MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

09/01/2014 11:20:00

Matka Polka na Wyspach

Joanna i Katarzyna znają się od siedmiu lat. Są koleżankami, można by rzec przyjaciółkami, chociaż one nie szarżują słowem „przyjaźń” i uważają, że przyjaźni nie trzeba nazywać, bo albo czuje się wyjątkową wieź i zrozumienie z drugim człowiekiem, albo nie. Ważne dla nich jest to, aby sprawdzać się w przyjaźni, aby móc na sobie polegać i aby nie tylko „brać”, ale również umieć dzielić się tym, co mamy.


„Domowe przedszkole
wszystkie dzieci i ‘mamy’ kocha…”


Chciałoby się powiedzieć, niemalże, jak w piosence, którą wiele polskich mam zna z dzieciństwa. Domowe przedszkole za darmo, a do tego grupa wsparcia, takie nieformalne biuro porad opartych na doświadczeniu, za darmo oczywiście, jak podkreślają założycielki przedsięwzięcia, bo dla nich najważniejsze jest bycie razem ze swoimi dziećmi, realizowanie swoich pasji i satysfakcja z dobrze wypełnionego czasu.

– Spotykamy się dwa razy w tygodniu u mnie i dwa razy u Joasi. Od kilku, miesięcy dołączyła do nas Ewelina, więc pewnie część przedszkola przeniesie się także do niej. Przychodzą do nas mamy z dziećmi – zazwyczaj znajome. Jest ich kilka, chociaż ostatnio pojawiły się dwie nowe osoby. Spędzamy czas z naszymi dziećmi, bawimy się z nimi, rozmawiamy, często też wspieramy się i wspólnie załatwiamy sprawy, z którymi nie zawsze każda z nas umie sobie poradzić indywidualnie, np. internetowe kursy dla mam, czy wizyty z dziećmi u lekarza, sprawy urzędowe. Uczymy też nasze dzieci literek, zapoznajemy je z pierwszymi czytankami, wymieniamy się ubrankami i doświadczeniami życiowymi, a także… robimy sweterki na drutach z wizerunkami dziecięcych bohaterów. Na Boże Narodzenie wspólnie mamy zamiar piec ciasta i robić świąteczne ozdoby  – anioły, wycinanki, papierowe bombki i materiałowe choinki – opowiadała Katarzyna.

Joanna i Katarzyna zapewniają, że jakość ich życia na emigracji uległa znacznej poprawie, nie czują się już tylko, jak same określają „matkami Polkami”, ale spełnionymi, szczęśliwymi kobietami. Problemem przestał być „wypad” na zakupy, czy wizyta u fryzjera lub lekcje angielskiego przed południem, bo jest z kim zostawić swoje dzieci. Uważają, że zawarte znajomości i wzajemnie niesione sobie wsparcie zaowocowały dobrem dla całych ich rodzin. – Jesteśmy mniej sfrustrowane, mamy dla siebie czas. Możliwe stało się możliwe – zapewnia Ewelina. Okazuje się, że możemy żyć w pewnym sensie tak, ja w Polsce mimo, że tutaj brakuje nam obecności rodziców i dziadków. Mogę liczyć na pomoc dziewczyn, kiedy planujemy z mężem wieczorne wyjście, bo któraś z nich zaopiekuje się moimi dziećmi. I na odwrót. Ufamy sobie, bo znamy siebie i potrzeby swoich dzieci. Na dodatek mamy przeszkolenie w zakresie udzielania pierwszej pomocy i certyfikaty o niekaralności oraz taki mały nieformalny grafik opiekowania się pociechami koleżanek. Nie nadużywamy go, ale świadomość takiej możliwości, bardzo ułatwia planowanie wydarzeń. Oczywiście nie dotyczy to Sylwestra, bo tą noc spędzają całe nasze rodziny u mnie w domu. Będzie szampan, party dla dzieci i dorosłych, ale najpierw wspólnie ugotujemy bigos, zrobimy sałatki i upieczemy szarlotkę. Jesteśmy umówione u Joasi w domu – powiedziała Ewelina.

Okazuje się, że czasami warto w inny sposób spojrzeć na swoje życie i wynikające z niego obowiązki, a kiedy pomysłów brak zawsze można połączyć siły i korzystając z cudzych doświadczeń spróbować na nowo odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Nic przecież nie jest przesądzone, a życzliwi ludzie wokół nas. Joasia, Katarzyna i Ewelina mają głowy pełne pomysłów. W czerwcu zorganizowały Dzień Dziecka dla pociech swoich i dzieci znajomych mam; hucznie celebrują urodziny każdego z milusińskich, a w planach szykują dziecięcy bal karnawałowy oraz wycieczkę do londyńskiego zoo. Sala na bal jest już zarezerwowana, dekoracje zrobią same, zadbają również o menu i dziecięce stroje. Również transport na wycieczkę zorganizują we własnym zakresie, wszystkie jeżdżą samochodami, a na dodatek zabiorą dzieci swoich znajomych, którzy w tym dniu, nie będą mogły towarzyszyć swoim pociechom. Grunt to przecież pomoc i zaufanie. „Ile komuś dajesz, tyle w życiu wraca do Ciebie” – przekonywała Katarzyna.

Małgorzata Bugaj-Martynowska, Dziennik Polski
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 3)

alya12

5 komentarzy

10 styczeń '14

alya12 napisała:

ja tez kiedys chodzilam playgroupy ale jakos niespotkalam nikogo same Angielki niestety a jestem tutaj juz 7 lat i do dzisaj niespotkalam nikogo ciekawego zwyczaj jak cie potrzebuja i pewnie juz nikogo niezajde i juz nieszukam zazdroszcze takiej grupy pozdrawiam

profil | IP logowane

iloncia22

1 komentarz

9 styczeń '14

iloncia22 napisała:

a gdzie takie play group moge znalezs? czy w swindon tez. nie znam angielskiego a chcialabym spotykac sie z osobami ktore maja dzieci w podobnym wieku i gdzies chodzic z podopieczna obecnie 1.5roku. bo nie wyrabiam, mala rozmniez potrzebuje kontaktu z innymi dziecmi.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska