– To też jest ciekawa praca, chociaż zupełnie inna. Jest to zupełnie inny rodzaj muzyki i inny poziom stresu, i trudności – nawet solowe partie wiolonczelowe są dużo łatwiejsze niż w przypadku muzyki poważnej. Jest to z drugiej strony zajęcie kreatywne, ponieważ czasami jest tak, że muzyka do takich produkcji nie jest do końca napisana i wtedy trzeba coś zaimprowizować lub skomponować – opowiada.
Zapytana, co woli robić odpiera bez wahania, że muzyka poważna jest jej pasją. – Po tylu latach nauki to właśnie muzyka klasyczna jest to, w czym się spełniam, coś, co mnie motywuje. Nagrać muzykę do reklamy jest mi po prostu łatwo; nagrać utwór Ashtona – to jest wyzwanie! – dodaje.
Z muzyką jestem cały czas
Ewa wyznaje, że nie ma ulubionych kompozytorów. Najbardziej ceni sobie twórczość trzech niemieckich kompozytorów, którzy tworzyli w różnych epokach, ale których nazwiska zaczynają się na literę „B”, tj. Bach, Beethoven i Brahms. – W zasadzie w każdym artyście odnajduje coś co mnie inspiruje, a im dłużej zajmuję się muzyką tym grono tych idolów się poszerza, ponieważ poznaję coraz to nowych twórców… To w ogóle jest fascynujące w życiu, że jest jeszcze tyle rzeczy do odkrycia! – opowiada z entuzjazmem.
Poza sceną lubi słuchać jazzu. – Mój mąż preferuje ten rodzaj muzyki i to on wprowadza mnie w świat jazzu. Szczególnie lubię nurt europejski – mówi. Wśród ulubionych artystów wymienia Tomasza Stańko, Stefano Bollaniego czy Enrico Ravę.
Na ćwiczenie gry na instrumencie poświęca ok. 2 godz. dziennie. Przed większymi koncertami ta liczba się zwiększa. Do tego dochodzą jeszcze próby i lekcje gry na wiolonczeli, których udziela.
– Muzyka towarzyszy mi cały czas: jak nie ćwiczę, to uczę, jak nie uczę, to mam próbę. Jak nie mam próby to myślę o tym, co będę grała, jak to zagram. W ciągu dnia nie mam zbyt dużo czasu na grę, ale można też ćwiczyć „w głowie” i ja to robię bardzo często. W pewnym momencie osiąga się już taki pułap, że nie trzeba dużo ćwiczyć, żeby podtrzymywać poziom albo go nawet ulepszać – tłumaczy.
„Dziennik Polski” zapytał także, jak to jest być Polką w międzynarodowym środowisku muzycznym. – W muzyce nie ma barier językowych, w zasadzie język jest taki sam – jest nim muzyka. Ale są widoczne różnice w technice czy w poziomie wykształcenia, który moim zdaniem jest dużo wyższy w Europie Wschodniej niż tutaj… Niby wszystko jest takie samo, ale jednak trochę inne. Jestem postrzegana przez Anglików, jako ktoś bardziej egzotyczny, jest to dla nich ciekawe, jak gram – mówi.
Z drugiej strony jest przekonana o tym, że gdyby nie zdecydowała się na wyjazd do Wielkiej Brytanii płyta z polska muzyka zapewne by nie powstała. – To że mieszkam w Anglii wpływa na moje wybory muzyczne. Mieszkając tutaj, czuję nostalgię i mam potrzebę propagowania polskiej kultury za granicą – podsumowuje. Na najbliższym koncercie wystąpi ze swoją stałą „partnerką duetową” Emmą Abbate, z która koncertuje od ponad 10 lat. Widownia w POSK-u usłyszy m.in. utwory jednego z ulubionych kompozytorów Evvy Mizerskiej – Ludwiga van Beethovena i polskiej kompozytorki Weroniki Ratusińskiej.
Magdalena Grzymkowska, Dziennnik Polski
fot. Tomirri
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.