś za granicą. Serio, paru Polaków w życiu poznałem, również takich, którzy byli dalej niż w Czechosłowacji – i kiedy przyszło pogadać o życiu, to mało który pieszczotliwie wypowiadał się o „imigracji”. O imigracji nie w sensie dwóch, trzech czy kilkuset przybyszów z kraju o zbliżonej stopie życia i podobnym umeblowaniu pod sufitem, ale w sensie szerokiego strumienia mas ludzkich z innej bajki, innymi słowy: zderzenia kultur.

Ładnych parę lat temu spędziłem trochę czasu w mieszkaniu przy Finsbury Road w Londynie. To jedna z tych okolic, gdzie białych widzi się przejazdem lub w mundurach – no, chyba że są z Polski, jak wówczas ja i moi współlokatorzy. Koloryt dzielnicy nadawali głównie Turcy – fajne chłopy, jak być może wspominałem. Tanie fajki ze szmuglu, niedrogie kurczaki, browar i cider spod lady w godzinach prohibicji – wszystkie te atrakcje dzięki sympatycznym południowcom. Jednak po zmroku w mojej dzielnicy zaczynało dziać się coś dziwnego. Czy sąsiedzi spierali się o utarg, czy o definicję „halal” – nie wiem, ale robili to nader głośno i często (na szczęście nie dla mnie) boleśnie. Zdarzały się tygodnie, gdy noc w noc ktoś gubił zęby na chodniku. Z tego typu scen powszednich szczególnie wyraźnie w pamięci wyryła mi się jedna. Po przekątnej od mojego okna, pośród kilkuosobowej kotłowaniny, przysadzista Murzynka w trudnym do określenia wieku zetknęła się twarzą z butem. Kobieta znajdowała się w pozycji stojącej, a but znajdował się na nodze kogoś w typie Turka. Była to jedna z tych sytuacji, gdy poczułem, że rzeczywistość mnie przerasta.

Jasne, że trepowanie kobiet nie jest specjalnością tureckiej nacji ani rysem obyczajowym charakterystycznym dla południowców (choć już kamieniowanie – gdzieniegdzie tak). Gorsze rzeczy zdarzały się – zapewne – i w Biłgoraju, i w Lubusku, i w Kędzierzynie-Koźlu. Problem nie leży w tym, że któryś etnos jest gorszy bądź lepszy czy bardziej popaprany – to kwestia względna i złożona, na której łatwo wywinąć orła, bawiąc się w pochopne oceny. Chodzi o wspomniane zderzenie kultur. Zbiorowość „zaprogramowana” przez daną kulturę i nacechowana określonym temperamentem (w związku z mniejszą lub większą dawką słońca, określoną dietą czy innym wpływem gwiazd) po przeszczepieniu w inny rewir społeczno-obyczajowy może – mówiąc najdyplomatyczniej, jak się da – doświadczyć problemów adaptacyjnych. Co więcej, problemów z adaptacją do nowej sytuacji mogą doświadczyć również autochtoni (zwani gospodarzami do czasu, gdy przestają stanowić większość). A potem jest tylko gorzej. Chyba że będzie to zbiorowość równie zacna jak Polacy, których Niemcy ponoć chwalą za zdolności przystosowawcze – no cóż, nigdy nie mieliśmy bzika na punkcie kultywowania własnej tożsamości.

Tymczasem zerknąłem na dane Eurostatu dotyczące imigracji. Obok nazwy naszego kraju figurują puste pola. Podobnie jest tylko w przypadku Bułgarii i Rumunii. Brak danych jest zapewne efektem niskiego zainteresowania stałym pobytem w naszym kraju. Natomiast już Wielka Brytania, przy 62 milionach ludności, może się „poszczycić” 7,5-milionową rzeszą imigrantów. Śmiem twierdzić, że spora część sędziwych brytyjskich lejdis, pamiętających czasy five’o’clock i gentlemanów, skok Zjednoczonego Królestwa w cywilizację multikulti przypłaciła ciężką katatonią. Ale dotyczy to również innych krajów zachodniej Europy. Rozmawiałem kiedyś z Polką mieszkającą na południu Francji. Mówi, że ani ona, ani jej znajomi Francuzi nie wychodzą z domu po zmroku – w obawie przed możliwością międzykulturowej interakcji.

Tak więc Polska wśród cennych zasobów posiada jeden, który mogliby docenić polscy emigranci, gdyby zdecydowali się na reemigrację: brak imigrantów. Ale i ten niebawem nam rozkradną. Do wschodnich drzwi priwiślańskiego kraju pukają już krymscy Tatarzy. Niebawem w ich ślady podążą rzesze innych naszych przyjaciół z Ukrainy, którzy nie zechcą znosić rosyjskiego jarzma. Oczywiście zapraszamy. Jak przekonywali niedawno uczestnicy warszawskiej debaty zorganizowanej przez Międzynarodową Organizację ds. Migracji – „migracja do Polski jest zjawiskiem nieuniknionym i korzystnym dla kraju”.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 3)

Pan_dobrodziej

246 komentarzy

25 marzec '14

Pan_dobrodziej napisał:

@united4ever - Święte słowa i świetny pomysł. W ogóle chłopaki z RN mają lepiej poukładane w głowach niż większość naszej sceny politycznej, chociaż nie we wszystkim się z nimi zgadzam.

profil | IP logowane

robertson216

32 komentarze

24 marzec '14

robertson216 napisał:

Nie ma w Polsce masowej migracji bo nie ma BENEFITÓW,socjalnych mieskzań i dziesiątek innych rzeczy,które pozwalają żyć na koszt pracujących w danym kraju !!!!

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska