Politycy jak zwykle nie mają jednego zdania odnośnie do tej kwestii. Niedawno Ed Miliband wspominał, o globalnych zmianach klimatycznych, które sprawiają, że na Wyspach pojawia się coraz więcej radykalnych frontów atmosferycznych.
– Nauczka jaka wynika z ostatnich tygodni to przede wszystkim to, że tysiące ludzi poniosło bardzo duże straty, głównie przez brak aktywności rządu w ostatnich latach w sferze inwestowania w zabezpieczenia przeciwpowodziowe. Cenę za to zapłacili ludzie z zalanych terenów. Chyba wszyscy dostrzegamy, że klimat w naszym kraju się zmienia, typowa pogoda dla danych pór roku zaczyna wyglądać inaczej. Nie trzeba być ekspertem, aby stwierdzić, że radykalnych sytuacji w rodzaju powodzi należy się spodziewać coraz częściej. Dlatego zamiast spierać się, skąd się te powodzie wzięły, należy przede wszystkim skupić się na narodowym systemie przeciwpowodziowym – mówi Miliband
Jednak większość konserwatywnych komentatorów jest daleka od tego, aby powodzie w UK łączyć z klimatycznymi zmianami na świecie.
Tymczasem mimo, że pogoda w UK się lekko ustabilizowała, to sytuacja na zalanych terenach nadal jest poważna. Cały czas obowiązuje 14 ostrzeżeń powodziowych najwyższego stopnia. Mieszkańcy tysięcy domów w Walii i Anglii w dalszym ciągu czekają na przywrócenie zasilania energetycznego.
Z kolei były kanclerz Nigel Lawson, który uważany jest za jednego z czołowych sceptyków w sprawie zmian klimatycznych, uważa, że ostatnia aura pogodowa w UK nie ma zbyt wiele wspólnego z ociepleniem klimatu.
Sam minister Hammond stawia przede wszystkim na „zmiany klimatyczne”. – Z pewnością jest to jeden z czynników, który powoduje, że zimą mamy do czynienia z taką pogodą i takimi problemami. Pragnę jednak podkreślić, że rząd cały czas przeznaczał środki na zabezpieczenia antypowodziowe. Oczywiście w ostatnim czasie ucierpiało bardzo dużo ludzi, ale trzeba pamiętać o tych, których dobytek nie został zalany dzięki inwestycjom z ostatnich paru lat – mówi minister.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk