Kwestie logistyczne po ewentualnym opuszczeniu szeregów Unii nie zostały jednak sprecyzowane przez obecny rząd. Należy się zatem liczyć z tym, że tegoroczne wybory zarówno do Parlamentu Europejskiego, jak i lokalne mogą być naszymi ostatnimi. Dlatego bardzo istotny jest czynny udział w nadchodzących wyborach oraz większe zaangażowanie polityczne Polaków żyjących na Wyspach. - Gdy będziemy mieli przedstawicieli w brytyjskich partiach, w lokalnych radach, może w przyszłości w Parlamencie brytyjskim, wówczas będziemy partnerem do rozmów przy każdej debacie dotyczącej zmian w polityce imigracyjnej - przekonuje Maliński.
Podobnego zdania jest Stefan Kasprzyk, były burmistrz londyńskiego Islington z ramienia Liberal Democrats. Według niego tylko aktywne uczestnictwo Polaków w życiu politycznym na Wyspach może przekonać polityków, że jesteśmy ważnym elektoratem, że muszą się z nami liczyć. - To nasze być albo nie być w Wielkiej Brytanii - mówi.
Tej opinii nie podziela Paul Oakley. Jak sam mówi “UKIP wolałby aby Polacy głosowali na swoich kandydatów w swoim kraju”.
Póki co statystyki nie budzą optymizmu. Około 400 tys. polskich obywateli posiada prawo do głosowania w wyborach lokalnych i europejskich na Wyspach. Mimo to zaledwie jedna piąta uprawnionych Polaków wzięła udział w wyborach na burmistrza Londynu w 2012 roku.
Według danych Uniwersytetu Sussex oraz Głównego Urzędu Statystycznego (Office for National Statistics przyp. redakcja) nieco ponad połowa obywateli Unii Europejskiej była zarejestrowana w wyborach w 2011. - Musimy się sprężyć bo jest wiele do zrobienia – nawołuje Casale - Nasza gospodarka i usługi publiczne załamałyby się, gdybyśmy jutro wyszli z Unii. To byłby błąd strategiczny historycznych rozmiarów, dlatego potrzebujemy Polaków i pozostałych obywateli Unii, by brali udział w wyborach.
Źródło: glosuj-vote.org