Wieczorem w czwartek Sejm odroczył głosowanie nad ustawą - oficjalnie z powodu wątpliwości legislacyjnych.
Największe wątpliwości budzi zmiana, o której rząd twierdzi, że jest niezgodna z prawem Unii Europejskiej. Zakłada ona, że przez 5 lat biokomponenty do paliw można produkować tylko z polskich surowców.
Jeszcze przed paroma dniami PSL twierdził, że odrzucenie poprawki będzie kompromisem, który pozwoli uchwalić ustawę. Tymczasem wczoraj jeden z liderów PSL Zbigniew Kuźmiuk oświadczył, że ludowcy są za poprawką, wbrew stanowisku rządu.
Ludowcy zmienili stanowisko, bo w ustawie są trzy słowa: "i inne rośliny". Słowa te pojawiają się w zawartym w ustawie słowniczku określającym, z czego można produkować biokomponenty do paliw.
Według słowniczka, do produkcji biokomponentów mogą służyć m.in. zboża, buraki i kukurydza, czyli surowce uprawiane w Polsce. "Inne rośliny" niepokoją PSL. Kuźmiuk twierdzi, że np. Malezja ma płacić Polsce za zamówione niedawno czołgi olejem palmowym i to rodzi obawę, że z niego produkowane będą biopaliwa, ze szkodą dla polskich producentów, którym ograniczy to rynek zbytu.
Na dodatek słowa "inne rośliny" wyrosły w ustawie nie wiadomo jak, choć wcześniej w czasie prac zostały wykreślone i Sejm właśnie z takim przekonaniem uchwalił ustawę przed odesłaniem jej do Senatu.
Wzbudzająca od miesięcy kontrowersje ustawa o biopaliwach ma wprowadzić obowiązek dodawania do benzyny i oleju napędowego komponentów wytwarzanych z roślin. Poprzednią wersję ustawy zawetował prezydent Kwaśniewski.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.