18 marca 2014 prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin podpisał akt przyłączenia Republiki Krymu i miasta Sewastopol do Federacji Rosyjskiej. Oświadczył przy tym, że nie ma na razie innych pretensji terytorialnych do Ukrainy, choć obecne władze w Kijowie uznaje za nielegalne i banderowskie. Formalnie tę aneksję musi zatwierdzić jeszcze parlament Federacji Rosyjskiej.
W niedzielnym referendum na Krymie wzięło udział ponad 80 proc. uprawnionych mieszkańców. Za przyłączeniem Krymu do Federacji Rosyjskiej opowiedziało się prawie 97 proc. głosujących, to jest około półtora miliona osób. Organizacje mniejszości narodowych na Krymie przekonywały do bojkotu tego referendum. Władze Krymu i Sewastopola, stanowiącego dotąd odrębną jednostkę administracyjną, w poniedziałek 17. marca przyjęły deklarację o niepodległości. Nowe państwo nazwano Republika Krymu. Państwo to, nieuznawane przez żaden inny kraj, poprosiło władze w Moskwie o włączenie w skład Federacji Rosyjskiej. Z Rosji na Krym nadal transportowane są oddziały wojskowe, piechota, artyleria i pojazdy opancerzone.
Rosja uznaje referendum na zgodne z prawem. Uważa za oczywiste prawo mieszkańców Krymu do określenia chęci przynależności do innego państwa niż Ukraina. Ta zaś uważa, że jedynie ogólnonarodowe ukraińskie referendum, w którym wszyscy obywatele mogliby wypowiedzieć się na temat przyszłości Krymu, byłoby miarodajne w tej sprawie.
Słaba reakcja Ukrainy
Ukraina nie uznaje legalności referendum ani niepodległości Krymu i jego aneksji przez Rosję. Nie zapowiada żadnych działań zbrojnych. Jedynie kierownictwo organizacji Prawy Sektor zapowiedziało chęć wysadzenia gazociągów i ropociągów biegnących z Rosji przez Ukrainę do Europy. Pomysł ten został oceniony jako zbędne awanturnictwo, ale to jedyna zbrojna zapowiedź w obronie integralności terytorialnej Ukrainy.
Plany Rosji w sprawie Europy
Unia Europejska poza tradycyjnymi, nie wartymi wspominania słowami zaniepokojenia i symbolicznymi sankcjami wobec kilkunastu obywateli Rosji i Ukrainy, nie podejmie w tej sprawie żadnych działań. Europę Zachodnią, głównie takie kraje jak Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Włochy, interesuje wymiana handlowa i spokój w prowadzeniu interesów z Federacją Rosyjską. Jednak Rosja nigdy nie zgłaszała chęci politycznego i gospodarczego ujarzmienia całego kontynentu. Władimir Putin już w ubiegłym roku zapowiedział, że formuła istnienia Rosji, oparta na dostarczaniu paliw Europie Zachodniej, wyczerpała się. Można przypuszczać, że w jej miejsce jest wprowadzana formuła oparta na ekspansji politycznej, gospodarczej i militarnej na kraje Europy w granicach strefy wpływów Związku Radzieckiego sprzed 1989 roku. Nie należy się spodziewać, aby Krym był ostatnią zdobyczą Putina, na kolejnej liście znajdują się okręgi wschodniej Ukrainy, a w dalszej kolejności destabilizacja polityczna i gospodarcza całości tego państwa i osadzenie tam u władzy prorosyjskiego kandydata.
Zagrożenia dla Polski
Władimir Putin oskarżył nasz kraj o szkolenie ukraińskich tzw. terrorystów z Majdanu w polskich bazach. Może to brzmieć zabawnie, ale czyż nie taki był pretekst do bombardowań Afganistanu przez USA? Czy tzw. terroryści z Al-Kaidy nie byli szkoleni w bazach afgańskich i dlatego należało najechać na ten suwerenny i niepodległy kraj? Tak czy inaczej Polska jest równie bezbronna militarnie wobec Rosji jak Ukraina. Choć istotnie różni nas od niej fakt przynależności do NATO i w razie agresji zbrojnej moglibyśmy liczyć na pomoc głównie w sprzęcie wojskowym i aprowizacji, bo udział militarny sojuszników ograniczyłby się zapewne do prowadzenia punktowych bombardowań wojsk rosyjskich o ograniczonym zasięgu. O ponownym zdobyciu Moskwy, nawet w ramach koalicji NATO, nie możemy nawet marzyć. A ilu mieszkających i pracujących w Wielkiej Brytanii Polaków zostawiłoby swoją rodzinę, pracę i stabilizację życiową na wezwanie do powszechnej mobilizacji? Gdyby jednak przez zwykły przypadek, błąd systemowy, a nie celowe działanie, rosyjska rakieta Topol w ramach ćwiczeń wojskowych została skierowana np. na centrum Warszawy, nie moglibyśmy aktualnie niczym jej zestrzelić. A przecież właśnie atak na Warszawę był w ubiegłym roku wspólnie ćwiczony przez wojska rosyjskie i białoruskie. Być może takie wizje skłonią NATO do budowy tarczy antyrakietowej obejmującej również nasz kraj, która została zawieszona wraz z początkiem prezydentury Obamy w USA. Podobne zagrożenie istnieje w krajach nadbałtyckich, które są naturalnym, kolejnym celem polityki Rosji.
tb, MojaWyspa.co.uk