WYRZUT SUMIENIA
„Zawsze chciałem pana poznać” – powiedział John Amery, kiedy wchodził do pomieszczenia, w którym Albert Pierrepoint miał wykonać na nim karę śmierci za zdradę kraju. „Przyznam, że myślałem, że nastąpi to w innych okolicznościach” – dodał. John Amery był synem brytyjskiego ministra do spraw Indii w rządzie Winstona Churchilla. Podczas wojny był zagorzałym fanem Hitlera i jego idei. Pracował dla anglojęzycznego radia nazistowskiego, a nawet był pomysłodawcą Brytyjskiego Wolnego Korpusu SS i organizował go.
Reakcja Amery’ego świadczyła o tym, że Albert Pierrepoint był człowiekiem bardzo szanowanym w brytyjskim społeczeństwie, pewnego rodzaju celebrytą. Może się to wydawać odrażające, ale spoglądając na historię Wielkiej Brytanii, a w szczególności Londynu, można zaobserwować, że „urzędowa przemoc” nigdy nie była dla Brytyjczyków obca i odrażająca, a nawet w wielu przypadkach była wręcz uzasadniona.
Pierrepoint zrezygnował z funkcji w 1956 r. Oficjalnie przyczyną były finanse. Jednak jest też pewien kontekst, który mógł mieć znaczenie dla tej decyzji.
Za każdy wykonany wyrok Naczelny Kat dostawał 15 funtów (ponad 200 dzisiejszych funtów). W styczniu 1956 r. Albert udał się do więzienia w Manchasterze, aby wykonać wyrok na Thomasie Bancrofcie. Tuż przed egzekucją Bancroft został jednak ułaskawiony. Home Office, pod który podlegał urząd Naczelnego Kata, zaproponował mu zatem jedną piętnastą stawki, czyli jednego funta (około 15 dzisiejszych funtów). Podobno Pierrepoint uniósł się honorem i złożył rezygnację. Nie pomogła próba załagodzenia sytuacji i podwyższenie stawki do czterech funtów (około 60 dzisiejszych funtów). Albert Pierrepoint pozostał nieugięty.
POST MORTEM
Historycy podkreślają jednak, że tuż przed niewykonaną egzekucją w Manchesterze miało miejsce jedno, być może bardzo ważne dla Alberta wydarzenie.
Pierrepoint wraz ze swoja żoną prowadził w Hollinwood pub Help The Poor Struggler. Częstym gościem państwa Pierrepoint był James Corbitt. Albert bardzo dobrze go znał. Często siadywali przy barze i razem śpiewali, popijając piwo.
Tak było również i tego dnia, kiedy Corbitt po powrocie z pubu w akcie zazdrości zabił swoją żonę. Został za to skazany na karę śmierci. Wyrok wykonał Albert Pierrepoint…
Jak bardzo byli ze sobą zżyci obaj panowie, niech świadczy fakt, że nosili „estradowe przezwiska” – Tish (James) i Tosh (Albert). Tak właśnie wołali do siebie, kiedy śpiewali razem w pubie przy fortepianie. A nie była to jedyna chwila, w której Pierrepoint miał wątpliwości co do słuszności kary śmierci. W sumie wykonał on egzekucje na 433 mężczyznach oraz 17 kobietach. Wszystkie zapisywał w specjalnym notatniku, który prowadził również jego ojciec i wujek. Zapisywali w nim imię i nazwisko skazańca, wiek, wzrost, budowę karku oraz miejsce, w którym był wykonywany wyrok. Między innymi po wykonaniu wyroków na Timothym Johnie Evansie, Ruth Ellis oraz Dereku Bentleyu,w Wielkiej Brytanii nastąpił przełom i opinia publiczna nie akceptowała już tak chętnie „najwyższego wymiaru kary”.
Sześć lat po śmierci swojego przyjaciela Jamesa Corbitta Albert Pierrepoint zrezygnował ze stanowiska.
„Doszedłem do wniosku, że egzekucje nie rozwiązują niczego, a są tylko staroświeckim reliktem prymitywnej żądzy zemsty…” – napisał w swojej autobiografii.
Piotr Dobroniak, Cooltura