Ostatnio jeden z prezenterów zachorował. O godzinie 15:00 zadzwonili do niej z BBC. Dwie godziny później przyjechała do pracy, po czterech – oglądaliśmy ją już w programie na żywo. To byłoby niemożliwe, gdyby nie to, że jest cały czas na bieżąco.
– I gdyby nie moja mama, która jest niesamowita i przyjechała zaopiekować się moimi dziećmi – dodaje.
Dlatego też Kasia dużo słucha radia, szczególnie BBC Radio 4, czyta mnóstwo gazet, informacji w internecie, książek poświęconych polityce.
– Już nie pamiętam, kiedy przeczytałam jakąś książkę dla siebie. Może jak jestem na wczasach, chociaż wtedy czytam raczej książki dla dzieci z moimi synami – śmieje się Kasia. A na już poważnie dodaje, że to czego jej brakuje, to jest właśnie czas dla siebie.
– Trzeba mieć oczy cały czas otwarte, a przez to życie prywatne przeplata się z zawodowym. Nawet jak rozmawiam z koleżankami, to czasem pojawia mi się w głowie myśl: „O, to jest całkiem ciekawy temat” i już zaczynam się zastanawiać, jak zrobić z tego reportaż. A wtedy koleżanki nie chcą już ze mną rozmawiać! – mówi ze śmiechem.
Kasia zamyśliła się przez chwilę.
– Takie jest już życie dziennikarza. To jest zawód, któremu poświęcasz całe swoje życie. Dziennikarzem się nie bywa. Albo będziesz nim cały czas, albo nie będziesz nim w ogóle – sumuje.
Każdy dzień jest inny
– Dobrze, ale jak już przekraczasz próg budynku, to co się dzieje? Krok po kroku?
– Rozmawiam z redaktorem, dowiaduję się, co będzie w programie i czego oczekuje produkcja. Potem jest moja ulubiona część: makijaż i czesanie. Następnie przygotowuję się, jak mam gości, to szukam dodatkowych informacji na ich temat, a potem… wchodzę na antenę – wymienia Kasia.
– Tak naprawdę ciężko powiedzieć, ponieważ każdy dzień jest inny. Pamiętam jak umarł Nelson Mandela. Mieliśmy zaplanowany cały program, bo spodziewaliśmy się, że RPA ogłosi tę wiadomość w ciągu dnia, jednak stało się to wieczorem, podczas mojego dyżuru. To ja jako pierwsza przekazałam światu tę smutną nowinę. I cały plan uległ zmianie. Przerwaliśmy wszystkie programy, na wszystkich kanałach, pojawiłam się na wizji i powiedziałam, że prezydent Zuma ma coś ważnego do zakomunikowania. Następnie po jego przemówieniu, podsumowałam jego słowa i przeprowadziłam wywiad z naszym korespondentem. Niezapomniane przeżycie.
– To był dla ciebie męczący dzień?
– To był taki dzień, kiedy każdy dziennikarz chce być w pracy. Nawet ci, którzy wyszli już do domu, wrócili, aby być tutaj w tym historycznym momencie. Do późnych godzin nocnych było tu głośno i pełno ludzi, jakby była 9:00 rano w poniedziałek. Wszyscy bardzo się wspieraliśmy w tym momencie. To było niesamowite – wspomina Kasia.